Tymczasem ustawa budżetowa obejmuje szczegółowo wydatkowanie 92 mld zł, a więc tylko część tego deficytu. W pozostałych 100 mld mamy zawarty deficyt podsektora instytucji samorządowych (ma wynieść 18,8 mld) oraz około 81 mld zł, na które składają się deficyty funduszy sektora rządowego. Z żadnych danych nie dowiemy się jednak, jaką część deficytu należy przypisać funduszom pozabudżetowym, które są ulokowane w grupie PFR, głównie w Banku Gospodarstwa Krajowego. Plany tych funduszy nie są bowiem dołączane do ustawy budżetowej, nie są też publikowane. Mogą też być zmieniane w czasie. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby deficyt był jeszcze większy niż ten notyfikowany do Brukseli.
Na tym problemy z przejrzystością się nie kończą. Dochodzą przecież inne pozycje, o których prawie nic nie wiemy. Takie jak kredyty na zakup uzbrojenia w Korei, o których (o zgrozo!) dowiedzieliśmy się z koreańskich mediów.
Faktyczna prawa ręka premiera, czyli Paweł Borys, szef grupy PFR, stale podkreśla, że takie finansowe wehikuły funkcjonują w wielu krajach, i najczęściej podaje przykład Niemiec. Zataja jednak informację, że plany wydatkowe funduszy niemieckiego banku rozwoju KfW nie tylko są objęte kontrolą parlamentu, ale również są one jawne przed podjęciem decyzji wydatkowych.
W Polsce nie funkcjonuje przejrzystość ex ante, która jest ustrojową regułą w państwach demokratycznych. „Wypychanie” wydatków do funduszy pozabudżetowych zniekształca obraz zarówno deficytu, jak i państwowego długu publicznego. Dopiero po zakończeniu roku budżetowego, na podstawie porównania danych, które rząd wyśle do Brukseli, dowiemy się o miliardowych wydatkach z „raju wydatkowego Morawieckiego” ulokowanego w grupie PFR. Nic dziwnego, że politycy opozycji, po latach apelowania o przestrzeganie konstytucyjnej zasady jawności finansów publicznych, teraz zapowiadają ich audyt. Głównie po to, aby ocenić „dziurę Morawieckiego”, w największym stopniu wygenerowaną przez mechanizm „wypychania” wydatków poza budżet.
Domaganie się zbadania stanu finansów publicznych jest mocno krytykowane przez rządowych propagandzistów i nie tylko. Przywoływany już Paweł Borys na portalu X (dawniej Twitter) pisze tak: „Początkowy teatr o »dziurze«, czy »pustej kasie« wydawał się tylko polityczny, teraz staje się niebezpieczny. Zwracam uwagę osobom, tworzącym te przekazy, że zaraz wejdą na grabie!”.