Paweł Wojciechowski: Golono, strzyżono

Najwięcej o stanie polskich finansów dowiadujemy się ze statystyk Eurostatu. Z październikowej notyfikacji rządu do Brukseli wynika, że deficyt instytucji rządowych i samorządowych w 2023 r. wyniesie 192,1 mld zł. Wobec 112,8 mld zł w roku ubiegłym oznacza to wzrost o ponad 70 proc.!

Publikacja: 03.11.2023 03:00

Paweł Wojciechowski: Golono, strzyżono

Tymczasem ustawa budżetowa obejmuje szczegółowo wydatkowanie 92 mld zł, a więc tylko część tego deficytu. W pozostałych 100 mld mamy zawarty deficyt podsektora instytucji samorządowych (ma wynieść 18,8 mld) oraz około 81 mld zł, na które składają się deficyty funduszy sektora rządowego. Z żadnych danych nie dowiemy się jednak, jaką część deficytu należy przypisać funduszom pozabudżetowym, które są ulokowane w grupie PFR, głównie w Banku Gospodarstwa Krajowego. Plany tych funduszy nie są bowiem dołączane do ustawy budżetowej, nie są też publikowane. Mogą też być zmieniane w czasie. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby deficyt był jeszcze większy niż ten notyfikowany do Brukseli.

Na tym problemy z przejrzystością się nie kończą. Dochodzą przecież inne pozycje, o których prawie nic nie wiemy. Takie jak kredyty na zakup uzbrojenia w Korei, o których (o zgrozo!) dowiedzieliśmy się z koreańskich mediów.

Faktyczna prawa ręka premiera, czyli Paweł Borys, szef grupy PFR, stale podkreśla, że takie finansowe wehikuły funkcjonują w wielu krajach, i najczęściej podaje przykład Niemiec. Zataja jednak informację, że plany wydatkowe funduszy niemieckiego banku rozwoju KfW nie tylko są objęte kontrolą parlamentu, ale również są one jawne przed podjęciem decyzji wydatkowych.

W Polsce nie funkcjonuje przejrzystość ex ante, która jest ustrojową regułą w państwach demokratycznych. „Wypychanie” wydatków do funduszy pozabudżetowych zniekształca obraz zarówno deficytu, jak i państwowego długu publicznego. Dopiero po zakończeniu roku budżetowego, na podstawie porównania danych, które rząd wyśle do Brukseli, dowiemy się o miliardowych wydatkach z „raju wydatkowego Morawieckiego” ulokowanego w grupie PFR. Nic dziwnego, że politycy opozycji, po latach apelowania o przestrzeganie konstytucyjnej zasady jawności finansów publicznych, teraz zapowiadają ich audyt. Głównie po to, aby ocenić „dziurę Morawieckiego”, w największym stopniu wygenerowaną przez mechanizm „wypychania” wydatków poza budżet.

Domaganie się zbadania stanu finansów publicznych jest mocno krytykowane przez rządowych propagandzistów i nie tylko. Przywoływany już Paweł Borys na portalu X (dawniej Twitter) pisze tak: „Początkowy teatr o »dziurze«, czy »pustej kasie« wydawał się tylko polityczny, teraz staje się niebezpieczny. Zwracam uwagę osobom, tworzącym te przekazy, że zaraz wejdą na grabie!”.

Jego apel podchwyciła grupa naukowców związana ze środowiskiem Polskiej Sieci Ekonomii. Dali się oni przekonać rządowej narracji, że domaganie się przez opozycję ujawnienia prawdziwego stanu finansów publicznych służy… uniknięciu realizacji zobowiązań wyborczych. Członkowie PSE może nie chcieli nabić sobie guza, ale i tak zdecydowanym stwierdzeniem, że „stać nas jako państwo na realizację obietnic, a pieniądze są i będą” – weszli na grabie. Choć inne niż te, o których pisał Borys.

Nie ma potrzeby debatować o tym, czy „pieniądze są, czy też ich nie ma”, przed rzetelnym przeglądem stanu naszej wspólnej kasy. Bez ujawnienia twardych danych takie przekomarzanie się jest bowiem całkowicie jałowe. Typowe „golono, strzyżono”. Na razie jedyny kompleksowy raport o prawdziwym stanie budżetu przedstawili ekonomiści związani z dwoma instytutami: Instytutem Finansów Publicznych i Instytutem Odpowiedzialnych Finansów.

Warto pamiętać, że gdy w 2001 r. szef resortu finansów Jarosław Bauc ujawnił wysoki deficyt, to powstał trzyosobowy zespół ekspercki, którego zadaniem była jego weryfikacja. Minister został zaś zdymisjonowany tylko za to, że zbyt późno ujawnił tę dziurę. Dziś premiera Morawieckiego za to, że ukrywał plany wydatkowe, nikt zwalniać nie będzie. Zwolnili go już wyborcy.

Tymczasem ustawa budżetowa obejmuje szczegółowo wydatkowanie 92 mld zł, a więc tylko część tego deficytu. W pozostałych 100 mld mamy zawarty deficyt podsektora instytucji samorządowych (ma wynieść 18,8 mld) oraz około 81 mld zł, na które składają się deficyty funduszy sektora rządowego. Z żadnych danych nie dowiemy się jednak, jaką część deficytu należy przypisać funduszom pozabudżetowym, które są ulokowane w grupie PFR, głównie w Banku Gospodarstwa Krajowego. Plany tych funduszy nie są bowiem dołączane do ustawy budżetowej, nie są też publikowane. Mogą też być zmieniane w czasie. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby deficyt był jeszcze większy niż ten notyfikowany do Brukseli.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację