Rosnące koszty życia, wysoka inflacja i niepewna sytuacja gospodarcza wpływają negatywnie na siłę nabywczą konsumentów. Niemal połowa Polaków znacznie częściej niż rok temu rezygnuje z zakupu określonych towarów. Dokładniej analizujemy ceny i wagę produktów. A także coraz częściej chodzimy do dyskontów. Szukamy promocji i tańszych ofert. Tu z pomocą przychodzi e-commerce, który napędza statystyki związane ze sprzedażą na raty. Oferuje możliwość odroczonych płatności i kredytów oprocentowanych zerową stawką, najczęściej na niskie kwoty. To właśnie tam dynamika kredytów ratalnych w ujęciu liczbowym jest najwyższa. Natomiast w segmencie kredytów na zakup kosztowniejszych dóbr widać spadki.
Maj był też kolejnym miesiącem zwyżek w kredytach gotówkowych, ale tu również należy spojrzeć głębiej. Dynamika dotyczy ujęcia nominalnego. W realnym, oczyszczonym o inflację, wzrost zamienia się w spadek.
Czytaj więcej
Liczba udzielonych w tym roku kredytów ratalnych wzrosła o 60 proc. w ujęciu rocznym. W maju Polacy zaciągali zobowiązania w tej formie średnio na 2,6 tys. zł.
Jednocześnie można zakładać kontynuację tych tendencji, bo sytuacja gospodarcza w Polsce szybko się nie poprawi. Wprawdzie Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, niezmiennie przekonuje, że inflacja jest pod kontrolą. Jednak to twierdzenie należy rozpatrywać na takim samym poziomie abstrakcji, jak jego deklarację, że NBP to najbardziej niezależny i oderwany od polityki w historii bank.
Tymczasem przed nami wybory, które nierozerwalnie łączą się z festiwalem kosztownych obietnic. I to zarówno ze strony partii rządzącej, jak i opozycji. Politycy skutecznie puszczają mimo uszu apele ekonomistów, którzy przestrzegają, że indeksacje nominalnych świadczeń w środowisku wysokiej inflacji są niebezpiecznym zjawiskiem. Im dłużej żyjemy w inflacyjnym otoczeniu, tym trudniej się ją zwalcza. A w dłuższej perspektywie na inflacji nie zyskuje nikt.