Utrzymująca się od dłuższego czasu dwucyfrowa inflacja odciska swoje piętno na budżetach domowych. Z naszych portfeli zabrała więcej niż jedną pensję. A przecież odczuwalny wzrost cen jest jeszcze wyższy. To siłą rzeczy musi zmuszać większość z nas do zaciskania pasa.
Dość powszechnie słychać narzekania, że nadchodzące święta będą najdroższe w historii. Jak jednak przytomnie zwrócił mi uwagę jeden z ekonomistów, niemal każde są najdroższe w historii, bo inflacja rzadko odpuszcza i z roku na rok ceny idą w górę. Problem w tym, że to kolejne święta, w czasie których musimy się mierzyć z nadmierną inflacją.
Efekt jest taki, że – jak pokazuje badanie UCE Research i Grupy Blix, które „Rzeczpospolita” poznała jako pierwsza – aż 70 proc. z nas chce w tym roku na świątecznych zakupach oszczędzać. Może nawet nie tyle chce, ile musi. Dwie trzecie respondentów planuje przycięcie świątecznych budżetów o 30 proc. To dużo. Tym bardziej że w Wielkanoc dajemy sobie mniej prezentów, a większość wydatków idzie na zakup żywności.
Czytaj więcej
Plany takie ma aż 70 proc. z nas, co pokazuje efekt inflacji odczuwalny przez gospodarstwa domowe. 65 proc. Polaków planuje oszczędności do poziomu 30 proc.
Wprawdzie – jak zwracają uwagę ekonomiści – żywność należy do tej kategorii produktów, na których trudno oszczędzać, bo jeść po prostu musimy. Ale wiele produktów żywnościowych, w tym jaja, cukier czy oleje, zdrożało nie o kilkanaście, lecz o 30, 40 i więcej procent w ujęciu rocznym. Nie ma więc siły – kupimy mniej, bo na mniej nas stać.