Bank SVB, 16. pod względem aktywów w USA, zbankrutował z powodu błędów zarządu, który nie zabezpieczył się przed ryzykiem wzrostu inflacji i stóp procentowych. Czy teraz wypadną z szafy kolejne trupy, ofiary inflacji, recesji czy innych zjawisk, które pojawiają się w dzisiejszych trudnych czasach? Tego nie wie nikt, może poza prof. Nourielem Roubinim, „Doktorem Zagładą”, który przepowiedział poprzedni kryzys, a teraz ostrzega przed kolejnym i upadkiem następnych banków. Dwa już wpadły w podobne tarapaty – Silvergate Capital i Signature Bank, wszystkie razem z SVB mocno nastawione na branżę technologiczną.
W przeciwieństwie do upadku Lehman Brothers w 2008 r., tym razem Rezerwa Federalna zareagowała szybko i zdecydowanie. Zapowiedziano, że pieniądze odzyskają wszyscy, także ci ze środkami większymi, niż wynoszą gwarancje, a banki mogą liczyć na wsparcie płynnościowe z programu BTFP (Bank Term Funding Program), czyli pożyczki pod zastaw papierów skarbowych wycenianych według wartości nominalnej.
Czytaj więcej
Choć uratowano depozyty klientów SVB, to na giełdach doszło do wstrząsów. Paniczna wyprzedaż akcji pożyczkodawców może skłonić banki centralne, by wolniej podnosiły stopy procentowe.
Wygląda więc na to, że odrobiono lekcję z poprzedniego kryzysu, który uświadomił wszystkim, że nie wolno dopuścić do paniki. Ówczesnego szefa Fedu Bena Bernankego nazywano „helikopterowym Benem”, bo zapowiadał, że jak będzie trzeba, zacznie zrzucać pieniądze z helikopterów. Zasypywanie pieniędzmi kryzysu, gdy groziła implozja systemów finansowych i gospodarek, gdy struchlali obywatele bali się wydawać pieniądze, okazało się skuteczne, choć w dłuższej perspektywie kosztowne (zapłacono długami i inflacją).
Dlatego można przypuszczać, że największy pożar uda się ugasić przynajmniej na jakiś czas, bo nikt nie wie, jaki jest rzeczywisty stan banków i co się jeszcze wydarzy. Po ostatnim kryzysie wprowadzono szereg zabezpieczeń i stworzono nowe narzędzia, ale – jak wiadomo – generałowie szykują się zawsze do ostatniej wojny i każda następna ich zaskakuje. Podobnie jest z gospodarką. Nowy kryzys może mieć całkiem inne oblicze i objawić się w najmniej spodziewanej chwili. Żyjemy na wulkanie, który prędzej czy później wybuchnie.