Paweł Rożyński: Życie na wulkanie

Upadek banku Doliny Krzemowej pokazuje, jak niepewna jest sytuacja światowej gospodarki, ale przede wszystkim może podkopać zaufanie do firm technologicznych, zwłaszcza start-upów.

Publikacja: 14.03.2023 03:00

Paweł Rożyński: Życie na wulkanie

Foto: AFP

Bank SVB, 16. pod względem aktywów w USA, zbankrutował z powodu błędów zarządu, który nie zabezpieczył się przed ryzykiem wzrostu inflacji i stóp procentowych. Czy teraz wypadną z szafy kolejne trupy, ofiary inflacji, recesji czy innych zjawisk, które pojawiają się w dzisiejszych trudnych czasach? Tego nie wie nikt, może poza prof. Nourielem Roubinim, „Doktorem Zagładą”, który przepowiedział poprzedni kryzys, a teraz ostrzega przed kolejnym i upadkiem następnych banków. Dwa już wpadły w podobne tarapaty – Silvergate Capital i Signature Bank, wszystkie razem z SVB mocno nastawione na branżę technologiczną.

W przeciwieństwie do upadku Lehman Brothers w 2008 r., tym razem Rezerwa Federalna zareagowała szybko i zdecydowanie. Zapowiedziano, że pieniądze odzyskają wszyscy, także ci ze środkami większymi, niż wynoszą gwarancje, a banki mogą liczyć na wsparcie płynnościowe z programu BTFP (Bank Term Funding Program), czyli pożyczki pod zastaw papierów skarbowych wycenianych według wartości nominalnej.

Czytaj więcej

Tąpnięcie banków na całym świecie po upadku SVB. Ucierpią polskie start-upy?

Wygląda więc na to, że odrobiono lekcję z poprzedniego kryzysu, który uświadomił wszystkim, że nie wolno dopuścić do paniki. Ówczesnego szefa Fedu Bena Bernankego nazywano „helikopterowym Benem”, bo zapowiadał, że jak będzie trzeba, zacznie zrzucać pieniądze z helikopterów. Zasypywanie pieniędzmi kryzysu, gdy groziła implozja systemów finansowych i gospodarek, gdy struchlali obywatele bali się wydawać pieniądze, okazało się skuteczne, choć w dłuższej perspektywie kosztowne (zapłacono długami i inflacją).

Dlatego można przypuszczać, że największy pożar uda się ugasić przynajmniej na jakiś czas, bo nikt nie wie, jaki jest rzeczywisty stan banków i co się jeszcze wydarzy. Po ostatnim kryzysie wprowadzono szereg zabezpieczeń i stworzono nowe narzędzia, ale – jak wiadomo – generałowie szykują się zawsze do ostatniej wojny i każda następna ich zaskakuje. Podobnie jest z gospodarką. Nowy kryzys może mieć całkiem inne oblicze i objawić się w najmniej spodziewanej chwili. Żyjemy na wulkanie, który prędzej czy później wybuchnie.

Czytaj więcej

Start-upy stanęły przed widmem odcięcia pieniędzy

Szczególnie zagrożona może być branża technologiczna, która w ostatnich latach przeżywała boom. Korzystała przy tym z polityki łatwego i taniego pieniądza, co doprowadziło do sytuacji, że ogromne sumy trafiły do spółek technologicznych czy kryptowalut, windując ich wyceny do poziomów absurdalnych. Bankructwo banku finansującego spółki Doliny Krzemowej osłabi zaufanie do tej branży i przykręci kurek z finansowaniem. O ile duże firmy, jak Facebook, Google, Apple czy Amazon, jakoś sobie poradzą, nawet gdy stracą miliardy swojej kapitalizacji, to mniejsze spółki, start-upy mogą nie przetrwać (a to położy się cieniem na innowacyjności światowej gospodarki). Chyba że znajdują się w Polsce, gdzie państwo – jak pokazał właśnie przykład NCBiR – chętnie przekaże grube miliony, choćby się miało 20 lat i założyło start-up kilka dni temu.

Opinie Ekonomiczne
Guntram Wolff: Strefa euro musi wzmocnić wsparcie militarne dla Bałtów
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Krótszy tydzień pracy, czyli koniec kultury zapieprzu
Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści: Centralny czy Ukryty Rejestr Umów?
Opinie Ekonomiczne
Aneta Gawrońska: Od wojny w koalicji mieszkań nie przybędzie
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Wojna celna Trumpa zaboli Amerykanów. Czy zaboli także nas?