Nastroje na globalnych rynkach wyznacza teraz sytuacja kilku średniej wielkości amerykańskich banków. Fed i rząd USA zdecydowały o uratowaniu depozytów z upadłych Silicon Valley Bank (SVB) i Signature Bank. Postanowiono też jednak, że ratowani nie będą ani akcjonariusze tych banków, ani właściciele ich obligacji.
– Tak działa kapitalizm. Inwestorzy świadomie podjęli ryzyko i stracili pieniądze, bo ryzyko się nie opłaciło – stwierdził prezydent USA Joe Biden.
Czytaj więcej
Upadek banku Doliny Krzemowej pokazuje, jak niepewna jest sytuacja światowej gospodarki, ale przede wszystkim może podkopać zaufanie do firm technologicznych, zwłaszcza start-upów.
Ta próba opanowania kryzysu nie powstrzymała jednak paniki. Inwestorzy zaczęli szukać potencjalnych kolejnych bankrutów. Na pierwszy ogień poszedł kalifornijski First Republic Bank, który tracił na początku poniedziałkowej sesji aż 65 proc. Mocno wyprzedawane były akcje kilku innych amerykańskich banków regionalnych, a przecena dotknęła też pożyczkodawców z Europy. Pod presją był m.in. szwajcarski bank Credit Suisse, który tracił 14 proc., a jego akcje stały się rekordowo tanie. Na warszawskiej giełdzie banki też wyprzedawano. Branżowy indeks WIG-banki spadał późnym popołudniem o 2,9 proc.
Inwestorzy już zaczynają się spodziewać, że napięcia w systemie finansowym skłonią Fed i inne banki centralne do wyhamowania podwyżek stóp procentowych. Goldman Sachs prognozuje, że może się on 22 marca wstrzymać z podwyżką stóp. Tylko połowa traderów oczekuje natomiast, że Europejski Bank Centralny podwyższy w czwartek stopy o 50 pkt baz.