Szanowni Państwo, proszę zapiąć pasy. Inflacja ostro przyspieszyła. W kwietniu wyniosła aż 12,3 proc. licząc rok do roku, wobec 11 proc. w marcu. Jest najwyższa od – bagatela – roku 1998. Oddaliła się już o blisko 10 pkt proc. od celu inflacyjnego NBP, który – dla przypomnienia – wynosi 2,5 proc. W stosunku do tegorocznego marca ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 2 proc. I choć to mniej niż w poprzednim miesiącu (3,3 proc. m/m), skala wzrostu jest nadal znaczna. I nie nastraja optymistycznie – dwuletnie cel inflacyjny został zrealizowany w zaledwie dwa miesiące.

Najmocniej inflację w samym kwietniu pchały w górę ceny żywności i nośników energii. I choć są to akurat te kategorie, na które krajowa polityka pieniężna nie ma większego wpływu, bilans działalności RPP w dotychczasowym składzie jest dramatyczny. Inflacja bazowa, czyli miara obejmująca te ceny, na które mają pośredni wpływ działania Rady, jest bowiem najwyższa od 2000 r.

Owszem, impuls do sprintu cen przyszedł spoza kraju, a oliwy do ognia inflacji dolewa rząd swoją luźną polityką finansową, ale to za kończącymi sześcioletnią kadencję członkami RPP i prezesem NBP ciągnąć się będzie odium współodpowiedzialności. To może tłumaczyć problem PiS ze znalezieniem większości w Sejmie dla drugiej kadencji dla Adama Glapińskiego. Prezes NBP, który długo ignorował zagrożenie, w oczach opinii publicznej ponosi odpowiedzialność za nadmierny wzrost inflacji. A teraz, gdy jesienią nagle doznał monetarnego nawrócenia i przekształcił się z gołębia w jastrzębia, stał się symbolem błyskawicznego wzrostu rat kredytów hipotecznych demolujących budżety domowe tysięcy Polaków.

PiS-owi wciąż wakują także dwa miejsca w RPP. W obecnej sytuacji dobrze byłoby, by obsadzili je ludzie naprawdę kompetentni. Wiedza w dziedzinie polityki pieniężnej niekoniecznie jednak idzie w parze w lojalnością, jakiej oczekiwaliby politycy. A wyzwaniem przed nowym składem RPP ogromne. Pomyślmy: inflacja jest najwyższa od 1998 r. Nigdy takiej nie widziała w swoim dorosłym życiu generacja 20-, 30-, a nawet część 40-latków. Dramatyczny wzrost cen będzie na lata całe pokoleniową traumą, która może wpływać na wybory – nie tylko konsumenckie, ale i polityczne. To powinno da do myślenia – zarówno rządzącym, jak i opozycji.

Czytaj więcej

Inflacja ostro w górę. Według danych GUS w kwietniu przebiła 12 procent