Przed reformą emerytalną ubezpieczony nie był klientem ZUS, a pracodawca opłacał tylko jedną składkę, wyliczaną globalnie dla wszystkich zatrudnionych, więc rocznie płatnicy składali do ZUS około 18 milionów dokumentów. Po reformie ubezpieczony został klientem ZUS – więc ich ilość zwiększyła się o 700 proc. Pracodawcy składają co miesiąc indywidualne rozliczenia składek za każdego pracownika oddzielnie, składki rozliczane są na cztery fundusze: ubezpieczeń społecznych (emerytalny, rentowy, chorobowy i wypadkowy) oraz fundusz ubezpieczenia zdrowotnego, a podstawy ich naliczania są różne. Rocznie do ZUS wpływa więc teraz ponad 260 milionów dokumentów. Dla ich zewidencjonowania ZUS musiał zatrudnić dodatkowo prawie 10 tys. pracowników oraz nabyć system komputerowy o gigantycznych mocach obliczeniowych i stworzyć do niego skomplikowane oprogramowanie. Wydał na to – o ile dobrze pamiętam – na początek 3,5 mld zł. A teraz wydaje rocznie około 800 milionów na jego utrzymanie! To wszystko z odpisu ze składek na emerytury, które – przypomnę – mogą być wypłacane i bez tego systemu.