Rz: Statystyczny Polak w ciągu miesiąca zalicza ponad 100 wizyt w sklepach ogólnospożywczych i chemicznych. Rośnie też liczba wizyt w centrach handlowych. Dlaczego Polacy tak często chodzą na zakupy?
Lidia D. Czarkowska: Przez lata większe zakupy kojarzyły się ze wzrostem pozycji społecznej. Kupujemy, czyli nas na to stać. Jednak od ok. pięciu–siedmiu lat w Polsce zachodzi zjawisko odwrotne. Pojawił się trend antykonsumpcjonistyczny i minimalistyczny; osoby dobrze sytuowane coraz częściej oszczędzają i gromadzą przeżycia, a nie przedmioty. Inaczej jest z osobami budującymi swój status, które poprzez zakupy chcą sobie i innym udowodnić, że pną się w górę w hierarchii społecznej. Ponadto w mediach powszechnie obecny jest wzorzec tzw. człowieka sukcesu otoczonego nadmiarem markowych towarów. Niektórzy nieświadomie kopiują ten model życia, co może doprowadzić do zakupoholizmu.
Czym jest zakupoholizm?
Rodzajem zaburzeń behawioralnych i swoistym uzależnieniem. Podobnie jak w przypadku innych uzależnień, pojawia się tu faza planowania, następnie ekscytacji, realizacji – czyli dokonywanie zakupów – rozładowania napięcia, na końcu zaś pojawia się dyskomfort, wstyd. Człowiek do pewnego stopnia zdaje sobie sprawę z tego, co robi, ale nie może się powstrzymać. To kompulsywne zaburzenie częściej jest diagnozowane u kobiet. Według niektórych szacunków nawet 80 proc. zakupoholików to kobiety.
Zakupoholicy różnią się czymś od siebie?