Nie grozi nam deflacyjna spirala

Jest kilka rodzajów ryzyka związanych z niską inflacją – przypomina Patrycja Beniak z Instytutu Ekonomicznego NBP.

Publikacja: 21.01.2013 02:21

Nie grozi nam deflacyjna spirala

Foto: Archiwum

Amerykańskie i europejskie programy luzowania ilościowego nie przełożyły się na wzrost inflacji. Dlaczego?

Patrycja Beniak:

Były obawy, że zwiększenie podaży pieniądza na skutek tych programów będzie prowadziło do podwyższonej inflacji. Tak się jednak nie stanie, dopóki środki, które dostarczono do sektora finansowego, nie trafią do realnej gospodarki. A większość z nich pozostała wewnątrz sektora finansowego. Z kolei te, które trafiły do gospodarki, nie zasiliły w równym stopniu wszystkich grup ludności i nie przyczyniły się do wzrostu konsumpcji. W dodatku, kiedy mamy silne spowolnienie gospodarki i ujemną lukę popytową (w USA ok. -4 proc. potencjalnego PKB, w strefie euro ok. -2 proc.), nie występuje presja popytowa, co przyczynia się do obniżenia inflacji.

Oczekuje się, że globalnie inflacja ma spadać. To dobrze dla takich krajów jak Polska?

Jeżeli spodziewamy się, że inflacja będzie niska, powinno to wywierać pozytywny efekt na konsumpcję – szybszy będzie wzrost realnych wynagrodzeń. To z kolei powinno pobudzić inwestycje – firmy oczekują zwiększonej konsumpcji, więc będą zatrudniać ludzi i rozpoczynać nowe projekty.

Jest jednak kilka rodzajów ryzyka związanych z niską inflacją. Jeżeli mamy stabilny wzrost gospodarczy, niska inflacja jest korzystna dla gospodarki. Ale gdy popyt konsumpcyjny jest ograniczany przez inne czynniki niż zmiany dochodu do dyspozycji, jak na przykład podwyższona niepewność lub pogorszenie bilansów gospodarstw domowych, jak to ma miejsce obecnie, niska inflacja niekoniecznie musi przyczyniać się do jego zwiększenia. Zwłaszcza wobec nadal podwyższonej niepewności co do kształtowania się cen w przyszłości. Co więcej, gdy pojawi się dodatkowy szok w gospodarce (np. gwałtowne pogorszenie sytuacji gospodarczej za granicą przekładające się na zaufanie konsumentów i popyt konsumpcyjny), to możemy znaleźć się niedaleko od deflacji i negatywnych zjawisk z nią związanych.

W Polsce można oczekiwać, że będą przeważały pozytywne aspekty związane z niską inflacją, ponieważ dynamika naszego spowolnienia nie jest tak silna, jak było to w innych krajach.

Czy jest zagrożenie, że wpadniemy w deflację? Jakie byłyby tego konsekwencje?

Żeby mówić o deflacji w kontekście zagrożenia, musi temu towarzyszyć silny spadek aktywności gospodarczej. Kiedy oczekiwania co do przyszłości są negatywne, spodziewany spadek cen w kolejnych miesiącach może spowodować spadek produkcji – staje się ona mniej opłacalna. Z kolei konsumenci odkładają zakupy, ponieważ liczą na to, że ceny będą dalej spadać, a to nakręca dalsze spadki produkcji.

O takiej spirali możemy mówić tylko wtedy, kiedy prognozy co do przyszłości są naprawdę mocno negatywne. Dlatego nie sądzę, aby groziła nam spirala deflacyjna. Po upadku Lehman Brothers w krajach rozwiniętych rzeczywiście były przez jakiś czas obawy o deflację. Właśnie m.in. dlatego zostały wprowadzone programy luzowania ilościowego – miało to zapobiec sytuacji, w której na skutek mniejszej podaży pieniądza (kredytu) stanie się on droższy od dóbr. Obecnie niektórzy mówią o zjawisku biflacji, czyli mamy relatywnie niską inflację bazową, ale konsumencka do niedawna rosła, ponieważ silnie rosły ceny surowców.

Deflacja rozumiana jako spadek poziomu cen nie zawsze jest jednak negatywnym zjawiskiem. Na przełomie XIX i XX w. w USA zjawiska deflacyjne miały związek z rozwojem gospodarczym i wzrostem produktywności – dobra stawały się coraz tańsze, ponieważ koszty ich produkcji obniżały się. Podobne zjawisko, choć w odniesieniu jedynie do niektórych grup cen towarów konsumpcyjnych, obserwowaliśmy w ostatniej dekadzie, kiedy firmy przenosiły produkcję z krajów rozwiniętych do rozwijających się.

Czy kryzys zaburzył oddziaływanie instrumentów polityki pieniężnej na kształtowanie się cen?

Polityka pieniężna ma taki wpływ na procesy inflacyjne na świecie, jakie znaczenie ma dany kraj w gospodarce światowej. Jeśli spojrzymy na to, co robi Rezerwa Federalna, czyli utrzymywanie ultraniskich stóp procentowych i luzowanie ilościowe, okazuje się, że niekoniecznie musi mieć to taki sam wpływ na inflację w USA, jak na inflację w innych krajach. Choćby z uwagi na zróżnicowanie w cyklach koniunkturalnych czy różny stopień uzależnienia od importu surowców i innych dóbr. Taka gospodarka jak Polska ma niewielki wpływ na ceny na świecie – jesteśmy zmuszeni przyjmować ceny, zwłaszcza surowców, takie jak kształtują się globalnie. Poza tym w większych gospodarkach osłabienie kursu walutowego związane z programami luzowania ilościowego w niewielkim stopniu wpływa na wzrost cen. W Polsce deprecjacja kursu walutowego ma większe przełożenie na inflację.

Amerykańskie i europejskie programy luzowania ilościowego nie przełożyły się na wzrost inflacji. Dlaczego?

Patrycja Beniak:

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?
Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej