Jest jednak kilka rodzajów ryzyka związanych z niską inflacją. Jeżeli mamy stabilny wzrost gospodarczy, niska inflacja jest korzystna dla gospodarki. Ale gdy popyt konsumpcyjny jest ograniczany przez inne czynniki niż zmiany dochodu do dyspozycji, jak na przykład podwyższona niepewność lub pogorszenie bilansów gospodarstw domowych, jak to ma miejsce obecnie, niska inflacja niekoniecznie musi przyczyniać się do jego zwiększenia. Zwłaszcza wobec nadal podwyższonej niepewności co do kształtowania się cen w przyszłości. Co więcej, gdy pojawi się dodatkowy szok w gospodarce (np. gwałtowne pogorszenie sytuacji gospodarczej za granicą przekładające się na zaufanie konsumentów i popyt konsumpcyjny), to możemy znaleźć się niedaleko od deflacji i negatywnych zjawisk z nią związanych.
W Polsce można oczekiwać, że będą przeważały pozytywne aspekty związane z niską inflacją, ponieważ dynamika naszego spowolnienia nie jest tak silna, jak było to w innych krajach.
Czy jest zagrożenie, że wpadniemy w deflację? Jakie byłyby tego konsekwencje?
Żeby mówić o deflacji w kontekście zagrożenia, musi temu towarzyszyć silny spadek aktywności gospodarczej. Kiedy oczekiwania co do przyszłości są negatywne, spodziewany spadek cen w kolejnych miesiącach może spowodować spadek produkcji – staje się ona mniej opłacalna. Z kolei konsumenci odkładają zakupy, ponieważ liczą na to, że ceny będą dalej spadać, a to nakręca dalsze spadki produkcji.
O takiej spirali możemy mówić tylko wtedy, kiedy prognozy co do przyszłości są naprawdę mocno negatywne. Dlatego nie sądzę, aby groziła nam spirala deflacyjna. Po upadku Lehman Brothers w krajach rozwiniętych rzeczywiście były przez jakiś czas obawy o deflację. Właśnie m.in. dlatego zostały wprowadzone programy luzowania ilościowego – miało to zapobiec sytuacji, w której na skutek mniejszej podaży pieniądza (kredytu) stanie się on droższy od dóbr. Obecnie niektórzy mówią o zjawisku biflacji, czyli mamy relatywnie niską inflację bazową, ale konsumencka do niedawna rosła, ponieważ silnie rosły ceny surowców.
Deflacja rozumiana jako spadek poziomu cen nie zawsze jest jednak negatywnym zjawiskiem. Na przełomie XIX i XX w. w USA zjawiska deflacyjne miały związek z rozwojem gospodarczym i wzrostem produktywności – dobra stawały się coraz tańsze, ponieważ koszty ich produkcji obniżały się. Podobne zjawisko, choć w odniesieniu jedynie do niektórych grup cen towarów konsumpcyjnych, obserwowaliśmy w ostatniej dekadzie, kiedy firmy przenosiły produkcję z krajów rozwiniętych do rozwijających się.