Miły i twardy jak stal

Ben S. Bernanke z rozmachem tnie stopy procentowe. W ten sposób prezes Fedu ma nadzieję uratować amerykańską gospodarkę przed spowolnieniem, a być może i recesją

Publikacja: 02.11.2007 02:11

Miły i twardy jak stal

Foto: Reuters

Prezes banku centralnego USA, obejmując stanowisko, miał jeden problem: jak przejąć fotel po Alanie Greenspanie, przez 18 lat najbardziej wpływowym człowieku w światowych finansach.

Potem doszedł kolejny: jak wyprowadzić z kłopotów gospodarkę amerykańską. Na razie postępuje tak, jak by zrobił to Greenspan.

Zupełnie inny w zachowaniu niż poprzednik, ciepły, serdeczny, w porównaniu z tym, do czego przyzwyczaił nas poprzedni szef Fedu, wręcz gadatliwy. Doświadczenie akademickiego profesora nauczyło go w przystępny sposób wyjaśniać skomplikowane problemy gospodarcze. Bernanke mówi ciekawie nawet dla laików, ale zawsze podkreśla, że jego decyzje są wyjątkowej wagi ze względu na znaczenie stanu gospodarki USA dla kondycji świata. Zapytany przez jednego z senatorów, czy sytuacja na rynku nieruchomości skłoni go, by pomyślał półtora raza o podniesieniu stóp procentowych, Bernanke odpowiedział: pomyślę dwa razy. Tłumaczy, dlaczego wysoki deficyt jest groźny. – Powiększy dług, który nasze dzieci i wnuki będą spłacać wysokimi podatkami i gorszymi warunkami życia. Jego otwartość i publiczne wyrażanie poglądów już przeszła na innych urzędników Fedu.

Kiedy przygotowuje nawet najważniejsze wystąpienia, nie gromadzi stosów dokumentów, ale rozmawia z ludźmi. Zapytany przez jednego z senatorów o czym wtedy myśli, powiedział: – O inflacji, tempie wzrostu PKB, deficycie na rachunku bieżącym i pewnie o tym, co miałbym ochotę zjeść na lunch.

Kiedy prezydent George Bush 1 lutego 2006 r. mianował go na 14-letnią kadencję, pamiętano, że 53- letni dzisiaj Bernanke jest autorem publikacji „Co się stanie, kiedy odejdzie Alan Greenspan?”. Napisał tam: „Fed powinien się skupić na konsolidacji osiągnięć Greenspana, aby to, co było najlepsze, pozostało”. Zwłaszcza że przyszły prezes Fedu będzie i mniej uzdolniony, i mniej oddany sprawie stabilnych cen.

Jest ekonomistą z wysokimi kwalifikacjami (Harvard Business School i MIT) i zarówno teoretykiem, jak i praktykiem, a Fed znał doskonale już wcześniej. W każdej szkole był prymusem, raz tylko zdarzyła mu się wpadka w teście, kiedy nie wiedział, jak wymówić słowo „szarotka” (edelweiss), wtedy uzyskał 1590 na 1600 możliwych punktów. Podczas studiów zafascynowany był zgłębianiem przyczyn recesji i porażek ulubionej drużyny baseballowej Red Soks. Po przeprowadzce do Waszyngtonu zdradził Soksów dla Nationals, recesja nadal go interesuje. Znany jest z powiedzenia, że „jeśli dolar byłby zbyt drogi, to Fed może dodrukowałby więcej banknotów, a gdyby zdarzyła się taka potrzeba, może je zrzucać z samolotów”. Na razie postępuje tak, jak by to zrobił Greenspan. I choć jest miły i ciepły, to nerwy ma jak ze stali. Wierzy w siły rynku, ale zamierza ukarać spekulantów. Sypnął dolarami, pożyczył pieniądze bankom, ale nie wykupił ich z kłopotów.

Prezes banku centralnego USA, obejmując stanowisko, miał jeden problem: jak przejąć fotel po Alanie Greenspanie, przez 18 lat najbardziej wpływowym człowieku w światowych finansach.

Potem doszedł kolejny: jak wyprowadzić z kłopotów gospodarkę amerykańską. Na razie postępuje tak, jak by zrobił to Greenspan.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Ptak-Iglewska: UE jak niedźwiedź: śpi, a jak ryczy, to za późno. Trump nas budzi
Opinie Ekonomiczne
Prywatyzacja przez deregulację
Opinie Ekonomiczne
Czy poziom życia w UE jest niższy niż w USA?
Opinie Ekonomiczne
Prof. Bogumił Kamiński: Bądźmy zwinni w wyścigu AI
Materiał Promocyjny
Sześćdziesiąt lat silników zaburtowych Suzuki
Opinie Ekonomiczne
Prof. Tomkiewicz: Jak uwzględnić obronność w regułach fiskalnych?