Groźba przeceny wisi nad rynkiem

Niepewność na rynkach kapitałowych może poskutkować reakcją europejskich decydentów - mówi Stanisław Kluza, były szef Komisji Nadzoru Finansowego

Aktualizacja: 31.08.2012 04:47 Publikacja: 30.08.2012 17:33

Groźba przeceny wisi nad rynkiem

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik PG Piotr Guzik

Zaskoczyły pana gorsze od prognoz dane o polskiej gospodarce w II kwartale?

Stanisław Kluza:

Ogłoszona przez GUS dynamika PKB znalazła się poniżej oczekiwań analityków. Może to tym bardziej niepokoić w połączeniu z informacjami z rynku pracy. Sezonowy spadek bezrobocia w Polsce był w tym roku płytszy. Choć koniunktura w UE nie będzie sprzyjać PKB w Polsce, to o wiele istotniejszy wydaje się materializujący się obecnie skutek kilkuletniej opieszałości reformatorskiej rządu. Powolność uefektywnień w obszarze finansów publicznych i usuwaniu barier dla swobody działalności gospodarczej będzie coraz widoczniejsza już w najbliższych kwartałach. Negatywne efekty choć narastały latami „po kropelce", to dojrzały do skali problemów.

Natomiast w długiej perspektywie, oceniam, że brak polityki demograficznej rządu będzie główną barierą rozwojową Polski (za kilka, kilkanaście lat)..

Czy zatem w obliczu prognozowanego spowolnienia polska gospodarka zasługuje na wsparcie w postaci cięcia stóp procentowych?

Nie przywiązywałbym się do miesięcznych danych, tym bardziej że mieliśmy w tym roku jednorazowy bodziec w postaci Euro2012. Uważam, że jest więcej zagrożeń dla wzrostu PKB i w tym kontekście podwyżka stóp w maju była nietrafiona. Co więcej, jeśli takie przekonanie dociera powoli do RPP, to pytanie, czy nie mamy czasem do czynienia z celowym opóźnianiem obniżki stóp byle tylko nie przyznać się do tamtego błędu. Moim zdaniem taki scenariusz jest prawdopodobny, a Rada balansuje między walką o swoją reputację, czyli elementem wizerunkowym a negatywnymi skutkami dla gospodarki. Jeśli bowiem za późno lub zbyt gwałtownie przystąpi się do cięcia stóp, to takie zbyt raptowne działania mogą się przełożyć na zwiększoną wahliwość kursu walutowego w ostatnich miesiącach roku. A to nie jest bez znaczenia dla gospodarki, bo np. może przełożyć się to na większe kłopoty związane z zarządzaniem długiem przez ministra finansów, czy stabilnością sektora finansowego w Polsce w związku ze strukturą aktywów.

Już w ostatnich dniach złoty zaczął tracić.

Historycznie widać, że złoty asymetrycznie gwałtowniej się osłabia niż umacnia. Ponadto w czasie zwiększonej niepewności kapitał chętniej wraca do domu.

Spokojniej jest na rynku długu, rentowność polskich papierów jest stabilna. Nie powinno nas jednak niepokoić rekordowe zaangażowanie inwestorów w polskie obligacje?

Polska nie jest safe heaven, choć niektórzy optymiści próbowali do tego przekonywać. To nie ta pozycja gospodarki, ani takie poziomy rezerw jak w przypadku największych gospodarek. Nie jest też trudno poprzez rynki finansowe zdestabilizować sytuację na naszym rynku.

Bliższe jest tu raczej porównanie do efektu tzw. „gorącego ziemniaka" - w pewnych atrakcyjnych inwestycyjnie momentach średniookresowo ilość kapitału z zewnątrz narasta, ale gdy na lokalnie lub na świecie bilans optymizmu ulega zmianie, to jest już gorzej. Dostrzegam dla Polski więcej zagrożeń z efektu gorącego ziemniaka niż szans z iluzji, że jesteśmy safe heaven.

Podziela pan opinie, według których polska gospodarka może rozwijać się wkrótce w tempie poniżej 2 proc.?

Mamy za sobą pewien pozytywny szok dla gospodarki dzięki Euro2012. Ale jeśli przyjrzymy się dziś rynkowi pracy, planowanym wydatkom na infrastrukturę, cenom paliw to być może polska gospodarka będzie się musiała mocno wysilić by nie zejść poniżej owych 2 proc. Możemy mieć pewną analogię do zdarzeń z lat 2004/5. Wówczas RPP źle zinterpretowała rzeczywiste przyczyny dotyczące wzrostu cen po wejściu Polski do UE i niepotrzebnie zacieśniła politykę monetarną. W efekcie z opóźnieniem trzech kwartałów, w I i II kw. 2005 r. nastąpiło znaczące spowolnienie tempa wzrostu PKB i spadek inflacji do zera(!). Teraz można odnieść wrażenie, że RPP też przereagowała, a te zjawiska które podbiły wzrost cen, czyli np. Euro2012, i więcej turystów – to był jednorazowy szok. Błędne zacieśnienie polityki pieniężnej może skutkować gorszą koniunkturą. Co gorsza, w przypadku decyzji RPP o zbyt gwałtownym cięciu stóp, może dojść do nadmiernie dużej i niebezpiecznej wahliwości na kursie walutowym. Choć sądzę, że w  2012 r. wzrost gospodarczy będzie wyższy niż 2 proc., to chwilą prawdy będzie pierwsza połowa 2013 r.

To co, czeka nas zbliżanie się do 5 zł za euro?

Abstrahując od pytania, euro nie przeżywa teraz najlepszych czasów. Niemniej, nie jest łatwo wskazać, o jakie granice będzie ocierał się kurs walutowy. Makroekonomiczne otoczenie z zewnątrz nie zapewnia dziś stabilności dla kursu złotego.

Jaki jest pana bazowy scenariusz na najbliższe miesiące? Banki centralne znów wystąpią jako ratownicy?

Niepewność na rynkach kapitałowych i groźba znacznych przecen mogą sprawić, że to ryzyko zostanie dostrzeżone i będzie skutkowało reakcją europejskich decydentów. Te działania raczej nadejdą. Mamy bardziej złożony i rozwinięty system reagowania na sytuacje kryzysowe niż to było w ubiegłych dziesięcioleciach, czy stuleciach. Posłuże się pewnym przykładem z innej branży, która podobnie znacząco nabrała wiedzy i doświadczeń przez stulecia: W XIX w. jeśli ktoś się poczuł gorzej to niesiono go do medyka i on stwierdzał, że to sprawa błaha albo stwierdzał zgon. To była szybka piłka. I tak też przebiegały kryzysy: albo korekty przechodziły niezauważone albo ostre, głębokie i krótkie. Dzisiejszy poziom medycyny pozwala utrzymać pacjenta dłużej przy życiu. Podobnie narzędzia i instrumenty polityki gospodarczej są tak rozbudowane, że pozwalają pewnym typom zdarzeń w sposób krótkookresowy zaradzić, wielokrotnie zaradzić.  Ten kryzys, przez to że nie pozwolono utopić kilku nierentownych przedsięwzięć przeszedł w kryzys płożący, rozciągnięty w czasie. Amerykanie nazwali to kryzysem wyboistej drogi.

Spodziewa się pan wkrótce konkretnych decyzji? Ile można być pod respiratorem?

UE jest też w kropce. Bo czy należy pomagać tym, którzy nie przestrzegali wcześniej ustalonych zasad i teraz mają przetrwać na koszt tych, którzy przestrzegali zasad? Debata w Unii skupiła się dziś na idealistycznych pomysłach jak np. unia bankowa czy unia fiskalna, które określiłbym jako wynalazki niedoskonałe i obciążone licznymi założeniami trudnymi do spełnienia. Spójrzmy choćby na drobny przykład, ile dziś w UE  mamy różnych lokalnych metod liczenia długu. Te różnice widać na poziomie tworzenia sprawozdań, a co dopiero byłoby na poziomie zarządzania?

To pan zawiadamiał prokuraturę w sprawie Amber Gold. Nie dało się mocniej ostrzegać przed gdańską firmą?

Nadzór stworzył listę ostrzeżeń publicznych zgodnie z filozofią działania KNF za  mojej kadencji - to była filozofia aktywnego działania. Wadą przeważającej części administracji w Polsce jest jej pasywność. Urzędnik często nie zrobi nic zanim nie dostanie listu lub , gdy ktoś na nim nie wymusi działania. W Polsce jest wystraczająco dużo prawa, należy je egzekwować i wykazać minimum aktywności. Przykładowo KNF nie nadzoruje instytucji parabankowych i parainwestycyjnych, ale wykazując się należytą troską o te, które nadzoruje, powinien zwracać uwagę, czy na rynku finansowym nie pojawiają się uczestnicy próbujący prawo omijać lub działać na granicy prawa. Rozstrzygnąć to można jedynie poprzez wymiar sprawiedliwości. Nadzór wykonał co mógł, poinformował prokuraturę, wręcz kilkakrotnie. Prawidłowo zadziałał też Minister Gospodarki. Zdecydowanie więcej pytań lub wątpliwości można mieć do Ministra Finansów i UOKiK.

Czy można w ogóle rozważać coś takiego jak nadzór nad parabankami?

Zawsze będzie trudność w wytyczeniu precyzyjnej granicy, co jest taką lub inną usługą. Nadzór prowadzi listę podmiotów, które nadzoruje. Każdy może sprawdzić, czy wybrany podmiot jest na tej liście. Pamiętajmy, że szkodliwy dla rynku jest zarówno niedobór jak i nadmiar regulacji. Stąd kluczowe jest pytanie o zasadę dobrej proporcji. Nadmiar regulacji to większe koszty, a także czynnik ograniczający rozwój sektora finansowego. Zaś niedobór regulacji skutkuje mniejszym poziomem bezpieczeństwa rynku finansowego. Wzrasta wtedy premia za ryzyko, a także element drenażu reputacji wpływa na wyższe koszty usług i odbudowy utraconego kapitału.

W przypadku AG zawiniło państwo? Jaką lekcję powinniśmy wyciągnąć z tego przypadku?

Moim zdaniem państwo w tym wypadku powinno poczuwać się do odpowiedzialności, bo jego zadaniem jest zapewnienie, aby w obrocie gospodarczym i na styku usług finansowych nie występowały podobne podmioty. To na państwie ciąży obowiązek przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy czy wykrywania podmiotów opierających się na oszustwach lub mających coś wspólnego z działalnością przestępczą. Teraz rolą państwa jest odbudowanie zaufania obywateli do państwa po sprawie Amber Gold.  Ten obowiązek spoczywa dziś na rządzie.

... a systemowo?

To minister finansów powinien wypracować i zaproponować zmiany zwiększające bezpieczeństwo na rynku finansowym. Ani KNF, ani NBP, ani UOKiK nie posiadają inicjatywy ustawodawczej. Minister Finansów jest regulatorem rynku finansowego w rozumieniu określania porządku prawnego, tj. wskazywania ustawowych „reguł gry". Przypomnijmy, że już od kilku lat na arenie Unii Europejskiej pojawiają się tematy działalności parabankowej. Ten obszar tematyczny jest w rzadzie dedykowany Ministrowi Finansów.

Nie dziwi pana to, że od 2009 r. tak wolno to szło w wymiarze sprawiedliwości? Czy premier, rząd może jeszcze dziś coś zrobić w sprawie klientów Amber Gold?

W obszarze prokuratorskim, trafione są dziś wnioski w raporcie Ministra Serementa. Z drugiej strony istnieje kilka rozsądnych możliwości poprowadzenia tej sprawy, ale dajmy pierw szanse rządowi przedstawić jakąś propozycję, żeby nie czuł się, że jest pod presją ustosunkowania się do jakiegoś nacisku opinii publicznej. Propozycja ta powinna być uprzedzająca i niezależna od pozwów, które z dużym prawdopodobieństwem złożą klienci Amber Gold  przeciw Skarbowi Państwa.

Może więc prokuratura nie nadąża za zmianami w świecie finansów?

Do każdego tematu można znaleźć ekspertów. Osobiście oceniam, że problemem jest technologiczne zapóźnienie wymiaru sprawiedliwości, które skutkuje zbyt wolnym przepływem informacji, a w szczególności w bardziej rozległych i złożonych sprawach, gdzie powinna być tzw. zautomatyzowana kontrola krzyżowa. Przykładowo mogłaby się odbywać poprzez unikalne numery PESEL, NIP, REGON, etc.

Czego spodziewa się pan po wynikach audytów SKOK? Kasy bronią się przed wejściem pod nadzór KNF.

Nie znam obecnej kondycji finansowej kas. Myślę, że prowadzone audyty finansowe pozwolą nadzorowi spojrzeć precyzyjniej na całość systemu oraz zaadresować najlepsze narzędzia nadzorcze uwzględniające specyfikę funkcjonowania systemów zbudowanych na idei spółdzielczości.

Czy gwarancje dla depozytów klientów SKOK są konieczne?

To pomysł zgłaszany przez nadzór już przed kilku laty w trybie konsultacji ustawodawczych. Wtedy dziwiłem się dlaczego Ministerstwo Finansów nie chciało poddać systemu skok pod system gwarancji. Nadal uważam, że to konieczne.

- rozmawiali Agnieszka Kamińska i Paweł Czuryło

Zaskoczyły pana gorsze od prognoz dane o polskiej gospodarce w II kwartale?

Stanisław Kluza:

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Jak skrócić tydzień pracy w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości