Wskazuje, że zbyt mocno nasza konkurencyjność opiera się na taniej sile roboczej, a postęp w tworzeniu średniej i wyższej technologii jest u nas niewielki.

Wnioski płynące z raportu nie są odkrywcze. Polscy ekonomiści, ale także wszystkie uznane i poważane instytucje – Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, OECD – alarmują, że wpadamy w pułapkę średniego dochodu, czyli stagnację gospodarczą ze względu na wyczerpywanie się prostych rezerw. Rząd pozostaje na te apele głuchy. Z exposé nowej pani premier dowiedzieliśmy się, że polityka ciepłej wody w kranie – propagowana przez premiera Donalda Tuska – będzie kontynuowana. Wśród zapowiedzi na 2015 r. są przede wszystkim rozwiązania mające poprawić stan portfeli osób mniej zamożnych. Słowo „gospodarka" padło w exposé niewiele razy, choć towarzyszył mu przymiotnik „stabilna" – bo taka ma być, byśmy mogli wejść do strefy euro. Inaczej mówiąc, z exposé wynika, że pani premier wie, jak chce dzielić publiczny grosz, ale nie wiadomo, czy wie, jak ten grosz pomnażać, czyli jak sprawić, by firmy rozwijały się szybciej, więcej inwestowały, stały się bardziej innowacyjne, tworzyły więcej dobrze płatnych miejsc pracy...

Komentowanie w ostatnich latach braku wspierających gospodarkę reform staje się już nudne. Ciekawe za to wydaje się pytanie: czyj autorytet, czyja opinia może tak wstrząsnąć polską władzą, by otrząsnęła się z antyreformatorskiego nastawienia. Jakie słowa, raporty, ekonomiczne dowody spowodują, że rząd zacznie w końcu myśleć o przyszłości? Niestety, obawiam się, że elitę obudzi dopiero smutna rzeczywistość, gdy za kilka Polska pod względem szybkości rozwoju gospodarczego znajdzie się na szarym końcu UE, a nasze firmy będą przegrywać konkurencję nawet z firmami z trzeciego świata.