Administracja publiczna w Polsce w ostatnich latach poczyniła znaczący postęp w jakości usług świadczonych na rzecz społeczeństwa i coraz więcej z nich udostępnia drogą elektroniczną. Szybko staramy się nadrabiać zaległości wobec najlepiej zinformatyzowanych państw Europy. Najlepszym przykładem na tym polu są lokalne samorządy, ale też wiele instytucji rządowych, w tym kierowany przeze mnie Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Pragnę się więc nie zgodzić z autorami artykułu „Skończyć z państwowymi e-kompromitacjami" opublikowanego na łamach „Rzeczpospolitej" 19 listopada, którzy stawiają tezę o niepowodzeniu całego procesu informatyzacji instytucji publicznych. Mając na uwadze system liczenia głosów Państwowej Komisji Wyborczej, a do tego patrząc bardzo powierzchownie i zbierając strzępki informacji na temat pojawiających się problemów z różnymi systemami informatycznymi w administracji publicznej, rzeczywiście można by odnieść takie wrażenie, jakie odnoszą autorzy wskazanego tekstu: jest dużo do zrobienia. Jednak patrząc i oceniając powierzchownie, możemy jedynie wypaczyć rzeczywistość, ukazać ją w krzywym zwierciadle.
Tak właśnie jest z przytaczanym z godną podziwu częstotliwością argumentem o nieustającej i nieukończonej informatyzacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Czy ZUS rzeczywiście nie może sobie poradzić z dokończeniem informatyzacji już z górą 15 lat? A może warto odwrócić to pytanie. Czy redakcje gazet od czasu, gdy przeszły na pisanie tekstów za pomocą komputerów, zaprzestały unowocześniania swojego sprzętu? Czy nie jest to znacząca pozycja kosztowa w ich budżetach? Czy dziennikarze nadal pracują na komputerach z procesorem o częstotliwości kilkuset MhZ, z 16 MB pamięci RAM, przy monochromatycznym monitorze? Czy systemy operacyjne tych komputerów to nadal stary poczciwy DOS, a zainstalowane przeglądarki internetowe to przeglądarki tekstowe?
To pytania retoryczne. Dziennikarze, co logiczne i zrozumiałe, korzystają z nowego sprzętu. Inaczej niż w latach 90. minionego wieku, dziś wysyłają teksty i zdjęcia do redakcji wprost z konferencji prasowej. Czy więc fakt, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych na bieżąco odnawia swoją bazę IT, oznacza, że nie zakończył procesu informatyzacji? Czy w ogóle możemy przyjąć, że informatyzacja ma swój koniec?
Informatyzacja bez końca
Jeżeli weźmiemy pod uwagę szybkość zmian technologicznych w zakresie IT i postępujący wzrost standardów bezpieczeństwa to informatyzacja nigdy nie będzie miała końca. Sprawna obsługa milionów klientów wymaga technologii i rozwiązań na najwyższym poziomie, a ich aktualizacja i rozwój często jest konieczna z powodu naturalnego rozwoju produktów informatycznych. Wszyscy dostrzegamy choćby to, jak szybko pojawiają się uaktualnienia systemu Windows. Dla ZUS zaś kluczowe jest wsparcie informatyczne nie tylko w zakresie tego, co widzi klient, ale także całego zaplecza – serca systemu.
Dlatego niezbędne jest zapewnienie aktualnych systemów baz danych, jak np. DB2 firmy IBM czy Tuxido firmy Oracle oraz systemów operacyjnych. Oprócz zmian technologicznych, za którymi należy nadążać, dochodzą jeszcze zmiany legislacyjne. Oto w ostatnich dziesięciu latach doszło do 500 zmian legislacyjnych w zakresie ubezpieczeń społecznych. Każda zmiana w prawie oznacza konieczność zmiany w Kompleksowym Systemie Informatycznym ZUS. Weźmy dla przykładu waloryzację emerytur i rent. Wyliczana jest na podstawie specjalnych algorytmów zapisanych w systemie informatycznym ZUS. Każdego roku w marcu system ten musi dokonać w szybkim trybie przeliczenia 7,5 mln świadczeń, a do tego wygenerować przelewy bankowe i decyzje administracyjne.