W analizach socjologicznych powtarzają się opinie, że – choć jako naród jesteśmy przedsiębiorczy i innowacyjni – to pod względem chęci do współpracy, zwłaszcza tej długoterminowej, sporo odstajemy od innych nacji.
Prof. Janusz Czapiński w swojej „Diagnozie społecznej" od lat zwraca uwagę na zagrożenie, jakie dla rozwoju polskiej gospodarki stanowi tzw. niski kapitał społeczny, co – w tłumaczeniu – oznacza brak wzajemnego zaufania, nadmierną czasem podejrzliwość wobec otoczenia, a w rezultacie brak gotowości do wspólnych działań. A gdy już zmobilizują nas do reakcji zagrożenia zewnętrzne, to efektem są zwykle zrywy i akcyjne przedsięwzięcia. Firmy zaczynały współdziałać w obliczu dotkliwych dla branż zmian w przepisach albo gdy do wspólnej akcji – np. promocyjnej – zachęcały je pieniądze od państwa. Jednak były to zwykle krótkotrwałe działania.
Przykład firm meblarskich, które wspólnie chcą teraz realizować wieloletni sektorowy program rozwoju przy wsparciu NCBR oraz ciekawe inicjatywy kilku innych branż, to jaskółki zmian. Są one warte zauważenia jako zjawiska, które badają eksperci od ekonomii behawioralnej, sprawdzając, jak można zachęcać ludzi do określonych zachowań przez działania mniej wymuszone niż narzucone im regulacje prawne.
Czołowy przedstawiciel ekonomii behawioralnej, prof. Richard Thaler, takie działania określa jako kuksańce. Sięga po owe kuksańce nowa unijna perspektywa finansowa, która premiuje współpracę m.in. konsorcjów naukowo-przemysłowych i konsorcjów firm.
Jak podkreśla prof. Czapiński, w biznesie nie ma lepszego spoiwa współpracy niż pieniądze. Jest więc szansa, że firmy, które dzięki unijnym i rządowym programom, dostrzegą korzyści ze współpracy, będą ją rozwijać także później, gdy już skończą się dotacje.