Postliberalne brednie – dziełem prawdziwym, tekstem ważnym i obowiązującym są... ludzie. Fundamentem jest język, zamiast analizy, jak coś działa lub nie działa, otrzymujemy biograficzne brechanie o aktorach, twórcach, reżyserach, piosenkarzach, poetach i pisarzach. To oni są ważni, a nie dzieła, które stworzyli. To oni są dziełem. Jedyną rzeczywistością wartą tekstu lub krwi. To się nie wzięło znikąd. I to mi uświadamia Andrzej Horubała w „Drodze do Poznania i inne zapiski”. Od wielu lat jedyny krytyk literacki, którego warto czytać, ponieważ uświadamia nam sprawę już zapomnianą – ludzie działają poprzez teksty. Poprzez to, jak siebie komunikują, jak się odnajdują lub nie w świecie nierozpoznanym. Bo przecież to, co już znane, prowadzi nas donikąd. Jakby kultura stanęła w miejscu. Unieruchomiona przez jakiś dziwny mechanizm.