Wyborcze postulaty przedsiębiorców sprowadzają się do apelu do partii politycznych: udrożnijcie to, co w gospodarce blokuje państwo, byśmy mogli więcej czasu poświęcić szukaniu nowych rynków, zmaganiom konkurencyjnym z rywalami, a mniej – prozie potyczek z biurokracją i pułapkom, jakie zastawiają politycy ze swoim ADHD w produkcji nowego prawa. Przedsiębiorcy jak mantrę powtarzają przed wyborami, że najważniejsza jest przewidywalność i stabilność polityki gospodarczej. A jednak gros polityków za swój obowiązek uważa kolejne rewolucje, jakie rzekomo mają postawić gospodarkę na właściwy tor, po którym pomknie ona lukstorpedą w wyścigu z najszybciej rozwijającymi się krajami świata. Tyle że lukstorpeda, budowana w rewolucyjnym uniesieniu, bez oglądania się na opinie praktyków gospodarki, zbyt często okazuje się skorodowanym składem podmiejskim, który utknął na ślepym torze.