Przypomnijmy, że nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, wzbudziła wiele kontrowersji, m.in. te związane z likwidacją porodówek. Pierwotnie w uzasadnieniu do projektu pojawiło się kryterium 400 porodów rocznie, które miało decydować o utrzymaniu oddziału ginekologiczno-położniczego. W drugiej wersji przepisów skierowanej do konsultacji publicznych pod koniec listopada, decyzję o likwidacji i łączeniu porodówek scedowano na zespoły złożone z wojewody, szefa oddziału wojewódzkiego NFZ, wojewódzkiego konsultanta w dziedzinie ginekologii i organów założycielskich szpitali, np. starostów powiatowych. W toku konsultacji rozwiązanie to spotkało się jednak z oporem wojewodów.
Ministerstwo Zdrowia nie zmusi szpitali do zamykania porodówek
- Było dużo uwag, głównie wojewodów, którzy uważali, że jednak nie są przygotowani (na decydowanie o pozostawieniu albo łączeniu porodówek – red.), że brakuje im kadr, że jednak te przepisy nie są uszczegółowione. Ja troszeczkę byłem rozczarowany, bo pierwszy raz w historii władza centralna pozwala na decyzję co do struktury oddziałów właśnie oddziałom wojewódzkim czy wojewodom, czy konsultantom wojewódzkim. (…) Ale okazało się, że jednak ta koncepcja decyzyjności na szczeblu regionalnym nie przeszła – powiedział Jerzy Szafranowicz.
Wiceminister wskazał, że decyzję o tym, „czy porodówka zostaje, czy nie”, podejmować będzie dyrektor szpitala i jego organ założycielski. – Są rzeczywiście porodówki, które mają 200, 300 porodów (rocznie - red.) i pan starosta czy pan prezydent nie chce się zgodzić na likwidację. Jego prawo, jego przywilej. Jeżeli uważa, że ta porodówka jest u niego niezbędna i potrzebna, nikt go nie zmusi do likwidacji tej porodówki, jeżeli ma możliwości finansowe, bo przy 200, 300 porodach porodówka generuje stratę rzędu 5-6 mln zł rocznie – powiedział.
- Nie ma żadnego przymusu. Nic na siłę nie zamykamy – podkreślił.
Czytaj więcej
Resort zdrowia zdecydował o skierowaniu przepisów dotyczących zmian w szpitalnictwie ponownie do konsultacji społecznych. Projekt reformy budzi wątpliwości m.in. strony społecznej. Związkowcy obawiają się redukcji etatów na skutek łączenia szpitali.