Brytyjsko-francuski film Armanda Iannucciego miał pojawić się w rosyjskich kinach w styczniu. W ostatniej chwili „Śmierć Stalina” trafiła na listę tytułów zakazanych, a Ministerstwo Kultury określiło ją jako prowokację i „polityczny paszkwil”. Co tak bardzo zniesmaczyło rosyjskie władze?
List do wodza
Moskwa, lata 50. Kraj owładnięty terrorem. Dyrektor radia w panice organizuje koncert, którego nagrania chce wysłuchać towarzysz Stalin. Kiedy płyta będzie gotowa, pianistka wsunie do oprawy list. Pełen nienawiści, bo Stalin skazał na śmierć dwie bliskie jej osoby.
Tak zaczyna się ten film. Dalej jest dokładnie to, co zapowiada tytuł. Jeszcze widzimy Stalina w gabinecie, gdzie zebrała się sowiecka wierchuszka. To mieszanka siły, strachu, chamstwa, podlizywania się. I grozy. Bo Stalin przekazuje właśnie kolejną listę osób z wyrokiem śmierci. Każdy może się na niej znaleźć, jeśli popadnie w niełaskę. Zastępca Stalina Gieorgij Malenkow pozwoli sobie na westchnienie: „Jestem zmęczony, już nie wiem, kto żyje, a kto nie”. Potem przywódca zostaje sam, puszcza płytę. Czyta notatkę od pianistki i pada.
Armando Iannucci pokazuje walkę o schedę, zabiegi niemającego własnego zdania Gieorgija Malenkowa, szefa NKWD Ławrientija Berii, odsuwanego przez Stalina od władzy Wiaczesława Mołotowa, przebiegłego gracza Nikitę Chruszczowa. Tworzy obraz świata, w którym nie ma lojalności, liczenia się z innymi. Świata opartego na terrorze, gdzie pojedynczy człowiek jest zerem.
Film oparty jest na głośnym komiksie „Śmierć Stalina” i jego kontynuacji „Śmierć Stalina Volume 2 – Pogrzeb”. Francuscy producenci Yann Zenou i Laurent Zeitoun nabyli prawa do ekranizacji. Brytyjczyk Armando Iannucci, któremu zaproponowali reżyserię, kocha twórczość Woody’ego Allena, jest twórcą nominowanego do nagrody Emmy komediowego serialu politycznego „Figurantka” o wiceprezydentce USA.