Uroczystości pogrzebowe pisarza rozpoczęły się mszą świętą w kościele Karola Boromeusza przy ul. Powązkowskiej. Zabytkowa świątynia wypełniła się po brzegi, bo Olgierda Budrewicza przyszła pożegnać nie tylko rodzina, ale też koledzy dziennikarze, przyjaciele, a także wielu czytelników.
– Olgierd do czasu śmierci swojej żony Hani w ubiegłym roku był naprawdę szczęśliwym człowiekiem. Później już nie był tym samym Olgierdem – wspominał wczoraj Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Przypomniał życiorys Budrewicza. – Przeżył Powstanie, udało mu się skończyć studia, a potem trafił do najcudowniejszego zespołu dziennikarskiego w „Przekroju". Wtedy pismo to było oknem na świat – wspomniał Bratkowski. – W swoich tekstach przybliżał nam to, co wtedy było dla nas zamknięte.
Olgierd Budrewicz odwiedził w sumie 160 krajów świata.
Wspominano też, że w czasie stanu wojennego dom?Budrewiczów był punktem kontaktowym opozycji. – To dzięki Olgierdowi SDP dostało ze Związku Dziennikarzy Niemieckich ponad 20 tys. marek. Bezpieka próbowała się dowiedzieć, skąd wzięły się te pieniądze, ale nigdy jej się nie udało – zdradził Bratkowski.