Marquez - rozmowa z tłumaczem Carlosem Marrodanem

Z Carlosem Marrodanem Casasem, tłumaczem powieści Gabriela Garcii Marqueza - rozmawia Jan Bończa-Szabłowski.

Publikacja: 18.04.2014 15:02

Carlos Marrodan Casas

Carlos Marrodan Casas

Foto: Fotorzepa, Dawid Golik

Na czym pana zdaniem polegała wyjątkowość pisarstwa Gabriela Garcii Marqueza?

Carlos Marrodan Casas:

Gabriel Garcia Marquez potrafił słuchać. I jego literatura to literatura słuchacza, człowieka, który wsłuchiwał się w opowieści różnych ludzi. Zawsze podkreślał rolę dziadka i babci, których opowieści  zapamiętywał i wykorzystywał potem w swoich utworach. Zwracał uwagę, że losy każdego z nas są tak niezwykłe, że mogłyby składać się na niejedną powieść. Był mistrzem literatury epickiej. Swoim pisarstwem uzupełnił wielką lukę dotyczącą Ameryki Łacińskiej a zwłaszcza Kolumbii.

Marquez uskarżał się, że jest słaby w pisaniu i często walczy z każdym słowem. To brzmi jak kokieteria.

Niekoniecznie. Julian Przyboś ukuł twierdzenie, że pisarz to człowiek, któremu pisanie sprawia najwięcej  kłopotów. Ta niezwykła fraza Marqueza  i melodia jego zdania, natychmiast rozpoznawalna,  to wynik długiej pracy. Ona nie pojawiła się u niego od razu. Mówił mi kiedyś, że gdy pisał na maszynie „Sto lat samotności", i pojawił się jakiś błąd wyrywał stronę i pisał od nowa. Naprawdę w każde zdanie wkładał wiele pracy, bo zależało mu na tym, by brzmiało jak wypowiedziane.

A jako człowiek miał do siebie dystans?

I tak, i nie. Do chwili otrzymania Nagrody Nobla miał ogromny dystans do siebie, a potem wielki sukces nie tylko literacki ,ale i społeczny zmienił diametralnie jego i jego życie.W Europie nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale w Kolumbii, jego rodzinnym kraju, rodzinnych stronach był przyjmowany niemal jako nadczłowiek. Nie oszukujmy się, taki kult jednostki musi zmienić człowieka.  Długo bronił się przed byciem autorytetem, ale potem zaczął wypowiadać się jako autorytet. Być może więc trochę tego dystansu do siebie zatracił, ale chcę wierzyć że jednak do końca pozostał autoironiczny.

A jak jako miłośnik kina odbierał ekranizacje swych utworów?

Z żadnej nie był zadowolony. Przez wiele lat bronił się przed nimi, bo był zaprzysięgłym kinomanem. świetnie znał się na filmie. Pozostawił wiele recenzji, także scenariuszy filmowych. Jeden z jego synów odziedziczył tę pasję i jest uznanym reżyserem filmowym.

Ten syn, pytany, co najbardziej ceni w ojcu odpowiedział: Powagę...

To ciekawe. Cokolwiek by znaczyło...

A jak odbierano przyjaźń Marqueza z Fidelem Castro?

To była niewątpliwie fascynacja silną osobowością. Marquez w ogóle ulegał takim fascynacjom podobnie zresztą jak Graham Green. Kiedyś mówiono nawet, że gdzieś w skrytości pisze wielką monografię Kuby i tam sporo miejsca poświęca fascynacji Castro i rewolucją kubańską. Ale może to jeden z wielu mitów literackich, które krążą po świecie. Kiedy był atakowany za przyjaźń z Castro bronił się, mówiąc, że niejednokrotnie pomagał opozycji kubańskiej, że dzięki niemu Fidel Castro uwalniał wielu więźniów politycznych. Ale ta przyjaźń to rzeczywiście zagadka.

Napisał „Sto lat samotności", ale czy był samotnikiem.

Chyba nie. Otoczony był gronem przyjaciół i zawsze te więzy przyjaźni podkreślał. Oczywiście samo pisarstwo, to siedzenie przy kartce papieru jest aktem samotności. Pamiętam jednak jego określenie o istocie literatury, które dało mi wiele do myślenia. Powiedział mi kiedyś, że  wszystko, co napisał w życiu napisał po to, by przyjaciele jeszcze bardziej go kochali.

rozmawiał Jan Bończa-Szabłowski

Na czym pana zdaniem polegała wyjątkowość pisarstwa Gabriela Garcii Marqueza?

Carlos Marrodan Casas:

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Dzieło włoskiego artysty sprzedane za 6 mln dolarów. To banan i taśma klejąca
Kultura
Startuje Festiwal Niewinni Czarodzieje: Na karuzeli życia
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”