Na czym pana zdaniem polegała wyjątkowość pisarstwa Gabriela Garcii Marqueza?
Carlos Marrodan Casas:
Gabriel Garcia Marquez potrafił słuchać. I jego literatura to literatura słuchacza, człowieka, który wsłuchiwał się w opowieści różnych ludzi. Zawsze podkreślał rolę dziadka i babci, których opowieści zapamiętywał i wykorzystywał potem w swoich utworach. Zwracał uwagę, że losy każdego z nas są tak niezwykłe, że mogłyby składać się na niejedną powieść. Był mistrzem literatury epickiej. Swoim pisarstwem uzupełnił wielką lukę dotyczącą Ameryki Łacińskiej a zwłaszcza Kolumbii.
Marquez uskarżał się, że jest słaby w pisaniu i często walczy z każdym słowem. To brzmi jak kokieteria.
Niekoniecznie. Julian Przyboś ukuł twierdzenie, że pisarz to człowiek, któremu pisanie sprawia najwięcej kłopotów. Ta niezwykła fraza Marqueza i melodia jego zdania, natychmiast rozpoznawalna, to wynik długiej pracy. Ona nie pojawiła się u niego od razu. Mówił mi kiedyś, że gdy pisał na maszynie „Sto lat samotności", i pojawił się jakiś błąd wyrywał stronę i pisał od nowa. Naprawdę w każde zdanie wkładał wiele pracy, bo zależało mu na tym, by brzmiało jak wypowiedziane.