Krucha płeć

Kobiecy mózg jest nie tyle bardziej kruchy, ile kruchy inaczej niż mózg męski. Częściowo wynika to z działania hormonów płciowych, a częściowo z głęboko zakodowanych różnic w tym, jak komórki z chromosomem Y żyją i umierają.

Publikacja: 28.03.2025 14:50

Krucha płeć

Foto: LEO ROHMANN/ADOBESTOCK

Kobiecy mózg jest delikatny i kruchy – taka teza krąży od tysięcy lat. Kobiety uważa się za skłonne do depresji, humorzaste, histeryczne i podatne na załamania nerwowe. Jak wiadomo, słowo „histeria” pochodzi od greckiej nazwy macicy. Jeszcze nieco ponad sto lat temu inteligentni Europejczycy wierzyli, że w macicy tkwi źródło potężnych emocjonalnych wybuchów i zaburzeń nerwowych u kobiet. Wcześniej Europejczycy myśleli, że rozzłoszczona, drażliwa macica może wędrować po organizmie, przemieszczać się w górę, mijając żołądek i przeponę, aż do gardła, żeby ostatecznie w jakiś sposób uciskać mózg kobiety.

Chociaż dziś już wiemy, że macica się nie przemieszcza, niektóre z tych przekonań wciąż wśród nas pokutują. Na przykład kobiety mają mieć „humory” w czasie menstruacji albo przed nią. I tak rzeczywiście może się dziać. Zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS) istnieje przecież naprawdę, jednym z częstych jego objawów jest chwiejność nastroju, a u najbardziej pechowych z nas mogą wystąpić nawet krótkotrwałe epizody klinicznej depresji. Nie wszystkie kobiety mają PMS, nie wszystkie dotyka on podczas każdej miesiączki, nie wszystkie mają objawy dotyczące mózgu. Ale wahania hormonów płciowych najwyraźniej bezpośrednio wpływają na mózgi wielu kobiet. Ten wpływ jest dobrze udokumentowany w odniesieniu do dwóch okresów w naszym życiu: tuż przed menstruacją i w jej trakcie oraz podczas ciąży.

Czytaj więcej

„Tajwan. Herbatka na beczce prochu”: Bóstwo w każdym zaułku

Czy to oznacza, że kobiecy mózg jest bardziej niestabilny i delikatniejszy niż męski?

Spróbujmy zgłębić temat. I zacznijmy od depresji. Od okresu dojrzewania u kobiet częściej niż u mężczyzn diagnozuje się poważne zaburzenia depresyjne. Częściowo może to wynikać z tego, że kobiety są bardziej skłonne do zgłaszania się na psychoterapię czy sięgania po inne formy pomocy psychologicznej lub częściej są na nią wysyłane przez innych. Możliwe też, że objawy kobiet bardziej „wyglądają” na depresję niż symptomy mężczyzn, nawet jeśli przyczyna źródłowa jest podobna. Na przykład z danych ze Stanów Zjednoczonych wynika, że chłopcy i mężczyźni zwykle uzewnętrzniają niepokój psychiczny, wyładowując się w nieakceptowanych społecznie zachowaniach, kobiety i dziewczęta natomiast na ogół kierują niepokój do wewnątrz. Zatem wśród osób mających problemy ze zdrowiem psychicznym kobieta stereotypowo będzie bardziej skłonna do takich rzeczy, jak samookaleczenia, restrykcyjna dieta czy wycofanie społeczne, mężczyzna zaś może na przykład walnąć pięścią w ścianę. Nikt nie wie, czy te prawidłowości wynikają z fundamentalnych różnic w mózgu, czy z treningu społecznego.

Od huśtawki nastrojów do depresji

Spróbujmy ominąć problem diagnozy i przyjrzeć się takim momentom w życiu wielu kobiet, kiedy przewidywalna zmienność hormonów płciowych wydaje się zbiegać z częstymi diagnozami chorób psychicznych. Czy wtedy, kiedy hormony płciowe u kobiety istotnie odbiegają od normy w jej organizmie, jest ona bardziej podatna na depresję i lęki?

W pierwszym trymestrze ciąży kobiety na ogół odczuwają większą zmienność emocjonalną niż normalnie. Takie wahania nastrojów mogą się zacząć, zanim kobieta się zorientuje, że jest w ciąży; czasem właśnie ten objaw skłania ją do kupienia testu ciążowego – bo zaczęła płakać na wzruszających filmach, śmiać się do rozpuku z czegoś, co właściwie nie jest aż takie śmieszne, denerwować się bardziej niż zwykle irytującymi drobiazgami. U niektórych ciężarnych kobiet huśtawka nastrojów przekształca się jednak w coś poważniejszego. Jeśli wcześniej coś taką kobietę zasmucało na chwilę, teraz może z podobnego powodu zamknąć się w domu na cały dzień albo na wiele dni, bo czuje się po prostu zbyt smutna, żeby stawić czoło wymogom normalnego życia. Wszystko wydaje się ją ranić. Wszystko wygląda tak, jakby straciło kolor. Nic jej nie cieszy, nic nie daje nadziei. Jakby jej mózg w jakiś sposób oddzielił się od ośrodka nagrody.

To depresja kliniczna. Nie każda ciężarna na nią choruje, ale kobiety są bardziej narażone, zwłaszcza tuż po porodzie. Depresja poporodowa dotyka aż jednej na osiem kobiet na świecie. Cierpiące na nią osoby zwykle twierdzą, że czują się straszliwie zdołowane, jakby zapadły się w czarną dziurę. Zamiast tworzyć więź z dzieckiem, czują się obojętne, oderwane, jakby dryfowały w świecie, który nagle ma tylko odcienie szarości. Co gorsza, wiele z tych kobiet czuje się winnych, że ma takie odczucia. Jakby nie były dobrymi matkami. Dobrymi kobietami. Mogą jednak cierpieć właśnie dlatego, że są wyjątkowo kobiece: depresja poporodowa może być reakcją mózgu niektórych kobiet na normalną falę hormonów płciowych, których stężenie zmienia się jak szalone.

Poziom estradiolu i progesteronu gwałtownie rośnie, kiedy jajniki i macica pracują, by utrzymać ciążę, co powoduje najróżniejsze skutki w całym organizmie. Zaraz po porodzie hormony te wracają do poziomu sprzed ciąży, na ogół w ciągu pierwszych dwudziestu czterech godzin. Taki „zjazd” ma druzgocący wpływ na mózg. Estradiol jest bezpośrednio powiązany z serotoniną, która między innymi reguluje rozszerzanie naczyń krwionośnych. Ale wpływa też w dużym stopniu na zdolność mózgu do osiągnięcia i utrzymania ogólnego poczucia szczęścia. Najpopularniejsze antydepresanty na świecie oddziałują bezpośrednio na ścieżki serotoniny, zwiększając jej dostępność. Wyobraź sobie mózg, który przez dziewięć miesięcy przyzwyczaił się do wysokiego stężenia serotoniny w krwiobiegu. A teraz obniż to stężenie o połowę w ciągu niecałych dwudziestu czterech godzin i wyobraź sobie, co się stanie.

Czytaj więcej

Bakteria, która zmieniła świat

U kobiet, które cierpią na depresję, stwierdza się podobne, chociaż słabsze wahania stężeń estradiolu i progesteronu przed menstruacją i w jej trakcie, jak również podczas przyjmowania niektórych pigułek antykoncepcyjnych, które mają naśladować działanie hormonów w ciąży. PMS może sprawić, że część kobiet będzie się czuła bardziej przygnębiona niż zwykle, zwłaszcza jeśli ma predyspozycje do popadania w stany depresyjne. Kobiety z chorobą afektywną dwubiegunową także czasem obserwują u siebie nasilenie epizodów maniakalnych i depresyjnych w trakcie okresu lub przed nim.

Tymczasem dziewczynki raczej nie mają większych skłonności do depresji niż chłopcy. A kobiety po menopauzie, które były przyzwyczajone do epizodów depresyjnych podczas przyjmowania pigułek antykoncepcyjnych lub w okresie ciąży i menstruacji, twierdzą czasem, że czują się od nich uwolnione po wyciszeniu się gonad (ale jeśli wcześniej cierpiały na depresję, istnieje sześć razy większe ryzyko, że usłyszą tę diagnozę podczas perimenopauzy i zmian menopauzalnych, w związku z czym po czterdziestce i tuż po pięćdziesiątce mogą przeżywać trudne chwile).

Siatka, która ratuje życie

Z tego wszystkiego wyłania się obraz kobiecego mózgu kruchego emocjonalnie – wychodzi na to, że ponieważ mamy cykle menstruacyjne i rodzimy, jesteśmy skazane na częstsze odczuwanie dojmującego smutku i ogólnej huśtawki nastrojów niż mężczyźni. Można więc zakładać, że kobiety są zarazem bardziej podatne na skrajne przypadki niestabilności emocjonalnej, takie jak zaburzenia dwubiegunowe czy hipomania. Ale tu niespodzianka: nie jesteśmy. Chociaż kobiety o 12 procent częściej leczą się psychiatrycznie, choroby psychiczne diagnozuje się w równej mierze u obu płci.

Rzeczywiście zapadamy na ogół na nieco inne zaburzenia niż mężczyźni – na przykład dwa razy częściej rozpoznaje się u nas depresję. U mężczyzn trochę większe jest prawdopodobieństwo diagnozy schizofrenii, przypuszczalnie mającej silne podłoże genetyczne, oraz wszelkich zaburzeń, których główne objawy wiążą się z przemocą i niedostosowaniem społecznym. Mężczyzn częściej dotyczy ponadto destrukcyjne uzależnienie od narkotyków i alkoholu, co może być związane z jakąś wrodzoną męską tendencją do obsesyjnych czy kompulsywnych zachowań, u kobiet zaś częstsze są zaburzenia lękowe i samookaleczenia. Ale zaburzenia obsesyjno-kompulsywne diagnozuje się równie często u obu płci. Trochę przypomina to diagram Venna, obrazujący różnice i części wspólne zbiorów, aczkolwiek ogólna częstość występowania chorób psychicznych prawdopodobnie jest u mężczyzn i kobiet mniej więcej taka sama.

Wśród osób cierpiących z powodu choroby afektywnej dwubiegunowej pacjentki mają więcej epizodów depresyjnych niż pacjenci – w tym wypadku żeński mózg wydaje się bardziej „zdołowany”, a męski bardziej podatny na hipomanię – ale jeśli chodzi o ogólne wahania nastrojów, u obu płci wygląda to podobnie, mimo całego hormonalnego zamieszania związanego z cyklami menstruacyjnymi. Można nawet stwierdzić, że więcej kobiet niż mężczyzn ma łagodniejszą postać tego zaburzenia.

Powiedzmy to jasno: żaden naukowiec ani klinicysta na świecie nie rozumie w pełni, jak mózg zapada na taką chorobę, jak depresja. Dość dobrze wiemy, jak wygląda niewydolność serca. Ale nie mamy absolutnie pojęcia, jak mózg dostaje depresji. Wiemy, że niektórzy ludzie najwyraźniej mają predyspozycje genetyczne do tej choroby; wiemy ponadto, że pewną rolę odgrywają hormony i że swoje trzy grosze dokłada stres środowiskowy. Na przykład mózg przepracowujący śmierć rodzica jest znacznie bardziej narażony na depresję kliniczną niż mózg oglądający smutny film. Lecz nikt nie wie dlaczego. A jeśli kobiecy mózg jest bardziej skłonny do depresji niż męski, nie można twierdzić, że jest z tego powodu delikatniejszy czy bardziej kruchy.

Jak zatem powinniśmy rozumieć kruchość? Biolog mógłby powiedzieć: „No, to coś, co cię zabije”. Mamy na ten temat trochę danych. Jeśli istnieje jakiś wskaźnik niewydolności narządowej mózgu, z pewnością będzie nim sytuacja, kiedy mózg przekonuje sam siebie, że skok z mostu jest najlepszym rozwiązaniem problemów. Kobiety popełniają samobójstwo mniej więcej trzy razy rzadziej niż mężczyźni. To ogromna różnica. Niektórzy naukowcy sądzili, że ma to związek ze skutecznością – że mężczyznom, którzy próbują się zabić, częściej udaje się doprowadzić rzecz do końca, bo na ogół stosują brutalniejsze metody, takie jak użycie broni palnej, podczas gdy kobiety raczej połykają tabletki, co zwiększa prawdopodobieństwo, że ktoś zdąży je odratować albo że próba się nie powiedzie. Częściowo wyjaśnia to sprawę, a pacjentki płci żeńskiej rzeczywiście częściej zgłaszają myśli samobójcze niż mężczyźni, ale dużo zależy od samoopisu – być może mężczyźni myślą o samobójstwie, lecz nie idą do lekarza, a kiedy już pójdą, są mniej szczerzy. Z czegokolwiek wynika ta różnica, rezultat końcowy jest jasny: mężczyźni odbierają sobie życie znacznie częściej niż kobiety. Nie jest to wojna płci, w której ktokolwiek chciałby wygrać, choć na tym polu mężczyźni zdecydowanie nas wyprzedzają.

Czytaj więcej

„Plac Zgody. Wieczyście neutralna Szwajcaria”: Wojsko cywilów

Można to interpretować na kilka różnych sposobów. Więcej kobiet niż mężczyzn cierpi na depresję kliniczną, ale większość osób z depresją nie ma skłonności samobójczych. Mamy tu jednak do czynienia z niebezpieczną koincydencją: osoby, u których pojawiają się skłonności samobójcze po zachorowaniu na depresję, mogą częściej realizować samobójcze zamiary. Nadal wszakże wśród osób decydujących się na podjęcie próby samobójczej kobiety stanowią mniejszość.

Badacze zazwyczaj tłumaczą tę dysproporcję tym, że kobiety mają mocniejszą społeczną sieć wsparcia – kiedy masz solidną „pajęczynę” nitek łączących cię z innymi ludźmi, może ona stanowić psychiczne zabezpieczenie, siatkę asekuracyjną. Czasem wystarczy nawet sama świadomość jej istnienia: możesz polegać na innych ludziach, ale oni także polegają na tobie. Tutaj również mogą pojawić się pewne różnice między płciami: jeśli kobiety czują większą odpowiedzialność społeczną, żeby dalej żyć, nawet kiedy ich udręczony mózg wolałby umrzeć, być może pomaga to złapać je w tę siatkę, kiedy spadają. Mimo że tylko my, kobiety, cierpimy na depresję poporodową, to, że jesteśmy matkami, sprawia, że znacznie rzadziej mamy myśli samobójcze, a nawet jeśli je mamy, rzadziej próbujemy odebrać sobie życie. Niestety, ta zależność nie jest aż tak wyraźna w wypadku ojców – nie dlatego, że mężczyźni mniej się troszczą o dzieci, tylko (w tym modelu) być może dlatego, że trudniej niż matkom jest im zrozumieć, że są potrzebni.

Nie wszyscy mężczyźni są ojcami i nie wszystkie kobiety są matkami. Dużej różnicy między płciami w liczbie samobójstw nie da się przypisać po prostu unormowanym płciowo cechom rodzicielstwa. I chociaż kobiety w niektórych społeczeństwach faktycznie mają mocniejsze sieci społeczne, nie jest prawdą, że mężczyzn w tych kulturach nie łączą żadne intymne relacje z innymi ludźmi. Niektóre zewnętrzne cechy takiej intymności mogą wyglądać inaczej u obu płci, ale ogólne poczucie bliskości wydaje się podobne, zwłaszcza w odniesieniu do najlepszych przyjaciół i przyjaciółek. A zatem nie możemy sprowadzić kwestii samobójstwa do tego, że mężczyźni nie czują się tak blisko związani z innymi jak kobiety, choć „dopuszczalność” wyrażania pewnych rzeczy w ramach intymnej relacji – na przykład przyznania się do myśli samobójczych – może podlegać ścisłym normom genderowym.

Żeńskie hormony chronią mózg

No dobrze. Jeśli więc istnieje kobiecy mózg, może on być bardziej podatny na depresję, lęki i pewne rodzaje samookaleczeń, lecz jest znacznie mniej narażony na katastrofę w postaci samobójstwa. Z wyjątkiem takich przypadków, jak depresja poporodowa, kobiecy mózg nie wydaje się bardziej kruchy. Może wręcz być mocniejszy: na przykład mężczyźni częściej niż kobiety trafiają na pogotowie z ciężkimi urazowymi uszkodzeniami mózgu, ale to kobiety częściej wracają po takich przejściach do zdrowia. (…)

Większość uszkodzeń będących następstwem urazu mózgu powstaje nie pod wpływem zewnętrznej siły, tylko dlatego, że zdrowe komórki w pobliżu uszkodzonych reagują w określony sposób. Podobnie kiedy masz udar, obumierają nie tylko fragmenty tkanki, do których nie dociera krew zatrzymana przez zakrzep. Wokół tych martwych komórek mogą się tworzyć zmiany patologiczne, które dorosłemu mózgowi bardzo trudno naprawić. Najlepsze, co może zrobić, to odgrodzić tę strefę niebezpieczeństwa, w miarę możliwości przekierowując sygnały neuronowe na inne „trasy”.

W męskich mózgach stan zapalny i zmiany patologiczne wokół miejsca urazu wydają się większe niż u kobiet. Być może dlatego, że progesteron i estrogeny – klasyczne żeńskie hormony płciowe – działają ochronnie na tkankę mózgową, osłabiając reakcję zapalną. Jeśli w laboratorium będzie się robić różne straszne rzeczy mózgowi szczura i od razu potem poda mu się estrogeny i progesteron, mózg szybciej się zagoi zarówno u samic, jak i u samców. Kiedy to piszę, trwają badania kliniczne prowadzone wśród ludzi, żeby ustalić, czy dawki żeńskich hormonów płciowych pomogą osobom, które doznały niedawno urazowego uszkodzenia mózgu, w ustabilizowaniu ich stanu i w powrocie do zdrowia. Jeśli te badania pójdą pomyślnie, w przyszłości SOR-y będą mieć podręczne zapasy tych hormonów.

Pozostaje niejasne, jak dokładnie żeńskie hormony płciowe działają w tym wypadku. Wiadomo, że estrogeny stabilizują barierę krew–mózg, co może zapobiegać napływaniu dodatkowego płynu powodującego rozległy stan zapalny. Progesteron też wydaje się odgrywać pewną rolę w łagodzeniu zapalenia, a także pomaga komórkom pozbywać się wolnych rodników i rozwiązywać inne problemy z oksydacją.

Czytaj więcej

„Chrześcijaństwo. Triumf religii”: Krzyż rusza na Wschód

Rokowania u pacjentek są jednak lepsze nie tylko dlatego, że typowy kobiecy mózg znakomicie sobie radzi z regulowaniem stanów zapalnych. Kobiety często mają większą samoświadomość własnych ograniczeń po urazach i chorobie, dzięki czemu po wyjściu ze szpitala rzadziej podejmują niepotrzebne ryzyko. Ponadto – to rzadki przypadek, kiedy seksizm może przynieść korzyści kobiecie – rodzina i znajomi pacjentki mogą oczekiwać od niej mniej po chorobie lub urazie, bo uważają, że jest bardziej krucha od mężczyzny. W rezultacie mogą podzielić się jej obowiązkami, dając jej więcej czasu, by doszła do siebie, i pozwalając, by zwolniła tempo.

Pomocne może być coś jeszcze – coś, co jest obecne w komórkach kobiecego mózgu. Jeśli hoduje się oddzielnie neurony XY i XX, bez wystawiania ich na działanie hormonów płciowych, i tak zachowują się nieco inaczej. Różnica sprowadza się głównie do tego, w jaki sposób umierają.

Wszystkie komórki w ciele – czy to nerwowe, czy inne – muszą sobie radzić ze stresem. Czasem przychodzą po nim do siebie, a czasem „postanawiają” umrzeć. Jeśli na dwu szalach z neuronami umieścimy rzeczy, o których wiemy, że je stresują albo wręcz zabijają, neurony XY będą umierały szybciej i częściej. Głównym powodem zdaniem naukowców jest to, że męskie komórki XY mają większe trudności z radzeniem sobie z uszkodzeniami oksydacyjnymi.

Przyjrzyjmy się na przykład chorobie Parkinsona. Mężczyźni cierpią na nią znacznie częściej niż kobiety. A jeśli kobietom zdarza się zachorować, na ogół mają inne objawy. U mężczyzn częściej pojawia się charakterystyczna sztywność, kobiety zaś – tu bez zaskoczeń – będą raczej cierpieć na depresję. Częściej też występuje u nich dyskineza – nieskoordynowane, niekontrolowane ruchy. Choroby układu nerwowego są tajemnicze, a choroba Parkinsona nie jest wśród nich wyjątkiem, ale to, że zapada na nią więcej mężczyzn niż kobiet i że u kobiet ma ona na ogół inne objawy i inny przebieg, prawdopodobnie świadczy o pewnych różnicach w części kobiecego mózgu. Mogą one dotyczyć sposobu reagowania komórek na hormony, a może nawet radzenia sobie ze stresem przez komórki.

Kobiecy mózg jest więc nie tyle bardziej kruchy, ile kruchy inaczej niż mózg męski. Częściowo wynika to z działania hormonów płciowych, a częściowo z głęboko zakodowanych różnic w tym, jak komórki z chromosomem Y żyją i umierają. Oczywiście żadna z płci nie jest w tym szczególnie zła, bo inaczej nie mielibyśmy ludzkiej populacji składającej się mniej więcej w połowie z mężczyzn.

Fragment książki Cat Bohannon „Ewa. Ewolucja jest kobietą. Kobiece ciało i 200 milionów lat naszej historii”, w przekładzie Agnieszki Sobolewskiej, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego, Kraków 2025

Kobiecy mózg jest delikatny i kruchy – taka teza krąży od tysięcy lat. Kobiety uważa się za skłonne do depresji, humorzaste, histeryczne i podatne na załamania nerwowe. Jak wiadomo, słowo „histeria” pochodzi od greckiej nazwy macicy. Jeszcze nieco ponad sto lat temu inteligentni Europejczycy wierzyli, że w macicy tkwi źródło potężnych emocjonalnych wybuchów i zaburzeń nerwowych u kobiet. Wcześniej Europejczycy myśleli, że rozzłoszczona, drażliwa macica może wędrować po organizmie, przemieszczać się w górę, mijając żołądek i przeponę, aż do gardła, żeby ostatecznie w jakiś sposób uciskać mózg kobiety.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
„Białe pierze się w dziewięćdziesięciu”: bestseller o dzieciństwie w Jugosławii
Panel Transformacji Energetycznej
Czas na szeroką debatę o transformacji energetycznej
Plus Minus
„Zapomniane”: Metafizyka szurania kapci i kipiącego rosołu
Plus Minus
„Duch z wyspy”: Lepsza sensacja niż horror
Plus Minus
„Ferdydurke”: Józio notorycznie ugniatany
Materiał Promocyjny
Rozwój duchowy i innowacyjne praktyki biznesowe: unikalna droga marki SYLVIA
Plus Minus
„Oskubani”: Emocje jak w kurniku
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście