Film wzbudził emocje już na etapie castingu. Z miejsca przypięto mu łatkę woke, bo kto to widział, żeby królewnę „o skórze białej jak śnieg” grała aktorka o kolumbijskich korzeniach? Wybór Rachel Zegler do tej roli zmusza twórców do wytłumaczenia już na samym początku, że ich bohaterka urodziła się w czasie śnieżycy i dlatego właśnie nazwano ją Śnieżką. Potem opowieść podąża już w znanym kierunku. Nie wiadomo więc, po co Zegler podsycała kontrowersje, utrzymując, że pod względem reprezentacji płci oryginał jest przestarzały i wypada go uaktualnić. Na tym zresztą polega idea aktorskich remake’ów animacji Disneya – przepisaniu pierwowzorów w taki sposób, aby rezonowały z poglądami współczesnej publiczności. I tak jak w poprzednich przypadkach, tak i tutaj nie należy spodziewać się rewolucji.