Na obrzeżach Kostrzyna nad Odrą tłumy gromadziły się już od początku ubiegłego tygodnia. W czwartek, gdy ruszał festiwal pod batutą dyrygenta Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka, liczba uczestników była prawie równa tej, która odwiedziła Kostrzyn w ubiegłym roku, w kulminacyjnym momencie, czyli ostatnim dniu festiwalu. W tym roku organizatorzy szacują, że w sobotę, gdy grał zespół Prodigy, liczba woodstockowiczów mogła sięgać 800 tys. Lokalna policja naliczyła w niedzielę przynajmniej 120 tys. wyjeżdżających samochodów. Koleje polskie i niemieckie podstawiły w sumie kilkadziesiąt dodatkowych pociągów. Czy tego tłumu należy się bać? Nie, nie, nie i po stokroć nie.
Czarne jest białe?
Pojechałam na Woodstock po raz pierwszy. Jeszcze w czwartek byłam przekonana, że pierwszy i ostatni. Ale dziś już myślę, kto zagra tam w przyszłym roku. Co takiego się stało?
Przez lata nasłuchałam się o wypadających z pociągu ludziach, ogromie narkotyków i alkoholu. Ale komuś chyba się imprezy pomyliły. To, że 18-latek uderzył głową w znak wychylając się z pociągu mogło się zdarzyć w kilku innych przypadkach. To, że ludzie taplają się w błocie nie świadczy o tym, że właśnie przyćpali i nie wiedzą co się z nimi dzieje. Sama chętnie poszłabym pod tzw. "grzybka" przy scenie (stały natrysk), by zmyć wszechobecny pył unoszący się nad ziemią.
W Kostrzynie przez cały czas festiwalu obowiązuje prohibicja. Oczywiście, można przywieźć wódkę, można ją "skombinować" - dla Polaków nie ma rzeczy niemożliwych. Ale tego żaden festiwal nie udźwignie.
Mogę tak wymieniać bez końca, ale laurki nie będzie, co to to nie. Bo choć do ogólnej organizacji i porządku zastrzeżeń nie mam, a jestem pełna podziwu dla Pokojowego Patrolu, to jednak organizatorów liczba uczestników przerosła pod względem, hm... nazwijmy to przyziemnym. Toalet i pryszniców było jak dla 150 tys. ludzi, czyli przynajmniej pięć razy za mało. Nawet na płatnym campingu awaria ciepłej wody była w tej sytuacji praktycznie niczym. Ale te potworne kolejki...Wymyśliłam na nie nowe słowo – "dokażdąd". Bo faktycznie codzienny rytuał wężyka do WC, pod prysznic czy do wybudowanego na polu festiwalowym Lidla był po prostu czymś normalnym. Dziś chyba powiem nawet, że miał swój urok...