Światowy kryzys ponownie wywołał na scenę nieco przykurzoną ideę wymiany barterowej. Tam, gdzie zapaść ekonomiczna okazała się szczególnie głęboka, np. w Hiszpanii, wymiana stała się dla ludzi w tarapatach finansowych oczywistą, choć nadal niszową alternatywą dla kupowania. Powstało zatrzęsienie internetowych platform barterowych, a nawet – o czym donosił w zeszłym roku Reuters – barterowe sklepy, jak madryckie Abrete Sezamo (Sezamie, otwórz się), gdzie po uiszczeniu drobnej opłaty manipulacyjnej można wymienić np. książki na mikser czy kurtkę na lampkę nocną. Podobne podejście pojawiło się na podupadłym hiszpańskim rynku nieruchomości, gdzie obecnie łatwiej zamienić się z kimś na mieszkanie, niż sprzedać swoje lokum i dostać kredyt na nowe, a małe firmy wynajmujące pomieszczenia na biuro nierzadko płacą za nie w barterze – towarem lub usługami. Obrazu dopełniają samopomocowe banki czasu, które pozwalają np. za opiekę nad czyimś dzieckiem uzyskać wsparcie w nauce języka obcego czy remoncie. Jednak barter ma także swój wymiar pozaekonomiczny, równie, a może nawet bardziej istotny. Wymiana bezpośrednia pozwala bowiem wyjść poza przymus przeliczania wszystkiego na pieniądze, daje możliwość ograniczenia liczby otaczających nas rzeczy i nawiązania nowych relacji. Wspiera idee recyklingu i zrównoważonego rozwoju, bywa przygodą, zabawą i społecznym eksperymentem.
Barter a sprawa polska
Ekscytacja ideą wspomnianych banków czasu minęła, ale wciąż trwa moda na ciuchowe wymianki, szafingi i swap- -parties w damskim gronie (jest też pierwszy sklep w Warszawie Re-new, w którym można wymieniać dziecięce ubrania!). Ale zaczynają też u nas kiełkować inicjatywy, dzięki którym można dostrzec inne niż tylko ekonomiczne korzyści barteru. Oczywiście wszystkożerny Internet wypełniony jest portalami, na których wymieniać się można niemal wszystkim – od akcesoriów dziecięcych po notatki ze studenckich wykładów, ale najciekawsze barterowe przedsięwzięcia, daleko wykraczające poza sposób na finansowe braki, rodzą się gdzieś na uboczu tego nurtu. Wybraliśmy trzy takie pomysły:
1. bARTer
Uruchomić twórczy potencjał
W 2010 r. dwie fotografki Marta Pruska i Marta Zasępa, działające w artystycznej willi na warszawskim Żoliborzu, zainicjowały jednodniową imprezę pod nazwą bARTter, polegającą na wymianie sztuki za... cokolwiek, co zaakceptuje artysta. Wystawiono głównie fotografie, m.in. Ani Orłowskiej, Mikołaja Grynberga, Pawła Żaka czy Rafała Milacha, ale znalazły się tam również grafiki, malarstwo i biżuteria. W dniu wystawy przychodzili ludzie i naklejali przy wybranym obiekcie karteczki z ofertami wymiany i kontaktem do siebie. – Tych emocji nie da się absolutnie porównać do zakupów – podkreśla Marta Pruska. – Zarówno jeśli chodzi o artystę wystawiającego pracę, jak i w przypadku osób oferujących coś w zamian. Wiem, bo występowałam w obu rolach.