Chrabota, Pietryga: Nie koniec, ale początek

Jarosław Kaczyński musi natychmiast zakończyć agresywną politykę wobec Temidy prowadzoną przez własny obóz.

Aktualizacja: 22.08.2019 13:22 Publikacja: 21.08.2019 18:50

Chrabota, Pietryga: Nie koniec, ale początek

Foto: Mirosław Owczarek

Wbrew temu, co ogłasza premier Mateusz Morawiecki, sprawa organizowania hejtu przeciw sędziom zrzeszonym w Iustitii mimo dymisji Łukasza Piebiaka i Jakuba Iwańca nie jest zakończona. Jesteśmy głęboko przekonani, że nie wolno jej – co byłoby w wyborczym interesie rządzącej partii – zamieść pod dywan, bo godzi w fundament praworządności, podstawowej wartości systemu konstytucyjnego Polski. Świadczą o tym zdobyte przez dziennikarzy Onetu dowody, że w strukturach Ministerstwa Sprawiedliwości, resortu odpowiedzialnego za standardy państwa prawa, podejmowane są nielegalne działania, skierowane w chronioną konstytucyjnie grupę zawodową.

To groźny precedens, który kładzie się poważnym cieniem na wiarygodności władzy. Gdyby się potwierdziło, że aktywność grupy działającej w MS była inspirowana czy autoryzowana przez członków rządu lub liderów rządzącej partii, odpowiedzialni za to politycy straciliby wszelką legitymację moralną do uczestniczenia w sferze publicznej demokratycznego państwa.

Cała sprawa pokazuje, na jak duży polityczny koszt naraził PiS państwo polskie, wchodząc przed czterema laty w konflikt z trzecią władzą. Sprawa wiceministra Piebiaka to kolejna jego odsłona. Dzięki związanemu z nią skandalowi unijni komisarze, Trybunał w Luksemburgu i opinia publiczna Unii Europejskiej otrzymują nowe, niepodważalne argumenty, że procedurę ochrony praworządności należy kontynuować.

Trudno, by nasi partnerzy zaakceptowali sytuację, że w kraju członkowskim UE, w ministerstwie odpowiedzialnym za standardy praworządności, działała grupa zwalczająca sędziów sprzeciwiających się rządowym reformom metodami charakterystycznymi dla państw autorytarnych. Za sprawą tej afery wysuwane przeciw PiS oskarżenia: o zamach na praworządność, zwalczanie i zastraszanie trzeciej władzy, wracają na czołówkach światowych mediów i kształtują negatywną opinię o Polsce jako kraju demokratycznym.

Afery z organizowaniem hejtu przeciw sędziom nie da się wyciszyć kilkoma dymisjami. Spór z władzą sądowniczą poszedł za daleko. Nie tylko nadwerężył sądowe instytucje, ale też obniżył i tak niski autorytet i zaufanie obywateli do wymiaru sprawiedliwości.

Z tej perspektywy wydaje się niezbędne, by pod koniec kadencji PiS dokonał bilansu zysków i strat. Nie politycznego czy partyjnego, ale służącego państwu. Nie ma dziś wątpliwości, że bez wojny o sądy ów bilans byłby zdecydowanie lepszy. Bo konflikt przyniósł tylko destrukcję oraz podziały. System sądowniczy zaś działa równie źle jak przed laty.

Jest jeszcze kwestia samego stanu sędziowskiego i jego postrzegania. Wymierzający sprawiedliwość muszą cieszyć się zaufaniem i szacunkiem. Bez tego Temida pozostaje nie tyle ślepa, ile kulawa. Jej autorytet nadwerężono już dawno, kiedy PiS uznał sędziów za przeciwników systemowych. Dzisiejsza internetowa nagonka – której przejawem jest zorganizowany hejt – tylko osłabia społeczny prestiż zawodu sędziego.

Nie mamy wątpliwości, że obecną aferę trzeba pilnie wyjaśnić do końca. Ze względu na usytuowanie ustrojowe prokuratury, łączenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości i fakt, że bohater skandalu był najbliższym współpracownikiem szefa MS, premier powinien zagwarantować wyłączenie nadzoru prokuratora generalnego nad tą sprawą. Opinia publiczna powinna otrzymać gwarancję, że wyjaśnienie sprawy stanie się priorytetem. Tylko tak można uwolnić się od podejrzeń, że bezprawne działania nie były elementem projektu podjętego czy autoryzowanego przez liderów partii rządzącej. W ten sposób interes polityczny PiS stanie się tożsamy z polską racją stanu.

Ale polityczna odpowiedzialność za problem, którego ilustracją jest obecna afera, nie kończy się na ministrze Zbigniewie Ziobrze ani nawet premierze Mateuszu Morawieckim. To Jarosław Kaczyński wszedł w spór z sędziami, a z hasła odnowienia stanu sędziowskiego uczynił jedną z głównych obietnic politycznych. Tylko on może zapanować nad chaosem, który przynosi Polsce więcej strat niż zysków.

Jeśli liderzy PiS nie podejmą tego wyzwania, mogą stracić legitymację moralną do sprawowania władzy w demokratycznym kraju.

Wbrew temu, co ogłasza premier Mateusz Morawiecki, sprawa organizowania hejtu przeciw sędziom zrzeszonym w Iustitii mimo dymisji Łukasza Piebiaka i Jakuba Iwańca nie jest zakończona. Jesteśmy głęboko przekonani, że nie wolno jej – co byłoby w wyborczym interesie rządzącej partii – zamieść pod dywan, bo godzi w fundament praworządności, podstawowej wartości systemu konstytucyjnego Polski. Świadczą o tym zdobyte przez dziennikarzy Onetu dowody, że w strukturach Ministerstwa Sprawiedliwości, resortu odpowiedzialnego za standardy państwa prawa, podejmowane są nielegalne działania, skierowane w chronioną konstytucyjnie grupę zawodową.

Pozostało 86% artykułu
Komentarze
Estera Flieger: Kampania wyborcza nie będzie o bezpieczeństwie
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba