Wbrew temu, co ogłasza premier Mateusz Morawiecki, sprawa organizowania hejtu przeciw sędziom zrzeszonym w Iustitii mimo dymisji Łukasza Piebiaka i Jakuba Iwańca nie jest zakończona. Jesteśmy głęboko przekonani, że nie wolno jej – co byłoby w wyborczym interesie rządzącej partii – zamieść pod dywan, bo godzi w fundament praworządności, podstawowej wartości systemu konstytucyjnego Polski. Świadczą o tym zdobyte przez dziennikarzy Onetu dowody, że w strukturach Ministerstwa Sprawiedliwości, resortu odpowiedzialnego za standardy państwa prawa, podejmowane są nielegalne działania, skierowane w chronioną konstytucyjnie grupę zawodową.
To groźny precedens, który kładzie się poważnym cieniem na wiarygodności władzy. Gdyby się potwierdziło, że aktywność grupy działającej w MS była inspirowana czy autoryzowana przez członków rządu lub liderów rządzącej partii, odpowiedzialni za to politycy straciliby wszelką legitymację moralną do uczestniczenia w sferze publicznej demokratycznego państwa.
Cała sprawa pokazuje, na jak duży polityczny koszt naraził PiS państwo polskie, wchodząc przed czterema laty w konflikt z trzecią władzą. Sprawa wiceministra Piebiaka to kolejna jego odsłona. Dzięki związanemu z nią skandalowi unijni komisarze, Trybunał w Luksemburgu i opinia publiczna Unii Europejskiej otrzymują nowe, niepodważalne argumenty, że procedurę ochrony praworządności należy kontynuować.
Trudno, by nasi partnerzy zaakceptowali sytuację, że w kraju członkowskim UE, w ministerstwie odpowiedzialnym za standardy praworządności, działała grupa zwalczająca sędziów sprzeciwiających się rządowym reformom metodami charakterystycznymi dla państw autorytarnych. Za sprawą tej afery wysuwane przeciw PiS oskarżenia: o zamach na praworządność, zwalczanie i zastraszanie trzeciej władzy, wracają na czołówkach światowych mediów i kształtują negatywną opinię o Polsce jako kraju demokratycznym.
Afery z organizowaniem hejtu przeciw sędziom nie da się wyciszyć kilkoma dymisjami. Spór z władzą sądowniczą poszedł za daleko. Nie tylko nadwerężył sądowe instytucje, ale też obniżył i tak niski autorytet i zaufanie obywateli do wymiaru sprawiedliwości.