Artur Bartkiewicz: Debaty nie służą liderom sondaży. Jeden wyraźny zwycięzca

Nieobecny Rafał Trzaskowski i tak był celem ataków, ba, nawet zadawano mu pytania, na które oczywiście nie mógł odpowiedzieć. Karol Nawrocki nie wyszedł poza partyjny, PiS-owski przekaz. Sławomir Mentzen wypadł jak uczeń recytujący wyuczoną lekcję – tak wygląda bilans debaty w Telewizji Republika dla liderów prezydenckich sondaży.

Publikacja: 15.04.2025 06:43

Rafał Trzaskowski po debatach znalazł się w defensywie

Rafał Trzaskowski po debatach znalazł się w defensywie

Foto: PAP/Krzysztof Ćwik

Zadowolony po debacie w Telewizji Republika może być przede wszystkim ten czwarty Szymon Hołownia. Gdy wydawało się, że jego kampania zmierza ku katastrofie, a niektóre sondaże sugerowały, że wkrótce może zacząć walczyć nie o trzecie miejsce ze Sławomirem Mentzenem, lecz o czwarte z Magdaleną Biejat, trzy prezydenckie debaty podały mu tlen. Widać, że Hołownia potrafi w warunkach debaty zapanować nad stresem. Potrafi i sypnąć faktami, by podkreślić swoją merytoryczność (jak wtedy, gdy wymieniał połączenia kolejowe, których PiS nie uruchomił, mimo składanych obietnic), kiedy trzeba – potrafi zaatakować, ale unika przy tym nadmiernej agresywności, która zazwyczaj robi złe wrażenie na widzach. Wobec nieobecności na debacie Trzaskowskiego i Magdaleny Biejat, jako jedyny przedstawiciel koalicji rządzącej musiał odpierać najwięcej ataków rywali – ale i z tym sobie poradził. Potrafił zarówno bronić dorobku rządu, jak i się od niego delikatnie dystansować (np. w kwestii tego, czy Telewizja Polska jest w miejscu, w którym powinna być). Potrafił też dostosowywać przekaz do audytorium – świadom tego, że widzowie TV Republika to w dużej części elektorat PiS, przywoływał słowa Lecha Kaczyńskiego, mówił o dumie z polskiego munduru i konieczności równomiernego rozwoju Polski. Występ w debacie Telewizji Republika powinien mu pomóc odrobić część sondażowych strat do Mentzena.

Czytaj więcej

Michał Kolanko: Debata w Republice nie zmieniła biegu kampanii. Hołownia z tarczą. To złe wieści dla obozu KO

Sławomir Mentzen nie był jak Katon Starszy, mimo że próbował

Będzie to możliwe również dlatego, że kandydat Konfederacji wypadł w tej debacie przeciętnie. Wprawdzie uniknął jakiejś poważnej wpadki, ale był dużo bardziej spięty niż na wyborczych wiecach, a odpowiedzi recytował trochę jak uczeń, który zdaje egzamin i wygłasza wyuczone formułki. Sztuczność jego kolejnych odpowiedzi podkreślało dodatkowo to, że każdą kończył stwierdzeniem o tym, by głosować na niego, jeśli nie chce się zwycięstwa Trzaskowskiego, bo ma większe szanse na wygranie z kandydatem KO w II turze niż jakikolwiek inny kandydat. Miało być pewnie jak u Katona Starszego kończącego każde przemówienie w Senacie słowami „a poza tym Kartagina powinna być zniszczona”, ale wyszło to średnio. W pewnym momencie Hołownia, który wykorzystywał niemal każdą szansę, by wchodzić w konfrontację z Mentzenem, zauważył, że kandydat Konfederacji powtarza się jak katarynka – i rzeczywiście takie skojarzenie mogło to budzić.

Karol Nawrocki nie potrafił zdystansować się od PiS

Karol Nawrocki nie zaliczył żadnej wpadki, ale trudno przypuszczać, by takimi występami przekonał do siebie wyborców spoza elektoratu, na który PiS i tak może liczyć. Prezes IPN nie potrafi nawet w minimalnym stopniu zdystansować się od dowolnego aspektu partyjnego przekazu PiS. Straszy więc migrantami, Niemcami, Unią Europejską i Donaldem Tuskiem – ale jeśli tak ma wyglądać jego kampania, to lepiej było powierzyć rolę kandydata na prezydenta politykowi w rodzaju Przemysława Czarnka, który robiłby to samo, ale z większą swadą. Formuła „kandydata obywatelskiego” miała pomóc PiS wyjść poza swój tradycyjny elektorat, ale na razie Nawrocki nie wykorzystuje tej szansy.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Końskie – koszmar Rafała Trzaskowskiego

Z pozostałych kandydatów dobre wrażenie zrobił nieobecny na debatach w Końskich Adrian Zandberg, który – podobnie jak Hołownia – dobrze czuje się w formule debaty, poza tym prezentuje wyraźnie inne poglądy niż większość kandydatów, którzy serce mają raczej po prawej stronie (z wyjątkiem Joanny Senyszyn). Grzegorz Braun udowodnił, że jest kandydatem zbyt radykalnym, by móc liczyć na więcej niż 2–3 proc. głosów. Marek Jakubiak pokazał, że w kampanii wyborczej ma dwa zadania: atakować rządzących i wystawiać piłki kandydatowi PiS (jak wtedy, gdy zasuflował mu pytanie o CPK).

Trzaskowski, jako lider sondaży, miał oczywiście najwięcej do stracenia w czasie debaty prowadzonej w stacji telewizyjnej sprzyjającej jego głównemu rywalowi, ale unikając jej musiał ponieść wszystkie konsekwencje zasady, że nieobecni nie mają racji

Rafał Trzaskowski po debatach znalazł się w defensywie

Na koniec słowo o nieobecnym. Rafał Trzaskowski z serii debat wychodzi poobijany. W Końskich, w debacie organizowanej przez własny sztab, wypadł słabo, nie wypalił też plan, by I turę sprowadzić do starcia Trzaskowskiego z Nawrockim, bo wobec presji ze strony innych kandydatów formułę tamtej debaty trzeba było ad hoc rozszerzać. W studiu Telewizji Republika go nie było, pojawiła się jednak jego kartonowa podobizna (przyniesiona przez Marka Jakubiaka), nie zabrakło też ataków na kandydata KO i wypominania mu, że postanowił unikać starcia. Trzaskowski, jako lider sondaży, miał oczywiście najwięcej do stracenia w czasie debaty prowadzonej w stacji telewizyjnej sprzyjającej jego głównemu rywalowi, ale unikając jej musiał ponieść wszystkie konsekwencje zasady, że nieobecni nie mają racji. Na ataki nie mógł odpowiedzieć, pozwolił też zabłysnąć Hołowni, który w pierwszej kolejności może odbierać punkty procentowe właśnie kandydatowi KO. W efekcie, po raz pierwszy w tej kampanii, znalazł się w głębokiej defensywie. Pytanie, czy będzie umiał przejść do kontrataku.

Zadowolony po debacie w Telewizji Republika może być przede wszystkim ten czwarty – Szymon Hołownia. Gdy wydawało się, że jego kampania zmierza ku katastrofie, a niektóre sondaże sugerowały, że wkrótce może zacząć walczyć nie o trzecie miejsce ze Sławomirem Mentzenem, lecz o czwarte z Magdaleną Biejat, trzy prezydenckie debaty podały mu tlen. Widać, że Hołownia potrafi w warunkach debaty zapanować nad stresem. Potrafi i sypnąć faktami, by podkreślić swoją merytoryczność (jak wtedy, gdy wymieniał połączenia kolejowe, których PiS nie uruchomił, mimo składanych obietnic), kiedy trzeba – potrafi zaatakować, ale unika przy tym nadmiernej agresywności, która zazwyczaj robi złe wrażenie na widzach. Wobec nieobecności na debacie Trzaskowskiego i Magdaleny Biejat, jako jedyny przedstawiciel koalicji rządzącej musiał odpierać najwięcej ataków rywali – ale i z tym sobie poradził. Potrafił zarówno bronić dorobku rządu, jak i się od niego delikatnie dystansować (np. w kwestii tego, czy Telewizja Polska jest w miejscu, w którym powinna być). Potrafił też dostosowywać przekaz do audytorium – świadom tego, że widzowie TV Republika to w dużej części elektorat PiS, przywoływał słowa Lecha Kaczyńskiego, mówił o dumie z polskiego munduru i konieczności równomiernego rozwoju Polski. Występ w debacie Telewizji Republika powinien mu pomóc odrobić część sondażowych strat do Mentzena.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Każdy kandydat przed następną debatą musi sobie odpowiedzieć na jedno ważne pytanie
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kto wygrał debatę w Republice i czy słusznie Trzaskowski nie przyszedł?
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Donaldzie Trumpie, nie zadzieraj z Chińczykiem
Komentarze
Michał Kolanko: Debata w Republice nie zmieniła biegu kampanii. Hołownia z tarczą. To złe wieści dla obozu KO
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Debata Rafała Trzaskowskiego z Karolem Nawrockim w Końskich? A może zorganizować podchody?