Rusłan Szoszyn: Białoruś. Kraina skradzionych marzeń

Ponad trzy dekady temu Aleksander Łukaszenko gromadził tłumy, obiecał demokrację i dobrobyt. Przekształcił kraj w łagier zarządzany przez jedną rodzinę. I po raz siódmy wybiera siebie na prezydenta Białorusi.

Publikacja: 26.01.2025 11:43

Aleksander Łukaszenko

Aleksander Łukaszenko

Foto: PAP/EPA/BELARUS PRESIDENT PRESS-SERVICE/HANDOUT HANDOUT

Białoruś pod rządami Aleksandra Łukaszenki przypomina jedną smutną bajkę. Opowiada o mieszkańcach krainy, którzy powierzali swoje marzenia królowi i natychmiast o nich zapominali. Raz na jakiś czas władca zbierał tłumy poddanych i spełniał marzenia kilku najwierniejszych obywateli. Reszta wracała do swoich obowiązków, codziennej szarej rzeczywistości. Bez marzeń, bez perspektyw.

„Wybory” na Białorusi. Dlaczego nie będzie protestów?

Większość Białorusinów nie ma złudzeń co do tego, że wybory prezydenckie 26 stycznia nie maja nic wspólnego z demokratycznymi wyborami. Wielu miało dość Łukaszenki już po dwóch jego pierwszych kadencjach. Po tym, jak zmienił konstytucję, podporządkował parlament, umożliwił sobie dożywotnie rządy i pozbył się przeciwników politycznych (których zwłok nie odnaleziono do dziś). Gdy po raz trzeci wystawił swoją kandydaturę w 2006 roku, wielu młodych opozycjonistów marzyło o szybkim upadku jego reżimu. Dzisiaj, gdy Łukaszenko wybiera siebie samego po raz siódmy, marzą o tym już ich dzieci. Wielu z nich musiało uciekać za granicę i, być może, już nigdy nie powrócą. Dyktator ukradł marzenia kilku pokoleń swoich rodaków.

Milicyjnymi pałkami i kastetami stłumił przebudzenie Białorusinów w 2020 roku, gdy setki tysięcy ludzi wyszły na ulice swoich miast. Przeciwników skazał na wiele lat łagrów, albo zmusił do ucieczki, zamknął wszystkie niezależne NGO-sy, zlikwidował wolne media. Dzisiaj na Białorusi wszystko, co się rusza, rusza się za zgodą Aleksandra Łukaszenki

Milicyjnymi pałkami i kastetami stłumił przebudzenie Białorusinów w 2020 roku, gdy setki tysięcy ludzi wyszły na ulice swoich miast. Przeciwników skazał na wiele lat łagrów, albo zmusił do ucieczki, zamknął wszystkie niezależne NGO-sy, zlikwidował wolne media. Dzisiaj na Białorusi wszystko, co się rusza, rusza się za zgodą Aleksandra Łukaszenki.

Czytaj więcej

Walczyli o polskość, dziś czują się niepotrzebni. „Na Białorusi pracowałem w marketingu, w Polsce noszę worki”

Bezlitośnie (za pomocą najnowszych środków inwigilacji) tropią wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób uczestniczyli w protestach sprzed niemal pięciu lat. Wilkom reżimu wystarczy, że znajdą stary, zamieszczony w sieci „niepoprawny” komentarz, by wsadzić człowieka za kratki. Wszystko dla gwiazdek na pagonach. I pieniędzy. Są wdzięczni dyktatorowi, bo ich marzenia spełnia.

Aleksander Łukaszenko. Kto wspiera białoruskiego dyktatora?

Jak to się stało, że w XXI wieku w centrum Europy istnieje państwo pod rządami dyktatora, którego nikt nie jest w stanie zmusić do uwolnienia więźniów politycznych? A jest ich ponad 1200. Niektórych wypuścił, upokorzonych i złamanych. Za kratkami wciąż siedzi jeden z liderów mniejszości polskiej Andrzej Poczobut. W marcu mijają cztery lata, odkąd został aresztowany. Czy naprawdę wolny świat jest tak bardzo bezradny?

Czytaj więcej

Łukaszenko liczy na przychylność Trumpa. Uwolni więźniów politycznych?

Wygląda na to, że tak. Sankcje nie zmusiły dyktatora do fundamentalnych ustępstw. Pomogła mu Rosja Władimira Putina i Chiny Xi Jinpinga. Z nimi handluje, tam zaciąga kredyty. Na wczasy jeździ do krajów Zatoki Perskiej. I wygląda na to, że nie musi też obawiać się o wybuch kolejnych masowych protestów. Przynajmniej dopóki na czas będzie wypłacał wynagrodzenia i emerytury, a sklepy będą pełne. 

Największym jednak wrogiem opozycyjnych polityków białoruskich jest czas. Upływa nieubłaganie. Od pięciu lat kiszą się we własnym sosie i im dłużej przebywają na emigracji, tym bardziej uwidaczniają się narastające podziały w ich środowisku

Nie bez znaczenia jest też to, że protesty w 2020 roku wybuchły po latach odwilży, wtedy Łukaszenko próbował ocieplać relacje z Zachodem, odkręcał śruby. Ostatnie lata dla Białorusi były zaś latami terroru, wojny Rosji z Ukrainą, antyzachodniej propagandy. W takich warunkach ludzie walczą o przetrwanie, nie myślą o protestach.

Opozycję goni czas. Nie wie, jak obalić dyktatora

W odpowiedzi na „wybory” Łukaszenki jego przeciwnicy zebrali się w niedzielę w Warszawie. Kolejna konferencja, kolejne wygłoszone apele i przemówienia. Największym jednak wrogiem opozycyjnych polityków białoruskich jest czas. Upływa nieubłaganie. Od pięciu lat kiszą się we własnym sosie i im dłużej przebywają na emigracji, tym bardziej uwidaczniają się narastające podziały w ich środowisku. Już teraz przeciwnicy Łukaszenki gromadzą się w kilku rywalizujących ze sobą obozach w różnych państwach Zachodu.

Ale żaden nie ma odpowiedzi na kluczowe dla milionów Białorusinów pytanie: jak obalić dyktatora?

Białoruś pod rządami Aleksandra Łukaszenki przypomina jedną smutną bajkę. Opowiada o mieszkańcach krainy, którzy powierzali swoje marzenia królowi i natychmiast o nich zapominali. Raz na jakiś czas władca zbierał tłumy poddanych i spełniał marzenia kilku najwierniejszych obywateli. Reszta wracała do swoich obowiązków, codziennej szarej rzeczywistości. Bez marzeń, bez perspektyw.

„Wybory” na Białorusi. Dlaczego nie będzie protestów?

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wolno nam o Auschwitz zapomnieć, nie wolno nam milczeć
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Komentarze
Bogusław Chrabota: Auschwitz, obowiązek pamięci
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Przeszkadza ci WOŚP? Zrób to lepiej niż Owsiak, ale nie hejtuj
Komentarze
Estera Flieger: Czego boję się w kampanii prezydenckiej
Materiał Promocyjny
7 powodów, dla których warto przejść na Małą Księgowość
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump o wojnie w Ukrainie. "Może trwać i za rok"
Materiał Promocyjny
Compliance Summit 2025