Protest „Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów!” ma siłę małej bomby atomowej. Uczestniczą w nim setki tytułów prasowych, portali, stacji radiowych i telewizyjnych. Trzeba wyjaśnić, że adresatami protestu nie są tzw. big techy, tylko politycy. Szanujemy wielkie organizacje technologiczne, mamy świadomość, że napędzają światowy postęp, podziwiamy ich osiągnięcia, ale uważamy, że powinno być na rynku miejsce i dla nich, i dla nas. I o to, by finalnie tak się skończyło, muszą zadbać adresaci protestu – politycy. To oni odpowiadają za narodowe czy wspólnotowe środowisko prawne i równe szanse wszystkich graczy. Na razie zdecydowaną przewagę mają big techy, a wobec ich siły, bogactwa i znaczenia, państwa narodowe powinny stworzyć regulacje wyrównujące te dysproporcje.

O co chodzi w proteście mediów

W całej grze o aktualną implementacje i przyszłą (zapowiedzianą przez rząd) nowelizację prawa autorskiego chodzi o jedno. O to, by za używanie w sieci przez platformy treści zapłacono dziennikarzom i wydawcom. By to była rekompensata adekwatna do wartości treści i sprawiedliwa. Tylko dzięki temu przetrwamy. Jeśli wytwarzane przez nas treści będą wykorzystywane nieodpłatnie, umrzemy, a dotychczasowi konsumenci treści wartościowych będą się musieli zadowolić papką wytwarzaną przez sztuczną inteligencję.

Czytaj więcej

Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów!

Protest „Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów!” wynikł z wyjątkowego ciśnienia, jakie w mediach wytworzyło niezadowolenie z regulacji proponowanych przez rząd. Żaden z naszych argumentów nie znalazł posłuchu. Poczuliśmy się zlekceważeni. Zarówno w relacjach z odpowiedzialnymi urzędami, jak i w toku całego procesu legislacyjnego. Uznaliśmy, ze trzeba się bronić. Bo tylko to daje nam szansę, że nasze racje się przebiją. Może nawet są już tego pierwsze sygnały.

Senatorzy za polskimi mediami

Tuż przed debatą na temat implementacji, do której dojdzie w piątek w Senacie, zostaliśmy przyjęci przez panią marszałek Małgorzatę Kidawę-Błońską. W spotkaniu z inicjatorami protestu wziął udział także przewodniczący senackiej Komisji Kultury senator Jerzy Fedorowicz. Konkluzje są optymistyczne. Zarówno pani marszałek, jak i senator zapewnili, że rozumieją i podzielą racje środowisk polskich mediów i obiecali, że nasze postulaty zostaną uwzględnione najpóźniej w przygotowywanej od września tego roku ogólnej nowelizacji prawa autorskiego. Oczywiście wierzymy w te zapewnienia, ale ze swej strony zapewniamy, że o równość praw twórców treści i platform na rynku cyfrowym będziemy walczyć. Bo to walka o życie.