Kwestia palestyńska. Przyciągała uwagę świata od dekad. Długo decydowała o polityce zagranicznej państw arabskich i wielu innych krajów muzułmańskich, powodowała, że nie utrzymywały stosunków z Izraelem. To się w ostatnich latach szybko zaczęło zmieniać, sprawy Palestyńczyków w coraz większej części świata muzułmańskiego schodziły na dalszy plan. Palestyński Hamas brutalnie próbuje przerwać ten proces. Efekt może być odwrotny, choć nie od razu.
Rozpoczęty w sobotę rano atak Hamasu na Izrael zaskakuje skalą, różnorodnością użytych środków, przeraża liczbą zabitych, uprowadzonych, upokorzonych. Hamas okazał się silniejszy, niż się wydawał. Otwartym pozostaje pytanie, dlaczego izraelskie służby nie wykryły wymagającej długich przygotowań operacji, dlaczego nie przewidziały, że 50. rocznica wojny Jom Kippur - ataku arabskich państw sąsiednich na Izrael w 1973 r. - może się Hamasowi wydać atrakcyjną datą do uderzenia.
Czytaj więcej
Grupa bojowników Hezbollahu z siedzibą w Libanie przyznała się w niedzielą rano do ataku rakietowego i artyleryjskiego na obszar znany jako Farmy Shebaa, oświadczając, że wyraża „solidarność z narodem palestyńskim”.
Ceną tego zaniedbania już jest śmierć wielu Izraelczyków. A będzie zdecydowanie wyższa - akcja odwetowa w strefie Gazy będzie trudniejsza niż podczas ostatnich wojen z Hamasem, przed dwoma, dziewięcioma czy piętnastoma laty: wywieziono tam wielu Izraelczyków, w tym wojskowych. Trzeba ich będzie próbować odbić lub wymienić.
Dlaczego Hamas zdecydował się na atak właśnie teraz?
Większą cenę niż w poprzednich konfliktach zapłacą też Palestyńczycy w strefie Gazy, wielu zginie, ich domy zostaną zniszczone. Dlaczego Hamas się na to zdecydował? Czy chodziło, jak mówią jego wojskowi dowódcy, o zemstę za wieloletnie antypalestyńskie działania Izraela, zaostrzone, gdy do władzy rok temu doszedł skrajnie prawicowy i nacjonalistyczny rząd Beniamina Netanjahu, o odwet za prowokacje świętych dla muzułmanów miejsc w Jerozolimie?