Odgłosy gromów, które dochodziły z poniedziałkowego posiedzenia klubu PiS, zostały dziś wprost potwierdzone przez wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. – Myślę, że ten przekaz jest przekazem właściwym, że jeśli ktoś na poważnie chce być w polityce w ramach Zjednoczonej Prawicy, to musi wiedzieć, że są takie momenty, kiedy trzeba być i głosować jak trzeba, trzeba się zachowywać jak potrzeba, jakie są decyzje kierownictwa partii i myślę, że to dla wszystkich koleżanek i kolegów w klubie jest oczywiste – stwierdził w Polskim Radiu.
To oznacza, że jeśli ktoś myśli o rozwoju politycznym, to musi tę żabę w postaci ministra Ziobro zjeść. Może też odmówić jedzenia i przesiąść się do ław opozycji, o ile znajdzie się tam jakieś wolne miejsce.
Czytaj więcej
Najbliższe posiedzenie Sejmu może przesądzić o przyszłości koalicji rządowej. Bez Solidarnej Polski nie ma większości koalicyjnej, a z nią rząd Mateusza Morawieckiego może nie dostać środków z KPO.
Dźwignia prawdopodobnie więc zadziała, a w konsekwencji PiS uchwali w następnych dniach karkołomny budżet. Z poparciem oczywiście Zbigniewa Ziobry i jego posłów. Święta miną prawicy w atmosferze dzielenia się opłatkiem i wpływami w spółkach Skarbu Państwa. Ale co dalej?
Dalej będzie budowanie list wyborczych. Nie jest przypadkiem, że kierownictwo PiS chce ten proces przyspieszyć. Nie ma przecież lepszego bata na polityków niż negocjacje miejsca na liście. Skończą się wtedy filipiki posłów Solidarnej Polski przeciw premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. No, chyba że się nie skończą, ale to będzie oznaczać, że prezes jest z takich ataków zadowolony… W imię, jak mawiał generał Wojciech Jaruzelski, „budowania linii walki i porozumienia”.