W slangu amerykańskiej polityki termin „trzecia szyna” (third rail) oznacza temat tak toksyczny, że każdy, kto do dotyka, ginie. To nawiązanie oczywiście do sposobu zasilania pociągów metra. W Polsce podwyżki dla parlamentarzystów i osób pełniących kierownicze stanowiska w państwie stały się właśnie taką trzecią szyną. Również dzięki opozycji.
Najpierw, 21 lipca, sprawa pojawiła się w trakcie posiedzenia jednej z sejmowych komisji. Później opisał to „Fakt” i temat zaczął żyć własnym życiem. Podbił go przewodniczący PO Donald Tusk, który w czwartek w typowym dla siebie stylu, w formie internetowego klipu uderzył w PiS tematem podwyżek, zestawiając je z inflacją i kwotami podwyżek dla nauczycieli.
Czytaj więcej
Szykuje się kolejna podwyżka dla polityków. W związku ze wzrostem tzw. kwoty bazowej więcej zarabiać mieliby parlamentarzyści, ministrowie oraz prezydent. Do propozycji krytycznie odnieśli się marszałek Senatu Tomasz Grodzki i poseł Lewicy Tomasz Trela.
Tusk nie po raz pierwszy interweniuje w podobnej sprawie. W sierpniu 2020 r., jeszcze przed powrotem do na fotel lidera partii, krytykował ówczesne jej władze za rozmowy z PiS właśnie w sprawie podwyżek uposażeń – dla parlamentarzystów. „Opozycja, która złej władzy podwyższa wynagrodzenie, i to w czasie kryzysu, nie ma racji bytu. Po prostu. Ogarnijcie się, proszę” - pisał na Twitterze. Wtedy zadziałało – do podwyżek ostatecznie nie doszło.
Teraz sprawa podwyżek potoczyła się tak, że w końcu politycy PiS zaczęli sygnalizować, że mówienie o podwyżkach dla polityków jest „przedwczesne”. Historii dopełnił wywiad „interwencyjny” prezesa Jarosława Kaczyńskiego dla PAP, który ukazał się w czwartek popołudniem i uciął dyskusję. Kaczyński podkreślił, że podwyżki to zły pomysł, tematu ogólnie nie ma, pensje polityków trzeba zamrozić. W piątek szef klubu KO Borys Budka w naszym programie #RZECZoPOLITYCE zauważył, że „Tusk huknął i Kaczyński wycofał się z podwyżek”.