Politykom Nowoczesnej, którzy dziś przedstawiają swój nowy program wyborczy, warto przypomnieć postać Janusza Palikota. Choć był to człowiek wykształcony i oczytany, potrafiący słuchać innych a nie tylko siebie, nie popełniający co chwila gaf, nie przekręcający przysłów, znalazł się na politycznym marginesie, dlatego, że jego program, choć mógł się podobać części wielkomiejskich elit, nie miał szans na szersze poparcie.
Pomijając już fakt jego romansu z konserwatyzmem, który miał miejsce przed wejściem do polityki, Palikot zbudował swoją markę na dwóch filarach. Jednym był ostry gospodarczy liberalizm – wszak przez długi czas szefował komisji deregulacyjnej, która miała uwolnić przedsiębiorców od urzędniczego ucisku. Drugą cechą Palikota była coraz bardziej agresywna postawa, przejawiająca się w atakach na PiS, na braci Kaczyńskich, łącznie z drwin z katastrofy smoleńskiej. Z tej ostatniej postawy Palikot przeszedł na pozycję liberalno-lewicowe. Jego postulaty obyczajowe wraz z efektem nowości dały mu szanse na stworzenie Ruchu, który dostał się Sejmu w 2011. I wystarczyły na jeden sezon.