Kilka lat temu Władimir Putin powiedział, że upadek Związku Radzieckiego był największą katastrofą geopolityczną w XX wieku. Nikt nie potraktował tego poważnie.
Dziś Rosja Putina odbudowuje krok po kroku radziecką strefę wpływów. Teraz prezydent otwarcie mówi już o powrocie radzieckiej rzeczywistości do gospodarki, której w latach 90. w minimalnym stopniu udało się uniezależnić od państwa. Najwyraźniej to też za dużo, bo podczas rozpoczętego właśnie w St. Petersburgu forum ekonomicznego Putin mówił tak:
"Nie da się w dzisiejszych warunkach odbudować starego, radzieckiego modelu, ale można przywrócić elementy planowania, zwłaszcza w kwestii infrastruktury. Należy rozmawiać o tym, co powinno robić państwo, o elementach strategii związanej z targetowaniem terytorium kraju."
Rosyjskie państwo nigdy nie zrezygnowało z decydującego wpływu na gospodarkę. Od powrotu Putina na Kreml państwo - a przede wszystkim tajna policja - te wpływy zwiększają. Już bez żadnego udawania wysocy rangą urzędnicy (w 99 proc. z karierą w KGB i FSB) zasiadają w zarządach i radach nadzorczych firm państwowych - ostatnio szef kancelarii prezydenta został przewodniczącym rady nadzorczej największej firmy telekomunikacyjnej, a syn sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego przejął kontrolę nad częścią imperium Gazpromu.
Moją ulubioną historią o tym, jak oficerowie KGB wyobrażają sobie nowoczesną gospodarkę, jest ogłoszenie przez prezydenta Putina kilka lat temu, że Rosja ma się stać potęgą w nanotechnologiach.