Konstytucję Stanów Zjednoczonych, wciąż obowiązującą, kończono pisać 210 lat przed naszą. Było to w roku 1787 i nikomu się jeszcze nie śniło o związkach partnerskich gejów i lesbijek, a co dopiero o nazywaniu ich małżeństwami. Homoseksualizm, nawet jeśli go czasem tolerowano, jeszcze przez prawie 200 kolejnych lat uważany był za zboczenie, chorobę, a w najlepszym wypadku za zachowanie odległe od normy.
Nic więc dziwnego, że twórcom amerykańskiej ustawy zasadniczej nie przyszło do głowy, aby zastrzec to, co dla wszystkich wówczas było oczywiste: że osoby tej samej płci nie są zdolne do zawarcia małżeństwa. Skutkiem tego dziś Sąd Najwyższy USA mógł (używając pewnego wybiegu, którym była kwestia równego dostęp do ochrony prawnej) zalegalizować małżeństwa homoseksualne.