Kąśliwych uwag nie szczędzą mu nawet jego potencjalni koalicjanci z PiS. Główny zarzut pod adresem czarnego konia ostatnich wyborów prezydenckich to składana przez niego nieustannie deklaracja, że nie ma żadnego programu. Można się oczywiście zżymać na takie demonstracje politycznego nihilizmu w wykonaniu Kukiza, niemniej znany wokalista nie jest pod tym względem oryginalny. On tylko głośno mówi to, do czego politycy innych formacji nie mają odwagi się przyznać. Warto bowiem porównać programy, z którymi w XXI wieku szli zwycięzcy kolejnych wyborów parlamentarnych, z tym, co robili potem – gdy już sprawowali władzę.
W roku 2001 SLD odwoływał się do haseł obiecujących Polakom dobrodziejstwa państwa opiekuńczego. Tymczasem znakiem firmowym rządów lewicy (nie licząc afery Rywina) okazało się wprowadzenie podatku liniowego dla firm – zatem ukłon w stronę elektoratu optującego za liberalizacją gospodarki, a nie bezpieczeństwem socjalnym.
W roku 2005 PiS, szermując sloganem „Polska solidarna", krytykował liberalizm ekonomiczny Platformy Obywatelskiej. Ale kiedy sam przejął władzę, obniżył składkę rentową, zredukował trzy stawki podatkowe do dwóch, zlikwidował podatek spadkowy – a więc w sprawach gospodarczych realizował elementy polityki liberalnej. Z tego powodu PiS, oskarżany przed swoją wygraną przez centroprawicowych rywali o ciągoty socjalistyczne, zbierał później ciosy ze strony lewicowych publicystów z kręgu „Krytyki Politycznej".
Wreszcie PO przez minione osiem lat sprawowania rządów odeszła od liberalizmu ekonomicznego, będącego jedną z podstaw programu tej partii. Obrała kurs na etatyzm, który jeszcze w połowie ubiegłego dziesięciolecia był obiektem jej zjadliwych ataków. Takie jej ruchy jak renacjonalizacja ubezpieczeń emerytalnych zostały uznane za akty zdrady liberalnych ideałów.
Warto w tym miejscu przywołać opinię Bartłomieja Sienkiewicza, który w chwili, gdy nie był już ministrem spraw wewnętrznych, lecz tylko szefem Instytutu Obywatelskiego – think tanku Platformy, zdobył się na odrobinę szczerości. Otóż w opublikowanym na początku tego roku tekście „Apologia" oznajmił, że w Polsce nie ma możliwości realizacji wielkich politycznych wizji, że tak naprawdę pozostaje wyłącznie zażegnywanie sytuacji kryzysowych i rozwiązywanie bieżących problemów.