Na pomysł, by finansować nowe wydatki ze wzrostu gospodarczego, wpadły prawdopodobnie też PiS i PSL, bo w swoich programach nie wskazują żadnych innych źródeł.
Przerzucanie kosztów
W przypadku PSL najkosztowniejsze byłoby zniesienie opodatkowania emerytur, co uszczupliłoby wpływy z PIT o 15 mld zł, a NFZ o 13 mld zł. Jak jednak przekonują politycy PSL, to nie taki wielki problem, bo przecież emeryci wydadzą więcej na konsumpcję, a budżet zyska na VAT...
Za to PiS ma pewien autorski pomysł: chce się podzielić kosztami swoich obietnic z innymi. Chodzi przede wszystkim o pomysł skokowej podwyżki płacy minimalnej do 4 tys. zł w 2023 r. Za realizację tego pomysłu zapłacą pracodawcy, głównie prywatni. Eksperci BCC wyliczyli bowiem, że pracodawcy będę musieli w ciągu czterech lat przeznaczyć na minimalne płace o 47 mld zł więcej, niż gdyby rosły one w tempie wynikającym z ustawy.
Ciekawe, że w pozostałych punktach PiS jest stosunkowo skromny (najhojniejsze obietnice to 13. i 14. emerytura). Ale warto pamiętać, że jeszcze przed rozpoczęciem kampanii ugrupowanie rządzące rozszerzyło 500+ na każde dziecko (20 mld zł kosztów dla budżetu) i obniżyło PIT (12 mld zł).
Premier obiecuje szybki wzrost PKB
– Uszczelnienie systemu podatkowego jest mitycznym Atlasem, który dźwiga nasz wzrost gospodarczy – mówił premier Mateusz Morawiecki na Kongresie 590 w Rzeszowie. Pięć dni przed wyborami premier kreślił plany świetlanej przyszłości, która czeka Polskę dzięki reformom wdrożonym przez jego rząd. Zdaniem Morawieckiego Polska pokonała pięć pułapek rozwoju – demograficzną, rozwoju zależnego, słabości instytucji, niskich marż i średniego rozwoju. Jesteśmy też europejskim czempionem w zwalczaniu rajów podatkowych. – W roku 2019 i 2020 będziemy mieć jeden z najszybszych wzrostów. Według Komisji Europejskiej jesteśmy państwem najszybciej domykającym lukę podatkową. Jako pierwsi podnieśliśmy temat raju podatkowego. Dziś cała UE mówi naszym językiem: raje podatkowe są złe. I bardzo dobrze, bo my na nich bardzo dużo tracimy – mówił Morawiecki. Kolejna bolączka to brak oszczędności krajowych. – Dlatego byliśmy skazani na przyciąganie kapitału zagranicznego. Przez taki a nie inny model, uzależniający nas od gospodarki zagranicznej, w Bloombergu padło nawet słowo „kolonizacja", jesteśmy skazani na bardzo powolne odwracanie inwestycji – mówił premier. To się jednak miało jego zdaniem zmienić w ciągu ostatnich lat, bo rząd PiS przyciąga „każdy uczciwy kapitał", ale pod warunkiem płacenia tu podatków. Premier chwalił się też programem 500+ i kwitnącym eksportem.