Chiny są w tym roku jednym z największych rozczarowań dla inwestorów. Na razie wygląda jednak na to, że to widmo amerykańskiej recesji się oddaliło, a Chiny jakoś szczególnie nie imponują tempem wzrostu gospodarczego. Ekonomiści debatują, czy zdoła on osiągnąć w br. założone przez władze tempo: 5 proc.
Czytaj więcej
Żaden z poważnych powodów napięć w chińsko-unijnych stosunkach gospodarczych nie został rozwiązany. Ale obie strony są gotowe do kolejnej rundy „konstruktywnych” rozmów gospodarczych. I znacznie złagodziły wcześniejszą ostrą retorykę.
Gospodarce chińskiej mocno zaszkodził kryzys na rynku nieruchomości, kraj przeszedł przez krótki okres deflacji, a dane o stopie bezrobocia wśród młodzieży przestano publikować po tym, jak w czerwcu doszła do rekordowego poziomu 21,3 proc. Okazało się, że chiński model ma swoje ograniczenia. Wszak władze nie zareagowały na obecny kryzys wielkim pakietem stymulacyjnym. Być może uznały, że nie wyeliminuje on źródła problemów w gospodarce, a wysokie zadłużenie samorządów i deweloperów ogranicza pole stosowania dotychczasowych sposobów jej wspierania.
Czy jednak mamy do czynienia jedynie z tymczasową zadyszką ekonomiczną w Chinach? Czy też ujawniły się słabe punkty samych fundamentów ich modelu gospodarczego? A jeśli ta druga odpowiedź jest prawdziwa – to czy mocno zmalały szanse na wyprzedzenie przez Chiny gospodarki amerykańskiej?
Amerykański nominalny PKB zgodnie z ostatnimi danymi Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynosi 26,85 bln dol. rocznie. Chiński sięga natomiast 19,37 bln dol. Dystans między obiema potęgami szybko się zmniejszał w ostatnich dekadach. Jeszcze dekadę temu nominalny PKB USA wynosił 16,84 bln dol., a Chin 9,62 bln dol., w 2003 r. sięgały one zaś odpowiednio: 11,46 bln dol. i zaledwie 1,66 bln dol. Taka dynamika zmian skłaniała analityków do snucia prognoz, że Chiny wyprzedzą USA pod względem PKB przed końcem obecnej dekady. W grudniu 2020 r. brytyjski think tank CEBR szacował, że stanie się to w 2028 r.