Przypominamy recenzję Anny Kilian z 21 maja 2009 r.
Książkę uważaną za nieprzekładalną. Sukces potwierdza talent reżysera, który trzy lata temu zadebiutował znakomitym „Chaosem" (film powstał po pięciu latach realizacji i dziesięciu od skończenia studiów).
Praca nad „Chaosem”, znaczona wybojami i rekordowo długa, świadczyła o determinacji reżysera, który opowieścią o Mani oraz Nikim, Blondasie i innych chłopakach, w konwencji błyskotliwej groteski przekazał widzom prawdę o współczesnej młodej Polsce. Tej uładzonej, korporacyjnej i tej nastroszonej, punkowo-rebelianckiej.
Także i w „Wojnie polsko-ruskiej” Xawery Żuławski opowiedział o Polakach. Na pograniczu snu i jawy, prawdy i fantasmagorii, realizmu i kreacji (niczym u Tadeusza Konwickiego w „Jak daleko stąd, jak blisko”) przedstawił dramat egzystencjalny dresiarza Silnego. To brawurowa rola Borysa Szyca – jego wypowiedziana w kierunku widza wątpliwość: „Czy ja jeszcze istnieję, czy już mnie nie ma?” przyprawia o ciarki.
Razem z osiłkiem naćpanym spidem wyruszamy w podróż, której przystanki stanowią miejsca rozpoznawalne (Warszawa i Wybrzeże) i te będące jedynie kolejną scenerią dla coraz bardziej zagubionego bohatera (komisariat, studio telewizyjne). On sam zaś sterowany jest w kilku scenach niczym marionetka przez samą Masłowską występującą na ekranie.