Rozmowa z Wojciechem Pszoniakiem

Wojciech Pszoniak o tym, jak zagrał Władysława Gomułkę w filmie rekonstruującym Grudzień'70, opowiada Małgorzacie Piwowar

Publikacja: 23.02.2011 18:25

Kadr z filmu „Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł”

Kadr z filmu „Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł”

Foto: kino świat, Marysia Gasecka m.ga. Marysia Gasecka

Pamięta pan wydarzenia z grudnia 1970 roku?

Wojciech Pszoniak:

Niewiele. To były całkiem inne czasy, wiadomości nie rozchodziły się tak szybko. Pojawiały się jedynie strzępki informacji, coś się usłyszało z Radia Wolna Europa. W prasie nic nie było na ten temat. Dopiero potem opinia publiczna dowiedziała się o "małych rozruchach". Zupełnie inaczej wyglądało to niż dzisiaj, kiedy w ciągu sekund wiadomo, co się stało na drugiej półkuli.

Zobacz galerię zdjęć z filmu

Co "Czarny czwartek" wniósł do pańskiej wiedzy?

Przede wszystkim dokładną rekonstrukcję wydarzeń, bo wszystko, co zostało pokazane na ekranie, znajduje odbicie w dokumentach. Ten film uświadomił mi po raz kolejny, że komunistyczny system był zbrodniczy i tzw. dyktatura proletariatu obróciła się przeciw robotnikom.

Czytaj recenzję filmu

Aż dziw, że opowieść o tragicznych zdarzeniach sprzed ponad 40 lat powstała dopiero teraz.

To film dla młodych czy dla tych, którzy osobiście przeżyli 1970 rok?

Ważniejszy dla młodych, a także dla igrających z naszą wolnością. Mimo wszystkich wad rzeczywistości żyjemy w wolnym kraju. Ale jestem też przeciwnikiem tonu martyrologicznego w polskim życiu. To nasza skaza narodowa. Trzeba żyć tu i teraz, wpływać na dziś, a nie ciągle oglądać się za siebie.

Pamięta pan Władysława Gomułkę?

Bardzo dobrze, mogę powiedzieć, że do zagrania go przygotowywałem się już w latach 60., kiedy był u szczytu władzy. Nie lubiłem go przede wszystkim za to, że reprezentował wszystko, co sprzeczne z wartościami, jakie wyniosłem z domu. Pochodzę z inteligenckiej rodziny, w której było ważne to, jak człowiek mówi, je, zachowuje się. Brzydziła mnie też przaśność i antysemityzm Gomułki. Był prostakiem bez wykształcenia. Notabene, jemu zawdzięczamy autentyczną brzydotę wielu warszawskich osiedli razem z osławionymi ślepymi kuchniami w mieszkaniach za Żelazną Bramą w Warszawie.

Był zupełnie różny od cynicznych, ale inteligentów – Zenona Kliszki czy Józefa Cyrankiewicza. Podejrzewam, że miał straszny charakter, co zdają się potwierdzać autentyczne teksty i nagrania, z którymi zapoznałem się, przygotowując do zagrania tej roli. Jednak żeby go zagrać, musiałem w nim dojrzeć dramat człowieka. Przyznaję, że bałem się, że moja niechęć do Gomułki uniemożliwi mi wykonanie tego zadania.

Wykreowany przez pana Gomułka jest satrapą, postacią przerysowaną, zdecydowanie kontrastuje z pozostałymi decydentami pokazanymi w filmie.

Nie wymyślam swoich ról. Aktorstwo jest rodzajem matematyki: wszystko musi się zgadzać. Gomułka z natury był przerysowany, wyrazisty, do tego – porywczy despota. Nie tak jak Józef Cyrankiewicz czy Zenon Kliszko, którzy mieli maski, nie twarze. Gdy Gomułka się denerwował, potrafił uderzyć ręką w stół. Nie widziałem go nigdy na posiedzeniu Biura Politycznego, ale pamiętam przemówienia. Kiedy dostałem autentyczny tekst wypowiedziany przez niego w czasie narady – wszystko wróciło. "Pociągnęło" mnie to do takiego właśnie pokazania emocji. W moim odczuciu te słowa można tylko tak wypowiedzieć. Nie próbowałem jednak stworzyć Gomułki – historycznej postaci, ani żadnej jego kopii, bo to niemożliwe. Starałem się jedynie wyobrazić go sobie.

Zagrał pan wiele istotnych postaci historycznych – od Mieszka I, poprzez Robespierre'a, Korczaka. Z którym był największy kłopot?

Wszystkie moje wyobrażenia przerósł Robespierre. Wydawało mi się, że dzieli nas kosmiczna odległość, nie do przebycia. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takimi ludźmi jak on. Nie było wspólnych dróg, miejsc, w których moglibyśmy się spotkać. Tak – jak i w przypadku Gomułki.

Aktorstwo jest właśnie okazją, by znaleźć się w świecie, którego samemu dobrowolnie nigdy by się nie wybrało. Najistotniejszy jest za każdym razem los człowieka, jego wybory, sposób myślenia o życiu. Kiedy zaczynam pracę nad rolą, nie studiuję historii, to nic nie daje. Nigdy nie można odtworzyć postaci w 100 procentach, zresztą nie o to przecież chodzi. Szukam wnętrza człowieka, wartości dodatkowej.

Władysław Gomułka też więc na tyle mnie ciekawił, na ile mógł dać szansę zagrania czegoś więcej niż o nim wiadomo.

—rozmawiała Małgorzata Piwowar

Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP