Jak się pan czuje w Polsce odkąd pełni funkcję ambasadora?
Patrick Haughey (PH): Uwielbiam Polskę. Wcześniej miałem szczęście poznać setki Polaków mieszkających w Irlandii i tak jak oni u nas, tak ja czuję się bardzo „w domu” w Warszawie. Moim zdaniem jest coś w naszych kulturach, historii i poczuciu humoru, co bardzo nas zbliża. Dlatego ja i moja rodzina czujemy się tutaj świetnie.
Mam nadzieję, że cały okres, który spędzi pan w naszym kraju zrobi na panu dobre wrażenie.
PH: Będąc dyplomatą, w mieście, gdzie ma się siedzibę zwraca się uwagę przede wszystkim na dwie rzeczy. Jedna, aby było to miasto istotne, gdzie wiele się dzieje, a więc w którym są różne pola do podejmowania aktywności dyplomatycznej. Po drugie, powinno to być miasto, w którym po prostu dobrze się żyje. Warszawa ma obydwie te cechy. Polska zaś jest jednym z najważniejszych państw w Unii Europejskiej. W szczególności teraz, przy tak istotnym aspekcie jak wspólne sprawy dotyczące Ukrainy, współpraca irlandzko-polska jest intensywna jak nigdy dotąd, a czas, który tu spędzam jest niezwykle interesujący. Poza tym Warszawa jest przyjemnym miejscem do życia, zapewnia wiele udogodnień, ma dobrze zorganizowany transport publiczny, tak więc jestem bardzo usatysfakcjonowany.
Czy uważa pan, że podróże po Polsce i spotkania z przedstawicielami lokalnych władz wniosły znaczący wkład w irlandzko-polskie stosunki handlowe?
PH: Moim zdaniem bez względu na to, gdzie na świecie pracuje się jako dyplomata, jeżeli człowiek ogranicza się tylko do stolicy, znaczy to, że w ogóle nie rozumie danego kraju. Tak jest wszędzie indziej i na pewno jest tak w Polsce, tym bardziej, że tutejsza stolica nie jest tak dominująca nad resztą kraju jak choćby Londyn czy Paryż. Polska ma wiele dużych miast, regionalnie jest dobrze zrównoważona pod względem ekonomicznym, a dla nas jako ambasady jest bardzo ważne, aby mieć dobre kontakty we wszystkich istotnych jednostkach terytorialnych. Podam przykłady: w ubiegłym i w bieżącym roku mieliśmy 2 bardzo ważne misje handlowe w Polsce, w których uczestniczył minister Dara Calleary. W tym roku oprócz Warszawy odwiedził także Wrocław. Na polskim rynku działają liczne irlandzkie firmy, niektóre z nich bardzo duże, a we wielu większych polskich miastach firmy z Irlandii mają swoje oddziały.
Czytaj więcej
Niemieckie firmy pracują na pół gwizdka i tną zamówienia dla poddostawców z Polski. Unijna wojna na cła z Chinami, a w perspektywie prawdopodobnie też z USA, najmocniej poobija polski przemysł motoryzacyjny.
Czy podczas swoich wizyt w różnych miejscach naszego kraju dostrzegł pan zakątki, gdzie szanse dla polsko-irlandzkiej współpracy są wyraźne, a wciąż nie w pełni wykorzystane?
PH: Naturalnym jest fakt, że takie podróże prowadzą mnie przede wszystkim do miejsc, gdzie irlandzkie inwestycje są już obecne. Z tego co wiem, obecnie 11 polskich miast ma bezpośrednie połączenia lotnicze z Irlandią, co samo w sobie bardzo ułatwia współpracę. Myślę, że miejscem z dużym potencjałem rozwoju naszych wzajemnych relacji jest Rzeszów. W ciągu ostatnich 2 lat odwiedziłem to miasto wielokrotnie, jako że jest to jedna z głównych bram dostępu do Ukrainy od tej strony Europy. We wrześniu br. spotkałem się tam z premierem Tuskiem. Rzeszów niesamowicie się zmienił, nawet wziąwszy pod uwagę jedynie te ostatnie lata, realizuje się tam dużo inwestycji i uważam, że jest to dobra baza dla irlandzkich starań o odbudowę Ukrainy, w której jako kraj chcemy wziąć udział.