Jak inwestować w obligacje firm

Lokowanie oszczędności w papiery dłużne wiąże się z ryzykiem. Podpowiadamy jak ograniczyć niebezpieczeństwo.

Publikacja: 18.02.2014 02:00

Jak inwestować w obligacje firm

Foto: Bloomberg

Fundusze inwestujące w obligacje korporacyjne cieszyły się rekordowym zainteresowaniem klientów TFI w zeszłym roku. Początek 2014 r. sugeruje, że  historia może się powtórzyć. Nic dziwnego, skoro strategie oparte - przynajmniej częściowo - na papierach dłużnych emitowanych przez firmy, przynoszą teraz większe zyski niż fundusze obligacji skarbowych (patrz -  wykres), a także zdecydowanie więcej niż lokaty bankowe.

Nie ma róży bez kolców

Obligacje korporacyjne to jednak nie to samo co skarbowe. Pod koniec stycznia jeden z funduszy papierów korporacyjnych stracił w ciągu jednego dnia 14 proc. i na pół roku częściowo wstrzymał wypłaty oszczędności inwestorów.

Lokując pieniądze w obligacje korporacyjne trzeba się zawsze liczyć ze stratą - zysk dwukrotnie wyższy niż na lokacie nie jest możliwy bez ryzyka. Mając w pamięci tę fundamentalną zasadę inwestowania w dług przedsiębiorstw, możemy się zastanowić nad tym, jak to robić, aby osiągnąć efekt - ponieść jak najniższe ryzyko (z tym właśnie kojarzy się Polakom słowo „obligacja"), i zyskać więcej niż w banku.

Płynność najważniejsza

Aby zdecydować się na inwestycje w obligację korporacyjne trzeba przede wszystkim zrozumieć, na czym polega ryzyko inwestycji w tego typu papiery. - Na polskim rynku co pewien czas następuje spektakularne „tąpnięcie" jednostek funduszy, które zainwestowały w obligacje przedsiębiorstw lub obligacje strukturyzowane - zwraca uwagę Bogdan Jacaszek, zarządzający w KBC TFI.

- Obligacje te charakteryzują się niższą płynnością oraz wyższym ryzykiem niewypłacalności niż papiery skarbowe, w zamian za potencjalnie wyższą rentowność. Ze względu na niską płynność utrudniona jest wycena obligacji korporacyjnych, co może powodować, że w przypadku konieczności ich sprzedaży, cena uzyskana na rynku wtórnym jest niższa niż wartość księgowa obligacji - tłumaczy zarządzający. Podkreśla prz tym, że na obecnym poziomie rozwoju polskiego rynku papierów korporacyjnych "zawirowania" są nieuniknione.

Inwestując w obligacje korporacyjne za pośrednictwem funduszu, można część tych czynników ryzyka ograniczyć. Pierwsza kwestia to wybór formy funduszu – zamkniętego (FIZ) lub otwartego (FIO).

– Główną zaletą funduszu zamkniętego w porównaniu z funduszem otwartym jest większa przewidywalność zarówno wpłat jak i wypłat. Fundusz zamknięty przeprowadza emisje certyfikatów inwestycyjnych okresowo. To podczas tych emisji kumulują się wpłaty od inwestorów, dzięki temu zarządzający zna dokładnie datę wpłynięcia środków do funduszu. Podobnie jest w przypadku wypłaty pieniędzy (umorzeń certyfikatów inwestycyjnych), które przypadają na określone z góry daty. Pozwala to zarządzającemu bardziej efektywnie wykorzystywać dostępny kapitał oraz utrzymywać mniejszą poduszkę płynnościową niż w przypadku funduszy otwartych - wymienia zalety inwestycji w FIZ Marek Kuczalski zarządzający w TFI Allianz.

Innymi słowy – wybierając fundusz zamknięty ograniczamy ryzyko polegające na tym, że w wyniku paniki rynkowej – masowego wycofywania pieniędzy z funduszy – zarządzający będą musieli za bezcen sprzedawać papiery na rynku wtórnym, żeby pozyskać gotówkę na wypłatę oszczędności inwestorów. Taka właśnie sytuacja jest najczęstszą przyczyną problemów funduszy obligacji korporacyjnych

FIZ w krytycznym momencie nie musi natychmiast wypłacać pieniędzy inwestorom

Musimy jednak pamiętać, że decydując się na taki fundusz, nie będziemy mogli wycofać pieniędzy w każdej chwili, a jedynie w tych terminach – najczęściej raz na kwartał, choć nie jest to regułą - w których fundusz umarza certyfikaty, czyli wypłaca pieniądze. Chyba, że zainwestujemy w FIZ publiczny, którego certyfikaty inwestycyjne są notowane na giełdzie – wówczas możemy je kupić i sprzedać w każdym momencie (więcej w ramce).

Trudny wybór dla laika

Ostatecznie jednak o jakości funduszu decyduje nie jego forma prawna, ale to, co ma w portfelu. - Wydaje mi się, że forma funduszu nie ma dużego znaczenia z punktu widzenia jego jakości. Owszem, FIZ ma większą swobodę a w krytycznym momencie nie musi natychmiast wypłacać pieniędzy. To pewne ułatwienie dla zarządzającego, ale jednocześnie ograniczenie dla klienta funduszu. Kluczowe w przypadku obu form inwestycji jest to, jakiej jakości papiery dłużne znajdują się w portfelu i czy w razie konieczności można je łatwo zbyć - przekonuje Dariusz Lasek, dyrektor inwestycyjny ds. papierów dłużnych Union Investment TFI.

Problem w tym, że mało który klient TFI potrafi sam ocenić jakość składników portfela funduszu (publikowanych dwa razy do roku w formie sprawozdań finansowych).

Drugą sprawa, na którą możemy mieć wpływ, jest ograniczenie ryzyka związanego z inwestowaniem na polskim, niepłynnym rynku. O ile nad Wisłą mechanizmy rządzące wtórnym rynkiem obligacji korporacyjnych wciąż pozostawiają wiele do życzenia, to na Zachodzie działają sprawniej. Dlatego zarządzający, którym zależy przede wszystkim na bezpieczeństwie inwestycji, nawet kosztem trochę niższych stóp zwrotu, lokują przynajmniej część aktywów w euroobligacje – papiery denominowane w walutach obcych, najczęściej w euro lub dolarach. Polskie spółki o najwyższej wiarygodności kredytowej często decydują się na emisję obligacji skierowanych zarówno do inwestorów krajowych, jak i zagranicznych. Te pierwsze trudno czasami sprzedać przed terminem wykupu, podczas gdy z drugimi nie ma takiego problemu.

Lokując pieniądze w fundusz euroobligacji musimy się jednak upewnić, czy inwestycja jest zabezpieczona przed ryzykiem spadku wartości złotego. Mechanizm zabezpieczenia przed ryzykiem walutowym działa w uproszczeniu tak: inwestor wpłaca do funduszu 400 tys. zł. Zarządzający musi kupić za nie obligacje denominowane np. w euro. Nie wymienia jednak złotówek „w kantorze", tylko umawia się z dużą instytucją finansową, np. bankiem, że dostanie od niej 100 tys. euro, za które zapłaci marzę w wysokości 0,5 proc. Jednocześnie jednak bank żąda zabezpieczenia transakcji w formie depozytu o wartości 400 tys. zł, za który płaci funduszowi 2,5 proc. Różnica w oprocentowaniu – w naszym przykładzie 2 pkt. proc., stanowi dodatkowy zysk dla funduszu.

Chciwość nie jest dobra

Decydując się na fundusz obligacji korporacyjnych możemy ograniczyć również bardziej osobisty czynnik ryzyka – chciwość. Jeżeli zależy nam na inwestycji w papiery korporacyjne zgodnej z potocznym rozumieniem słowa „obligacje" nie powinniśmy wybierać funduszy o najwyższej stopie zwrotu, lepiej wybrać strategię ze środka rankingów. Wyższy wynik oznacza bowiem wyższe oprocentowanie obligacji w portfelu. A najwyższe oprocentowanie oferują te spółki, które nie mogą dostać kredytu w banku.

Nie ma nic złego w inwestycji w tego typu papiery dłużne, może się okazać całkiem zyskowna. Warto jednak pamiętać, ze z jakiegoś powodu bank, tego kredytu nie udzielił. A mało kto zna się tak dobrze na ocenie wiarygodności kredytowej spółek, jak bankowcy.

Opinia dla „Rz"

Piotr Nowak z-ca dyrektora Departamentu Zarządzania Portfelami Papierów Dłużnych w PKO TFI

Dlaczego warto postawić teraz na obligacje korporacyjne? Stopy procentowe na całym świecie są już tak niskie, że ich wzrost robi się coraz bardziej prawdopodobny. Rosnącym stopom procentowym towarzyszy wzrost rentowności obligacji skarbowych (spadek ich cen). Oprocentowanie obligacji korporacyjnych, w przeciwieństwie do rentowności papierów skarbowych, jest najczęściej indeksowane – np. stawkami WIBOR. To oznacza, że „nadwyżka" oprocentowania takich obligacji ponad rynkowe stopy procentowe jest stała – np. rzędu 2–3 pkt proc., w  przypadku papierów emitowanych przez najbezpieczniejsze spółki. W funduszu PKO Strategii Obligacyjnych FIZ większą część portfela stanowią obligacje korporacyjne takich właśnie spółek – np. PKO BP, mBanku, BOŚ Banku, ale denominowane w euro lub dolarach (tzw. euroobligacje). Rynek walutowych obligacji firm jest całkowicie płynny – nie ma problemów ze sprzedażą lub kupnem papierów. W przypadku obligacji denominowanych w złotych, którymi zainteresowani są lokalni inwestorzy, trzeba się liczyć z trudnościami ze sprzedażą papierów na rynku wtórnym. Pozostałą część portfela naszego nowego funduszu inwestujemy w instrumenty pochodne pozwalające zarabiać na spadku cen obligacji lub zmianie marż kredytowych, w papiery dłużne o podwyższonej rentowności, waluty oraz obligacje skarbowe, również denominowane w euro lub dolarach. —jam

TFI

Fundusz kupisz także na giełdzie

Podstawowa różnica pomiędzy funduszami inwestycyjnymi zamkniętymi (FIZ), a otwartymi (FIO) polega na tym, że osobom zarządzającym tymi pierwszymi wolno więcej. FIZ mają bowiem mniej restrykcyjne limity inwestycyjne - każdy fundusz w statucie określa, co wolno, a czego nie wolno zarządzającemu. W FIO jest inaczej - ograniczenia strategii inwestycyjnej narzuca ustawa o funduszach inwestycyjnych. Ceną za większą swobodę - potencjalnie wyższe zyski ale też większe ryzyko - jest mniejsza płynność tego typu funduszy. Wpłat i wypłat inwestorzy nie mogą dokonywać codziennie, a jedynie w określonych terminach. Jest jednak wyjście z tej sytuacji. FIZ dzielą się bowiem na dwie grupy - niepubliczne i publiczne. Te pierwsze pojedynczą niepubliczną emisję certyfikatów mogą skierować najwyżej do 149 inwestorów. Każdy z nich musi wyłożyć przynajmniej równowartość 40 tys. euro. FIZ publiczne przeprowadzają emisję certyfikatów, które następnie trafiają do obrotu na GWP. Tytuły uczestnictwa w takim funduszu można kupić i sprzedać w każdym dniu sesji giełdowej za pośrednictwem biura maklerskiego. Na rynku finansowym nic jednak nie jest za darmo, również płynność ma swoją cenę - wycena giełdowa certyfikatów FIZ publicznego jest najczęściej sporo niższa - nawet o kilkadziesiąt proc. - niż wycena, po której okresowego wykupu tytułów uczestnictwa dokonuje TFI. Powód? Sprzedaż certyfikatów przez giełdę jest najczęściej sposobem na wcześniejsze wyjście z inwestycji - podaż przewyższa popyt, stąd też niższe ceny. —jam

Fundusze inwestujące w obligacje korporacyjne cieszyły się rekordowym zainteresowaniem klientów TFI w zeszłym roku. Początek 2014 r. sugeruje, że  historia może się powtórzyć. Nic dziwnego, skoro strategie oparte - przynajmniej częściowo - na papierach dłużnych emitowanych przez firmy, przynoszą teraz większe zyski niż fundusze obligacji skarbowych (patrz -  wykres), a także zdecydowanie więcej niż lokaty bankowe.

Nie ma róży bez kolców

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Drozapol rusza ze skupem akcji
Materiał Promocyjny
Niezwykła przestrzeń konferencyjna w Warszawie
Ekonomia
Słowacja szuka nowych czołgów
Ekonomia
Wytwarzanie powiększa zysk Enei
Ekonomia
Polskie firmy umierają. Co rozkłada na łopatki polskich przedsiębiorców?
Materiał Promocyjny
4 miliony na urodziny