Środowa decyzja RPP nie była niespodzianką. Sternicy polityki pieniężnej po raz ostatni podwyższyli stopy procentowe we wrześniu, doprowadzając stopę referencyjną NBP do najwyższego od stycznia 2003 r. poziomu 6,75 proc. Przed lutowym posiedzeniem brakowało nowych danych, które mogłyby wytrącić większość członków RPP z przekonania, że stopy są na właściwym poziomie. Ekonomiści jednomyślnie oczekiwali więc ich stabilizacji.
Inflacja na kursie
„Rada ocenia, że osłabienie koniunktury w otoczeniu polskiej gospodarki wraz z zacieśnieniem polityki pieniężnej przez główne banki centralne będzie wpływać ograniczająco na globalną inflację i ceny surowców. Pogorszenie koniunktury światowej działa także w kierunku obniżenia dynamiki wzrostu gospodarczego w Polsce. W takich warunkach dotychczasowe istotne zacieśnienie polityki pieniężnej NBP będzie sprzyjać obniżaniu się inflacji w Polsce w kierunku celu inflacyjnego NBP” – napisała RPP w uzasadnieniu środowej decyzji. Dodała, że „ze względu na skalę i trwałość oddziaływania wcześniejszych szoków, które pozostają poza wpływem krajowej polityki pieniężnej, w krótkim okresie inflacja pozostanie wysoka, a powrót inflacji do celu inflacyjnego NBP będzie następował stopniowo”.
Czytaj więcej
Przejście na euro powodowało wzrosty cen w zakresie zaniedbywalnym – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Banku Credit Agricole Polska.
Treść tego komunikatu sugeruje, że większość członków RPP jest skłonna tolerować bardzo powolny powrót inflacji do celu NBP (2,5 proc.). Ostatnie prognozy analityków z NBP, z listopada ub.r., wskazywały, że nastąpi to najwcześniej pod koniec 2025 r. Prezes NBP Adam Glapiński od kilku miesięcy powtarza jednak, że przyspieszenie powrotu inflacji do celu byłoby ryzykowne – mogłoby zepchnąć gospodarkę w głęboką recesję i spowodować wzrost bezrobocia.