W ostatnią sobotę w Zakładach Górniczych Lubin (woj. dolnośląskie) należących do KGHM doszło do dwóch silnych wstrząsów. W ich wyniku zostały ranne cztery osoby, a uszkodzeniom uległy cztery budynki we wsi Żelazny Most. Ich mieszkańcy (pięć osób) musieli je opuścić.
Do podobnych uszkodzeń domów doszło wcześniej w Bytomiu.
– To paranoja i tragedia – mówi 36-letnia Iwona Wróbel, samotna matka z szóstką dzieci z ul. Pocztowej. Musiała spakować dobytek w ciągu 24 godzin, dwa psy oddać do schroniska. – Meble wrzucili mi na ciężarówkę, jak leciało, wszystko poniszczone – załamuje ręce. Od prawie miesiąca mieszka w hotelu robotniczym na 15 mkw. – Śpimy jeden na drugim, kuchnia jedna na trzy piętra, pralki nie mamy – wzdycha. Zaproponowano jej dwa zamienne mieszkania. – Z grzybem, po spaleniu, nie mogliśmy tam zamieszkać – mówi.
Z budynków przy ulicy Pocztowej, Technicznej i Falistej w bytomskiej dzielnicy Karb do 18 sierpnia ewakuowano łącznie 162 osoby. Ale mieszkania musi opuścić kolejnych 400. W hotelach nie ma już miejsc, gmina szuka zakwaterowania dla wysiedleńców w ościennych Rudzie Śląskiej i Chorzowie. Część wyprowadziła się do rodzin, inni szukają mieszkań na wynajem.
Oprócz budynków mieszkalnych zniszczone zostały m.in. przedszkole i wiadukt na drodze krajowej nr 94. Żadne ze zniszczonych zabudowań nie nadaje się do zamieszkania. Wszystkie będą zburzone.