Wiadomo, że Włosi są bardzo konserwatywni, jeśli chodzi o podejście do gastronomii. Capuccino po 11-tej? Tylko dla turystów. Dla Włochów, to obciach. Spaghetti bolognese na Sycylii? Nie do pomyślenia. W ten gastronomiczny krajobraz wpisują się także rodzaje pizzy i dodatków jakie się na niej znajdą. Ananas? Nie pasuje, bo jest słodki i nijak nie pasuje do słono-kwaskowej gamy smaków.
W tym przypadku nagłośnienie nietypowego składnika , jest efektem wielkiego światowego wzrostu popularności kuchni włoskiej.
I chcą, czy nie chcą, Włosi muszą się liczyć, że na temat ich potraw będą najróżniejsze globalne wariacje. Inna sprawa, że gdyby ktoś chciał nam dodać ananasa do bigosu, też byśmy protestowali. Co innego wędzona śliwka. Bo jest „nasza”.
Wariackie ceny, raczej dla rozgłosu
Co chwilę gdzieś na świecie wybucha awantura o pizzę z ananasem. Pizzerie, które chcą szanować tradycyjną włoską kuchnię odmawiają jej podawania, bądź żądają za placek nawet 100 euro, dolarów, czy — jak to się wydarzyło niedawno w angielskim Norwich — 100 funtów.
Dla uspokojenia. W Polsce pizza hawajska w najpopularniejszych sieciach wyspecjalizowanych w jej przygotowaniu jest nadal dostępna i kosztuje od 23 do 35 złotych, zależnie od wielkości.