Na pierwszy ogień poszedł prezes Bank of America, Brian Moynihan. Siedział na sali podczas sesji pytań i odpowiedzi, kiedy Donald Trump zwrócił się bezpośrednio do niego. I nie było mu do śmiechu.
— Zrobiłeś fantastyczną robotę, ale teraz mam nadzieję, że otworzysz się na współpracę z konserwatystami, ponieważ wielu z nich skarży się, że banki nie chcą ich obsługiwać. To, co teraz robisz, jest po prostu złe . I to nie tylko ty, ale i Jamie i wszyscy inni — mówił prezydent USA. Jamie, to Jaimie Dimon, prezes JP Morgan Chase.
Jak pisały agencja uczestnicy spotkania „zbierali szczęki z podłogi”.
O co chodziło Donaldowi Trumpowi
Donaldowi Trumpowi chodziło o informacje z rynku, że największe banki amerykańskie, w tym właśnie Bank of America i JP Morgan Chase, z powodów politycznych nie chcą współpracować z konserwatystami, grupami religijnymi. Oba banki wielokrotnie odrzucały takie zarzuty. Ostatecznie przeprowadzono w nich audyty, które wykazały, że rzeczywiście doszło do zamknięcia rachunków kilku prawicowych organizacji i grup religijnych. Audytorzy skrytykowali taką politykę w otwartym liście wysłanym do Briana Moynihana.
W odpowiedzi prezes BofA tłumaczył, że zakończenie współpracy nie miało podłoża politycznego, czy też religijnego. A rzecznik banku, Bill Haldin już po wystąpieniu Trumpa zapewnił w wypowiedzi dla CNN, że bank obsługuje 70 mln klientów, w tym także konserwatystów i nie ma tam nic takiego, jak „polityczny papierek lakmusowy”.