Bogusław Chrabota: Auschwitz, obowiązek pamięci

Jedynie władze Izraela dbają o to, by młodzież pamiętała o Holokauście. Dla młodych Izraelczyków lekcje w Auschwitz są obowiązkowe. Nie inaczej powinno być w Polsce. W Europie. Tylko tak zadbamy o to, by pamięć o sprawcach i ofiarach nie umarła. By prawda o dobru i złu była czytelna i niepodważalna.

Publikacja: 26.01.2025 22:00

Bogusław Chrabota: Auschwitz, obowiązek pamięci

Foto: Wojtek RADWANSKI / AFP

W jednym z programów radiowych Konstanty Gebert mówi, że nie przerobiliśmy lekcji Auschwitz. Jeśli z przytoczonych przez niego badań wynika, że 50 proc. Europejczyków nie wie, co to Holokaust, to pewnie ma rację. Ignorancja? Zawstydzające zidiocenie? Może. Choć równie dobrze można napisać, że to wina mroków historii, które powoli, jak mgła zaczynają przykrywać tamte czasy.

To jedna z prawd o naszym gatunku, że zarówno indywidualnie, jak i jako zbiorowość mamy skłonność do wypierania wiedzy o najgorszych traumach; chcemy żyć dalej, łatwiej, swobodniej, bez śladów zła na sumieniu. Czy to źle? Może dzięki temu w ogóle trwamy? Bo ze świadomością zbrodni nie da się żyć.

80. rocznica wyzwolenia Auschwitz: Wciąż nie odkryliśmy prawdy o jego fenomenie

A jednak wrócę do myśli Geberta, nieco ją zmieniając. Nie tylko nie przerobiliśmy Auschwitz, co nie odkryliśmy prawdy o jego fenomenie. Ci, którzy żyli z tą prawdą, woleli zapomnieć, a ich następcy przechodzą całkiem obok.

Czytaj więcej

Holokaust przestał być „sacrum”. Tak politycy i miliarderzy robią z niego narzędzie

Kiedy się to wydarzyło? Już jakieś niemal pół wieku temu. Pamiętam swoją „wycieczkę” do obozu. Rzecz jasna obowiązkową; w końcu podstawówki czy na początku liceum. Pamiętam chłód zimnych baraków, ekspozycje z milionem butów, okularów, jakiegoś przewodnika, który wydawał się cieniem samego siebie. Niezrozumiałe żelazo krematorium. Kiedy tylko wróciliśmy do autobusu, tak jak moi koledzy i koleżanki zrobiłem wszystko, by o tym przykrym doświadczeniu zapomnieć. Zostały jednak obrazy.

Ale o ileż zostałoby więcej, gdyby ktoś wyjaśnił eschatologiczny sens tego, czym był i pozostaje Auschwitz. Na przykład to, że jest to symboliczny grób ludzkości, w którym deptamy po prochach ludzi wszystkich ras i religii. Wszystkich wyznań i poglądów. I nie ma pewnie miejsca na świecie, gdzie zbrodnia miała wymiar tak uniwersalny. Albo że to miejsce zbrodni najbardziej masowej. Z którą nic nie można porównać; może tylko kambodżańskie pola śmierci pod Phnom Penh i cmentarze Rwandy. Albo: zbrodni tak wszechogarniającej jak tamta w Hiroszimie, gdzie błysk jednego zapalnika wywołał falę śmierci setek tysięcy.

Oddaliśmy Auschwitz celebracjom i zawodnej pamięci

Wiele jest wymiarów Auschwitz, także i ten metaforyczny, zamknięty w jednej frazie, do której wracam od wielu lat: „Auschwitz to okno z widokiem na arenę, na której zamęczono Boga”. Czyż nie jest bowiem i zostanie Auschwitz permanentnym pytanie o Jego obecność w świecie albo ostatecznym dowodem na Jego nieistnienie?

Czytaj więcej

Był ślub w Auschwitz. Tylko jeden

Jakże często ten wątek pojawia się w literaturze czy memuarystyce z czasów Holokaustu. To w gruncie rzeczy straszne, że oddaliśmy Auschwitz celebracjom i zawodnej pamięci. Jego symbol powinien być obecny w głowach każdego z pokoleń. Obóz powinien być ciężarem, którym dźwigamy na sobie jako ludzkość. Bo tylko tak zadbamy o jego wymiar moralny.

Jedynie władze Izraela dbają o to, by młodzież pamiętała o Holokauście. Dla młodych Izraelczyków takie lekcje przeszłości są obowiązkowe. Nie inaczej powinno być w Polsce. W Europie. Tylko tak zadbamy o to, by pamięć o sprawcach i ofiarach nie umarła. By prawda o dobru i złu była czytelna i niepodważalna. Może wtedy Elon Musk i jemu podobni nie wrzeszczeliby na wiecu AFD, partii, która nie chce pamiętać. Tylko w was nadzieja.

W jednym z programów radiowych Konstanty Gebert mówi, że nie przerobiliśmy lekcji Auschwitz. Jeśli z przytoczonych przez niego badań wynika, że 50 proc. Europejczyków nie wie, co to Holokaust, to pewnie ma rację. Ignorancja? Zawstydzające zidiocenie? Może. Choć równie dobrze można napisać, że to wina mroków historii, które powoli, jak mgła zaczynają przykrywać tamte czasy.

To jedna z prawd o naszym gatunku, że zarówno indywidualnie, jak i jako zbiorowość mamy skłonność do wypierania wiedzy o najgorszych traumach; chcemy żyć dalej, łatwiej, swobodniej, bez śladów zła na sumieniu. Czy to źle? Może dzięki temu w ogóle trwamy? Bo ze świadomością zbrodni nie da się żyć.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wolno nam o Auschwitz zapomnieć, nie wolno nam milczeć
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Białoruś. Kraina skradzionych marzeń
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Przeszkadza ci WOŚP? Zrób to lepiej niż Owsiak, ale nie hejtuj
Komentarze
Estera Flieger: Czego boję się w kampanii prezydenckiej
Materiał Promocyjny
7 powodów, dla których warto przejść na Małą Księgowość
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump o wojnie w Ukrainie. "Może trwać i za rok"
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku