Konrad Szatters: Czy za prezydentury Donalda Trumpa dojdzie do bezpośredniego starcia między Chinami a USA?

Rywalizacja między USA a Chinami w trakcie prezydentury Donalda Trumpa się zaostrzy, a bezpośrednie starcie pozostaje głównym punktem strategicznych kalkulacji obu supermocarstw. Światło na amerykańsko-chińskie relacje rzuca to, jak Trump jest przedstawiany w Państwie Środka.

Publikacja: 26.01.2025 20:01

Konrad Szatters: Czy za prezydentury Donalda Trumpa dojdzie do bezpośredniego starcia między Chinami a USA?

Foto: REUTERS/Leah Millis/File Photo

Z analizy wypowiedzi Donalda Trumpa oraz oficjalnych chińskich narracji ewidentnie wynika, że najistotniejszym łączącym je wspólnym mianownikiem jest rzekome dążenie do pokoju. W trakcie kampanii prezydent USA deklarował, że zakończy wojnę w Ukrainie pierwszego dnia urzędowania i zaprowadzi pokój na Bliskim Wschodzie. Podczas swojej inauguracyjnej przemowy powiedział, że chce zostać zapamiętany jako ten, który jednoczy i zaprowadza pokój. Oczywiście, Trump będzie walczył o pokój nie tylko z dobrego serca czy humanitarnych pobudek, ale głównie dlatego, że obecnie toczone wojny są niezwykle kosztowne dla Stanów Zjednoczonych i nie przynoszą im zbyt wielu namacalnych korzyści.

Narracja Chin dotycząca pokoju, choć bardziej zrównoważona i zakorzeniona w ich historii i kulturze, de facto sprowadza się do podobnych konkluzji. Chińscy oficjele niemalże przy każdej okazji podkreślają „pokojowość” chińskich dążeń, na przykład w sprawie wojny w Ukrainie, i przedstawiają pokój jako absolutną podstawę chińskiej polityki zagranicznej.

Nie powinniśmy ślepo wierzyć ich deklaracjom, zwłaszcza w kontekście słów Trumpa o Grenlandii, Panamie i Kanadzie, a także zachowania Chin na Morzu Południowochińskim. Natomiast zdaje się, że jest w nich szczypta prawdy. Oczy USA i Chin wcale nie są w pełni skupione na dzisiejszych konfliktach w Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie. Oba mocarstwa wybiegają dużo dalej w przyszłość i koncentrują się na potencjalnym konflikcie USA–Chiny na Pacyfiku, który zdefiniuje nasz świat na kolejne dekady. Oba kraje wiedzą, że muszą się doskonale przygotować do tego starcia, wobec czego nie będą wchodzić ze sobą w otwarty konflikt, postulując przy tym globalny pokój i stabilizację, by móc na nich skorzystać, bogacić się oraz rozszerzać i umacniać swoje strefy wpływów.

USA kontra Chiny: Donald Trump jako nieobliczany tyran czy biznesowy pragmatyk?

Trump w chińskich mediach przedstawiany jest dwojako. Z jednej strony jako polityk nieprzewidywalny i zacietrzewiony wyznawca tzw. jacksonizmu, od Andrew Jacksona, XIX–wiecznego prezydenta USA, który jest politycznym idolem Trumpa. Kluczowe jest to, że Jackson przedstawiany jest w chińskiej prasie jako posiadacz niewolników, tyran w niemalże napoleońskim stylu oraz człowiek owładnięty rządzą podbojów terytorialnych i przeświadczony o potędze Stanów Zjednoczonych. W tym kontekście ocena Trumpa zdaje się być dla Chińczyków jasna. Mając takich idoli jak „tyran Jackson”, sam musi być człowiekiem o podobnych ambicjach. Ale co ciekawe, mimo tak mocnej oceny chińska prasa jeszcze częściej przedstawia jednak Trumpa jako biznesmena i pragmatyka, dla którego wszystko może być obiektem transakcji i zrobienia „dealu”.

Czytaj więcej

Ameryka-Chiny: bój o sztuczną inteligencję

Przykładem pragmatyzmu Trumpa w oczach Chin jest kwestia zakazu działalności TikToka w USA. Najpierw sam postulował ten zakaz, jednak teraz zmienił zdanie i mówi otwarcie o pomyśle ustanowienia modelu tzw. joint venture, na mocy którego zarówno Chiny, jak i Stany Zjednoczone mogłyby zarabiać i mieć wpływ na działalność tej platformy w USA. Trump sam nazywa ten pomysł „dobrym dealem” dla obu krajów. Jeśli więc zmienił zdanie w kwestii TikToka, to może zmieni również w innych kwestiach, dużo bardziej istotnych dla Chin? Oczywiście pod warunkiem otrzymania korzystnej oferty.

Marco Rubio, czyli jastrząb Donalda Trumpa

Prócz samego Trumpa uwagę Chin skupia również Marco Rubio, czyli nowy sekretarz stanu USA, którego postać może być kluczowa dla kształtu relacji między dwoma światowymi mocarstwami. Rubio przez amerykańskie media nazywany jest metaforycznie jastrzębiem polującym na Chiny (ang. „China hawk”). Został on również wpisany przez Chiny na listę osób sankcjonowanych w 2020 roku wskutek krytycznych słów dot. Hongkongu i wprowadzanej tam wówczas kontrowersyjnej ustawy o bezpieczeństwie narodowym.

Rubio postrzega Chiny jako najsilniejszego i najgroźniejszego rywala, z którym przyszło mierzyć się Ameryce w całej jej historii. Uważa, że Pekin „oszukiwał” w swojej drodze do zostania supermocarstwem i wykorzystywał przy tym bierność Stanów Zjednoczonych. Dodaje też, że relacje na linii Chiny–USA zdefiniują obraz świata w całym XXI wieku.

Dzisiejszą sytuację można zatem postrzegać jako zimny pokój, w którym oba supermocarstwa oficjalnie nawołują do dialogu i stronią od otwartych konfrontacji, przy tym zawzięcie ze sobą rywalizując i przygotowując grunt pod przyszłe zmiany w globalnym porządku świata

Jednakże nawet on w swoich publicznych wypowiedziach stroni od nazywania Chin wrogiem czy przeciwnikiem i stosuje bardziej neutralne określenie „konkurent”. Wyraża również nadzieję na nawiązanie konstruktywnego dialogu, który służyć będzie interesom obu państw. Nie oznacza to sielanki w relacjach Chiny–USA, ale jasno wskazuje, że nawet sam Rubio pragnie unikać eskalacji i skupić się na umacnianiu Stanów Zjednoczonych niezależnie od Chin.

Czy dojdzie do bezpośredniego starcia między Chinami a USA?

W najbliższej przyszłości relacje między Chinami i USA będą trudne i złożone, balansując między zaciętą rywalizacją a potrzebą strategicznej współpracy. Kraje te pozostaną na etapie przygotowań do ewentualnej konfrontacji ze sobą. Stabilizacja i rozwiązanie konfliktów w Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie mogą posłużyć obu stronom, zwłaszcza Stanom, jako elementy kreowania wizerunku odpowiedzialnego lidera. Przede wszystkim jednak uspokojenie tych konfliktów da mocarstwom czas i możliwość skupienia się na innowacjach i rozwoju własnych gospodarek oraz systemów militarnych i technologicznych.

Dzisiejszą sytuację można zatem postrzegać jako zimny pokój, w którym oba supermocarstwa oficjalnie nawołują do dialogu i stronią od otwartych konfrontacji, przy tym zawzięcie ze sobą rywalizując i przygotowując grunt pod przyszłe zmiany w globalnym porządku świata. Bezpośrednie starcie między Chinami a USA zdaje się być zatem odległe, ale pozostaje ono główną częścią strategicznych kalkulacji obu mocarstw. I kiedy już do niego dojdzie, zdefiniuje ono układ sił na świecie na długie dekady.

Autor

Konrad Szatters

Asystent akademicki w Kolegium Europejskim w Natolinie oraz współpracownik naukowy przy forum dyplomacji publicznej i komunikacji politycznej na Uniwersytecie Canterbury w Nowej Zelandii. Specjalizuje się w chińskiej polityce zagranicznej i relacjach europejsko-chińskich

Z analizy wypowiedzi Donalda Trumpa oraz oficjalnych chińskich narracji ewidentnie wynika, że najistotniejszym łączącym je wspólnym mianownikiem jest rzekome dążenie do pokoju. W trakcie kampanii prezydent USA deklarował, że zakończy wojnę w Ukrainie pierwszego dnia urzędowania i zaprowadzi pokój na Bliskim Wschodzie. Podczas swojej inauguracyjnej przemowy powiedział, że chce zostać zapamiętany jako ten, który jednoczy i zaprowadza pokój. Oczywiście, Trump będzie walczył o pokój nie tylko z dobrego serca czy humanitarnych pobudek, ale głównie dlatego, że obecnie toczone wojny są niezwykle kosztowne dla Stanów Zjednoczonych i nie przynoszą im zbyt wielu namacalnych korzyści.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Uczyńmy Niemcy znów wielkimi?
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Publicystyka
Monika Krawczyk: Auschwitz oczami więźniów cudem ocalonych z piekła
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Start Stanowskiego w wyborach to dobra wiadomość dla Nawrockiego. Dla kogo zła?
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Lewica z PiS-em? A czemu nie?
Materiał Promocyjny
7 powodów, dla których warto przejść na Małą Księgowość
Publicystyka
Roman Kuźniar: Europa potrzebuje moralnego uzbrojenia
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku