Rosyjski Nowy Rok to najważniejsze święto rodzinne w Rosji, porównywane jeśli chodzi o rozmach przygotowań i obchodzenia go tylko do polskiej Wigilii Bożego Narodzenia. To czas podsumowań, rachunków sumienia, snucia planów na przyszłość. Nie tylko w życiu prywatnym: w polityce to także okres analiz i planowania. Ostatnie wypowiedzi Władimira Putina, który ruszył drogą destalinizacji historii, już pozwalają się spodziewać, że przypadającą w 2020 roku 75. rocznicę zwycięstwa nad faszyzmem Rosja zechce wykorzystać do mocnego powrotu na arenę międzynarodową w roli głównego rozgrywającego. Dla Moskwy to będzie także ważny rok w gospodarce, która w obliczu prognoz wzrostu cen ropy naftowej może przeżyć okres dawno zapomnianej koniunktury.
Koniec roku w Rosji to okres przedświątecznego szaleństwa. Noworoczne imprezy w zakładach pracy i spotkania towarzyskie zaczynają się już miesiąc przed Nowym Rokiem. Szampanskoje leje się hektolitrami, także w czasie pracy, co mocno utrudnia życie wszystkim zainteresowanym załatwieniem czegoś istotnego w ostatnich tygodniach mijającego roku. Wywieszki „Zamknięte“ albo „Przerwa do odwołania“ uniemożliwiają normalne funkcjonowanie w urzędach, zakładach, korporacjach, największych przedsiębiorstwach. Wprawdzie przyzwolenie na picie alkoholu w godzinach pracy w Rosji w ostatnich latach jest coraz mniejsze, grudzień jest jednak traktowany przez pracodawców bardziej liberalnie. Wiadomo: Nowy Rok to tradycja, w ramach której picie jest ważnym czynnikiem społecznym. W ostatnich 10 latach spożycie alkoholu w Rosji radykalnie spadło, z blisko 18 do 10 litrów na osobę, ale w grudniu statystyki mocno idą w górę. Co ciekawe - wśród przedstawicieli tzw. wyższych kręgów społecznych coraz mniej popularne jest picie czystej wódki. Rekordy popularności biją whisky, koniaki, brandy, gin i tequilla. Jeżeli już wódka, to ta z najwyższej półki. Najdroższa, dostępna tylko dla kasty nieliczących się z wydatkami oligarchów to 5-litrowa Billionaire Vodka za 3,750 tys. dolarów w butelce pokrytej śnieżnobiałym futrem z brylantami. Wódka produkowana jest z ekologicznie czystej pszenicy z dodatkiem wody źródlanej, która poddawana jest dodatkowej filtracji z dodatkiem brylantowych okruchów. Nieco tańsza jest wódka Russo - Baltique, wyrabiana przez córkę kazachskiego magnata naftowego, Reginę Abdurazakową. Cena butelki z 30-centymetrowej grubości, pancernego szkła w kształcie chłodnicy XIX-wiecznego samochodu z zakrętką z czystego złota to blisko 1,5 mln dolarów. W cenie wódki jest także… samochód terenowy ze złoconymi felgami.
Nowy rok witany dwa tygodnie
Takie wódki to jednak fanaberia najbogatszych. Przeciętny Rosjanin z okazji świąt pije tańsze wyroby, wśród których prym wiedzie najdroższa w sklepach Bieługa i Russkij Standard (równowartość od 20 do 300 dolarów za butelkę 0,7 litra). Zwykłą Putinkę lub Zieloną Markę można nabyć już za równowartość 3 dolarów. Przy średnich zarobkach rzędu 600 dolarów nie jest to zbyt wygórowana cena. Znacznie droższe dla przeciętnego klienta są choinki: 2-metrowe jodły duńskie czy syberyjskie kosztują ok. 100 dolarów. Dlatego Rosjanie w ostatnich latach preferują mniejsze drzewka, wydając średnio na osobę w okresie świąt (wraz z prezentami i produktami spożywczymi) ok. 300 dolarów. Żniwa przeżywają więc także firmy, oferujące „chwilówki“ na lichwiarski procent.
Szał zakupów i brak jakichkolwiek ograniczeń cenowych to od dawna rosyjska tradycja noworoczna. "Zastaw się a postaw się" to także rosyjska - nie tylko nasza - domena. Na stołach ma być bogato, prezenty też muszą być najwspanialsze. Handlowcy biją w grudniu rekordy obrotów, miasta grzęzną w wielokilometrowych korkach a ceny towarów w sklepach osiągają apogeum. Wszystko to kończy się 31 grudnia po południu. Ulice się wyludniają, kto żyw pomaga nakrywać świąteczne stoły, szykuje choinki i podarunki dla najbliższych. O kreacjach noworocznych nie wspominając - bale organizowane są na każdym kroku i na niemal każdą kieszeń. Te najdroższe to wydatek rzędu - w przeliczeniu - kilkudziesięciu tysięcy dolarów, ale można się bawić znacznie skromniej, już za 500 dolarów.
Od pierwszego stycznia kraj wpada w noworoczny marazm i paraliż, nie pracują praktycznie żadne instytucje oprócz służ porządkowych i komunalnych. Rosjanie świętują do upadłego, jakby to miał być ostatni raz w ich życiu. Wszystko to trwa dwa tygodnie. W nocy z 13 na 14 stycznia najwytrwalsi obchodzą tzw. Stary Nowy Rok. Rosjanie traktują go jako święto, wieńczące tradycyjny okres powitania Nowego Roku. Wynika to z różnicy między obowiązującym kalendarzem gregoriańskim, a wcześniejszym - juliańskim. W czasach pogańskich na Rusi Nowy Rok obchodzono 22 marca, czyli w dzień równonocy wiosennej, co było ściśle związane z cyklem rolniczym. Po przyjęciu chrześcijaństwa przez Ruś Kijowską w 998 roku zaczął obowiązywać kalendarz bizantyjski, Nowy Rok rozpoczynał się 1 września. W 1699 r. Piotr I Wielki specjalnym dekretem przeniósł rozpoczęcie Nowego Roku na 1 stycznia według kalendarza juliańskiego. Po rewolucji październikowej Włodzimierz Lenin wprowadził w Rosji kalendarz gregoriański. Prawosławni zachowali jednak swoją dawną tradycję i wciąż obchodzili Nowy Rok 14 stycznia. Tak powstał Stary Nowy, w czasach komunizmu obchodzony po cichu, a po rozpadzie ZSRR przywrócony do łask jak element tradycji i po prostu jeszcze jeden powód do hucznego świętowania w gronie przyjaciół.