Prawie wszyscy zapomnieli, że w Libii nie skończyła się wojna domowa, która trwa od obalenia przed niemal ośmiu laty dyktatora Muammara Kaddafiego. Przypomniał o niej generał Chalifa Haftar, którego Libijska Armia Narodowa - wbrew nazwie nie jest to wojsko reprezentujące cały naród – ogłosiła w sobotę, że zdobyła nieczynne od kilku lat międzynarodowe lotnisko pod Trypolisem (w nocy z soboty na niedzielę siły rządu w Trypolisie podawały, że jeszcze o nie walczą).
Haftar najwyraźniej nie zamierza na tym skończyć. W sobotę jego armia opanowała kilka kluczowych mostów i wkroczyła na przedmieścia stolicy. Wprowadziła też zakaz lotów nad zachodnią Libią, sama prowadzi ataki z powietrza.
Już w piątek za zamkniętymi drzwiami obradowała Rada Bezpieczeństwa ONZ. Wezwała do armię Haftara do „całkowitego wstrzymania działań militarnych”. Nieoczekiwanie oświadczeniu nie sprzeciwiła się mająca w radzie prawo weta Rosja, która wspierała do tej pory Haftara (odwiedzał on kilkakrotnie Moskwę). Najważniejszym sojusznikiem generała jest sąsiadujący z Libią od wschodu Egipt, wspierają go również Zjednoczone Emiraty Arabskie. Dla Egiptu kluczowe jest, by w Libii nie urosło w siłę lokalne Bractwo Muzułmańskie, którego egipski odpowiednik jest największym wrogiem władz, uznawanym przez nie za organizację terrorystyczną, pozbawioną liderów (siedzą w więzieniu) i zepchniętą do podziemia. W sobotę w Kairze był szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, wraz z egipskim kolegą Samehem Szukrim opowiedzieli się przeciw „militarnemu rozwiązaniu kryzysu libijskiego”. Choć, jak wynikało z niektórych doniesień, jednocześnie poparli Haftara. W piątek rzecznik Kremla Dmitrija Pieskowa zapewniał, że Moskwa nie ma nic wspólnego z ofensywą na stolicę.
W Trypolisie ma siedzibę jeden z dwóch rządów libijskich (zwany rządem zgody narodowej) i jedyny uznawany przez ONZ. Są w nim zarówno prozachodni technokraci jak i islamiści. Jeszcze w zeszłym roku wydawało się, że islamiści, związani głównie z Bractwem Muzułmańskim, dominują, ale ostatnio zachodni analitycy wspominali o malejącej roli Bractwa, jeden z liderów władz w Trypolisie Chaled al-Maszri ostentacyjnie porzucił w lutym tę organizację.
Rząd w Trypolisie kontroluje jednak niewielkie terytorium – na północnym zachodzie Libii. Drugi, nieuznawany rząd, którego siedziba jest w Tobruku (niedaleko granicy z Egiptem), ma prawie całą resztą. A to dzięki powiązanej z nim Libijskiej Armii Narodowej pod wodzą Haftara (któremu stopień generała nie wystarcza, tytułuje się raczej marszałkiem). Od początku roku Haftar odbił znaczne tereny na południu, ma już prawie wszystkie pola naftowe w kraju. W kilku niewielkich regionach rządzą lokalne milicje oraz skrajni dżihadyści, w tym także niedobitki tzw. Państwa Islamskiego.