Donald Trump chce dawkować ciosy. W piątek o północy weszły w życie 25-procentowe cła na chińskie towary importowane do USA warte 34 mld dol., ale prezydent chce już za dwa tygodnie wprowadzić podobne opłaty na kolejne 16 mld USD. A docelowo jest, jak sam zapowiedział, gotów obłożyć karnymi cłami import z ChRL wart 500 mld dol.! Eksperci mówią więc o „największej wojnie handlowej świata".
Tyle że wcale nie jest pewne, czy wygra ją Waszyngton. Na razie Chiny odpowiedziały wprowadzeniem identycznych ceł na amerykańskie towary warte także 34 mld dol., ale to strategia na krótką metę, bo z powodu gigantycznego deficytu w handlu z USA Pekin nie może obłożyć cłami importu ze Stanów o zbyt dużej wartości, gdyż taki nie istnieje. Jednak powiązany z chińskimi władzami „South China Morning Post" wskazuje, że ze względu na niezwykle silne powiązania produkcyjne Ameryka de facto strzela sobie gola, wprowadzając karne cła: to spowoduje wzrost cen komponentów i towarów konsumpcyjnych w USA, co bezpośrednio uderzy w dziesiątki milionów biedniejszych Amerykanów, wyborców Trumpa.
Czytaj także: Trump zamówił flagi na kampanię w 2020 roku. Z Chin
Chiński prezydent Xi Jinping jest też gotów poszerzyć pole konfrontacji daleko poza handel.
– Pekin bardzo skorzystał na przystąpieniu do WTO 17 lat temu, na liberalnym porządku światowym stworzonym przez Amerykę. Ale dziś Chiny są pierwszą gospodarką świata (przy uwzględnieniu realnej mocy nabywczej walut narodowych – red.), czują się potężne i chcą ni mniej, ni więcej ten porządek światowy zmienić. To bardzo niepokojące - mówią „Rz" wysokiej rangi japońskie źródła dyplomatyczne.